niedziela, 21 grudnia 2014

it's about time

E R R Y  J.  W H I T E
__________________________________

wiek: 31 lat data urodzenia: 8 lipca 1983 miejsce urodzenia: Madison, Wisconsin, U.S. rodzice: Mary Matthews-White (+ 2011), Jayden White  rodzeństwo: Lou-Anne White  
miejsce zameldowania: Madison, Wisconsin, U.S. miejsce zamieszkania: Perth, Australia Zachodnia    zawód: młodszy kierownik zespołu ds. analiz w międzynarodowej korporacji
stan cywilny: niestety żonaty (Gabrielle Shawn, 2010), bezdzietny

Nie ma człowieka idealnego, a temu do ideału to brakuje już naprawdę wiele. Pomińmy wrodzoną niedowagę, z którą musiał się użerać przez cały okres dojrzewania. W świecie, gdzie facet musi brać na klatę sto dwadzieścia kilo i mieć seksowną brodę, jedyne, co mu się udało, to byle jaki zarost. Coś jednak w nim było, bo miał swoje epizody z dziewczynami, jednak wszystko było pozbawione polotu i jakiejkolwiek radości. Umawiał się, bo tak wypadało. A kiedy w końcu koleżanka z uczelni się w nim zakochała, ożenił się po paru latach, bo tak wypadało. Czasami jest mu żal swojej żony, która nie jest świadoma, jak to jest być w jego skórze. Nie chce jej ranić, a jednak nie może się powstrzymać. Ta cała gadka o tolerancji i byciu otwartym to bujda, kiedy tkwi się w konserwatywnej rodzinie republikanów, małżeństwie z córką udziałowca firmy, w której odwala się beznadziejnie nudną robotę i oczekują od ciebie przedłużenia rodu. Kiedy wysłali go do Perth jako członka grupy budującej podwaliny filii korporacji, nie zabrał ze sobą żony. Marudzi, że tęskni, że do niego przyjedzie, ale on stale zaprzecza. Nie wie, ile tutaj będzie. I prawdę mówiąc, nie chce wiedzieć, Sukinsyn to dobre określenie. Sypianie z obcymi kobietami to potworne świństwo, a w jego przypadku na niewiernego męża umawiającego się z innymi panami to już w ogóle nie ma słów. Nieszczęśliwy, łykający ziołowe tabletki na dobry nastrój jak cukierki, mający wrodzoną awersję do sportu, chudziutki, średniego wzrostu, z bujną czupryną. Wynajął kawalerkę niedaleko wybrzeża, wszędzie jeździ rowerem albo kolejkami. Kłamie tylko gdy trzeba, a że musi kłamać często, prawie jest w tym mistrzem. Kiedyś chciał być księdzem, lekarzem, potem aktorem, kolekcjonuje filmy (kto to jeszcze robi?), jego życie mieści się w walizce, a sam sobie się dziwi, że jest człowiekiem wierzącym. Grzesznik jakich wiele, człowiek jakich wbrew pozorom mało. Nienawidzi swojego imienia, swojego życia, swojej pracy, ale kocha Perth. Za to, że wreszcie może być sobą i kłamać troszkę mniej. 

__________________________________

POWIĄZANIA x PAMIĘTNIK 
__________________________________
zdjęcie tumblr, nie znam 
powiązansiemanko
ia różnej maści

EDIT: Sesja blisko, więc urlop wzięty - będę przybywać, odpisywać, starać się udzielać raz na jakiś czas. :)

60 komentarzy:

  1. [A że co to za fajny pan na zdjęciu.
    Dobrze, że pojawił się niegrzeczny mężczyzna. Chyba każda kobieta ma do nich lekką, co najmniej, słabość. ;P
    Chętnie skuszę się na wątek. Może od razu z jakimś powiązaniem może? :) ]

    OdpowiedzUsuń
  2. Perry <3
    Witamy kolejną ciekawą postać!
    I Samara ma rację, każda kobieta ma bzika na punkcie niegrzecznych facetów, choć jak wiadomo od każdej reguły bywają wyjątki ;]
    Tak się zaczęłam zastanawiać, czemu wszyscy tu Twoją postacie po trzydziestce? Z jednej strony do dobrze, ale z drugiej moja Amelia jest nieco odosobniona...
    Życzę dobrej zabawy na blogu i wielu owocnych wątków :{)


    Amelia

    OdpowiedzUsuń
  3. [W sumie to Serena :p ale tak naprawdę co za różnica. Serial zidentyfikowany poprawnie :P.
    Oj zdecydowanie drugi "swój" człowiek się przyda. :D
    W sumie jedna rzecz przychodzi mi do głowy. Czy bardzo by Cię zabolało jakby kiedyś już został Perry wysłany przez firmę? Może nawet razem z żoną do NY? I co jakby tak pod nosem jego żony nawiązał się wtedy jakiś mały romans? Taki z dreszczykiem, że wszystko może się wydać. :P Sam święta zdecydowanie nie jest, a stan cywilny ją średnio obchodzi. Teraz mogli by się spotkać już tutaj, pewnie ledwo pamiętać, ale mam nadzieję, że zjeść dobre hamburgery. :D
    Jak nie to druga rzecz, która przychodzi mi do głowy to coś w rodzaju powiązania przez tą firmę,ale bardziej na zasadzie finansowego powiązania. Rodzice Sam mają być bajecznie bogaci, a że ona się już do nich nie odzywa to mógłby być jakimś małym pośrednikiem informacji. Za premię od tatusia rzecz jasna:P. Gdyby Sam się dowiedziała, pewnie by się wkurzyła. Bardzo. Trochę to wybuchowy charakterek.
    Jeżeli masz coś lepszego dostosuje się :) ]

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie umiem tworzyć miłych i kochanych postaci, głównie z tego powodu, że na blogach zazwyczaj jest aż za dużo tych cudownych dziewczynek, z których każda jest po ciężkich przeżyciach, ale przy tym zachowuje swoje złote serce.
    Nie chcę krytykować innych autorów, w końcu wiadomo, że każda postać ma swoją własną historię i osobowość i to w głównej mierze czyni je wyjątkowymi, ale z drugiej strony taki schemat postaci osobiście wydaje mi się nudny i jako autorka nie chcę wpasowywać się w ten powszechny trend, tworzenia łatwych w obyciu bohaterów.
    Zresztą postacie cięte i zadziorne wychodzą mi o wiele lepiej - niekoniecznie wredne, bo to określenie jest trochę nieprecyzyjne. Amelia w końcu nie działa na niczyją szkodę celowo, ona po prostu ma bardzo silny charakter i nie boi się walczyć o swoje i raczej nie jest nieprzyjemna dopóki ktoś nie zajdzie jej za skórę.
    Tak, z tym wiekiem z pewnością masz rację. Dość długo bloguję i zauważyłam, że dopiero od niedawna tworzy się na dużą skalę takie postacie. W sensie po trzydziestce, ustatkowane, albo rozwiedzione, samotne matki...
    To dobrze, bo przynajmniej wprowadza to swego rodzaju różnorodność. O ile oczywiście wszyscy nagle nie zechcą być samotnymi matkami z dziećmi - widziałam już blogi, gdzie upominano autorów, żeby nie tworzyli postaci samotnych rodziców, bo było ich zwyczajnie za dużo.
    Również myślę o wątku z Perrym, ale nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy. Może masz jakąś propozycję? Twój pan jest ciekawy, ale nawet najbardziej dopracowana postać czasem nie pomaga w myśleniu (szczególnie po całym dniu pakowaniu prezentów gwiazdkowych <3), więc nie krępuj się, jeśli chodzą Ci po głowie jakieś pomysły, ja za to chętnie zacznę.
    Jeśli na nic nie wpadniesz, ja postaram się pogłówkować jutro.


    Amelia

    OdpowiedzUsuń
  5. [Ależ w życiu nie będę zła. Nie chce ingerować w jakieś zmiany w twojej postaci, broń boże! Rzucałam tylko pomysłami. :P A na każdą opcję byłam tak samo gotowa i chętna :).
    Tym bardziej, będzie ciekawie. Tylko niech będą hamburgery:p właśnie się na nie napaliłam:P. Może twój umie zrobić takiego porządnego dla Sam? :P
    Poproszę Cię też bardzo ładnie o zaczęcie. ;* ]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Miałam do Ciebie napisać, ale jak widzę, zostałam uprzedzona ;)
    Perry jest świetny, daje duże pole popisu dla prywatnego detektywa. Wątek, prawda?]

    Terry Sinclair

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiście, że to dobrze :) Wątki są wtedy bardziej zróżnicowane niż tylko college/dorywcza praca i sikanie w majtki przed niechcianą ciążą.
    Hm, hm. Tak myślę, bo miałam już na innych blogach wątki takie typowo pracownicze i bardzo często, a chyba nawet zawsze wychodziły one bardzo "suche", z tego względu, że ciężko jest prowadzić tego typu wątek ciekawie.
    Co myślisz o tym, żeby wprowadzić do tego powiązania mały epilog, dzięki któremu by się kojarzyli?
    Dla przykładu: kilka dni wcześniej Perry wjechał Amelii autem w bok na jakimś parkingu (ewentualnie odwrotnie), oboje zwyzywali się od ***, ale jakoś dogadali i skończyło się bez wzywania policji. I tu przechodzimy do dnia obecnego, gdzie Perry dowiaduje się, że sprawę jego przedsiębiorstwa będzie prowadzić, po części, bo sama nie ma uprawnień, mecenas Landon.
    Takie rozwiązanie wydaje mi się trochę lepsze, ale podkreślam, że tylko wydaje. Bo nie mam szczególnie dobrych doświadczeń z tymi zawodowymi wątkami, musiałby on być już naprawdę dobrze poprowadzony, żeby był ciekawy, a wiadomo, że czasem ciężko jest wymyślić na poczekaniu jakiś fajny zwrot akcji.


    Amelia

    OdpowiedzUsuń
  8. [Witam na blogu ;) Ciekawy pan, chociaż nie widzę powiązania z Alex :D Tak czy siak życzę miłej zabawy ;)]

    Myers

    OdpowiedzUsuń
  9. [W końcu tyle zdrad aż prosi się o wynajęcie detektywa, robienie zdjęć i śledzenie. Gdzieś zauważyłam, że teść nie lubi Perry'ego, więc to on mógłby zlecić to zadanie.
    "Świat Zofii" zasługuje na milion punktów, o.]

    Terry Sinclair

    OdpowiedzUsuń
  10. [Bardzo dziękuję! Perry również wydaje się być ciekawy.
    Prawdę mówiąc chętnie, ale nigdy nie udało mi się dobrego męsko-męskiego wątku poprowadzić. :<]

    John

    OdpowiedzUsuń
  11. [Chęci na wątek są, oczywiście. :) Powiązanie można budować powoli, stopniowo i może być szalenie, jak i skomplikowanie :) Ale banalne spotkanie czyt. wylanie kawy raczej nie wchodzi w grę, chyba, że powiązać to z późniejszą audycją w radiu, albo kolejnym przypadkowym spotkaniem.]

    Myers

    OdpowiedzUsuń
  12. ["Lalka" to jedyna zaleta pozytywizmu.
    Całkiem fajny ten Twój pan. Wydaje mi się taki pozytywny mimo wszystko.
    Kmińmy zatem; jakiekolwiek pomysły?]

    Gérard

    OdpowiedzUsuń
  13. [ Postać inspirowana pewną panną z serialu, no i oczywiście dodałem coś od siebie.
    Wolę ostrzegać, bo na prawdę to jest czasem denerwujące, gdy jedna osoba męczy się z wątkiem a druga pisze kilka zdań. Moje wymagania nie są znowu takie wygórowane.
    Ogólnie to wydaje mi się to śmieszne, gdy widzę że dziewczyny prowadzą panów a panowie nie mogą prowadzić dziewczyn, wiem, że nie każdemu takie coś pasuje, no ale ja na przykład lubię wątkować jako pani i wiele pań już prowadziłem. Ostatnio zrobiłem przerwę od grupowców i teraz znów powoli się w to wkręcam.
    Na wątek jestem chętny, ale nigdy nie mam pomysłów na wątek, więc może zacznijmy od relacji? Zawsze potem jest jakoś łatwiej coś wymyślić. Co Ty na to? ]

    Ashton

    OdpowiedzUsuń
  14. [ Możemy zahaczyć o powiązanie z pracy. Twój pan pracuje w korporacji a mój jako czyjś tam asystent, więc może coś z tym? Mój pan może prawić Perry'emu morały, że taki nie dobry i w ogóle. Śmieszniej by też było, gdyby Ashton znał żonę White'a, więc te morały mógłby prawić bez przerwy, zwłaszcza jeśli założymy, że ta dwójka się lubi. Oczywiście Perry nie będzie mieć pojęcia kim jest Ashton, chociaż kiedyś tam mogli się spotkać. Jak coś to dodaj od siebie, albo zmień, bo ja w wymyślaniu jestem kiepski no i muszę się na powrót wkręcić. ]

    Ashton

    OdpowiedzUsuń
  15. [ I myślisz o zaczęciu od flirtu w klubie, czy pomijamy ten fragment i lecimy od razu z kolejnym spotkaniem?]

    Gerard

    OdpowiedzUsuń
  16. [Eliyah się zgubi, Alexandra dostanie zawału :D Dobry pomysł i można pociągnąć w różne strony, tak jak mówisz :D Mogę spróbować zacząć, ale to jutro ;)]

    Myers

    OdpowiedzUsuń
  17. Samara uwielbiała hamburgery. Nie można było twierdzić niż innego niż to, że jest to zdecydowanie potrwa narodowa Amerykanów. W NY nie było żadnych problemów ze znalezieniem przyzwoitego kawałka mięska, podanego z pysznymi frytkami. Oczywiście w Australi też można było go znaleźć, ale zwykle czegoś Sam brakowało. Aż w końcu znalazła takie jedno miejsce i przynajmniej raz w miesiącu, w zależności od czasu i ochoty, zjawiała się tam na ukochane danie. Miała tego pecha, że niestety było to spory kawałek od niej. Dla dobrego jedzenia czasami warto było trochę się ruszyć.
    Siedziała od dłuższej chwili przy swoim stoliku i właśnie przyszło jej zmówienie. Przy okazji przeglądała wpisy na swoim blogu, co by być na bieżąco co też jej czytelnicy sądzą o ty i owym. Lubiła szczególnie krytykę, bo ona zwykle coś dawała. Chociaż nie tą, jesteś głupia i nie wiesz o czym piszesz. Lubiła też pochwały, bo przynajmniej na chwilę człowiek widział, że to co robi ma jakiś sens.
    Gdy po chwili podniosła głowę przy innym stoliku zobaczyła mężczyznę. I o dziwo znała go. Nie stąd, a z NY. Była tym faktem szalenie zaskoczona, ale jednak był to pozytyw. Dawano nie widziała żadnych swoich, od dawana nie była też w rodzinnych stronach.
    -Proszę Cię. Oczywiście że mnie się widuje. Gdzieś muszę zaliczać kawałek dobrego mięska, przyrządzony dokładnie tak jak lubię. – z jej ust nie znikał uśmiech. Jak zawsze. – Bardziej mnie ciekawi co ty tu robisz. Nie koniecznie tu, bo to dosyć jasne. Są tu dobre hamburgery. Raczej ciekawi mnie co ty robisz w Australii i gdzie ta twoja żonka?

    OdpowiedzUsuń
  18. [ Jestem za nakryciem na czatowaniu z kimś w pracy. Ja też nic nie mogę wymyślić dzisiaj, bo jestem wykończony. Cieszę się, że zaczniesz c: ]

    Ashton

    OdpowiedzUsuń
  19. [Bardzo chętnie napiszę z Tobą jakiś wątek. Perry wydaje się ciekawym człowiekiem, a takich z Xavierem lubimy. Potrzebny tylko pomysł. Czy White miał jakieś przygody z mężczyznami albo czy chciałby spróbować? Można byłoby z tego zrobić niezłą dramę.]/Xavier

    OdpowiedzUsuń
  20. [ Żonka to ciekawa, choć biedna kobieta. Z chęcią ją przejmę jeśli nie ma przeciwwskazań :) Oczywiście podaję do siebie kontakt, gdyż pewnie coś trzeba uzgodnić.
    werka229@gmail.com ]

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  23. Gabrielle wciąż miała w głowie ten swój głos rozsądku i dumy, który nakazywał jej kopnąć drania w tyłek i jak najszybciej udać się do adwokata, natychmiastowo zaczynając załatwiać sprawę rozwodu. Nie robiła tego, bo bała się, a co najważniejsze – nie chciała. Od najmłodszych lat jej marzeniem był skromny domek na przedmieściu, ukochany mąż wracający z pracy, który na powitanie wita ją ciepłym pocałunek i stęsknionym spojrzeniem oraz gromadka dzieci bawiących się na podwórku. Właśnie dzieci! Mimo tego, że Perry uważał, iż jego małżonka nie chce mieć dzieci, to głęboko się mylił. Marzyła o nich, ale też wiedziała, że nie zmieniłoby to ich relacji. On nie chciał mieć dzieci, ona chciała – proste równanie : żyjemy bez dzieci. Każdego dnia myślała, że może to dzisiaj, może wszystko się zmieni, ale zawsze otrzymywała jedynie rozczarowanie. Czasami nawet przemykał jej przez myśl pomysł o znalezieniu kochanka, jakiegokolwiek, przecież jest atrakcyjną kobietą i problemu z chętnymi by nie miała, jednakże jej zasady i wartości nie pozwalały na to. Zdrada brzydziła ją niemiłosiernie, dla niej było to coś niewybaczalnego. Rzecz jasna nie była pewna czy jej mąż jest jej wierny, stawiała to pod dużym znakiem zapytania, ale jednocześnie starała się o tym nie myśleć i wypierać. Idiotyczne...
    - Złodzieja? Bardziej zastanawia mnie dlaczego drzwi były otwarte, a przecież dopiero ranek, jeszcze nigdzie nie wychodziłeś. Z tego co mi wiadomo pamiętasz o tak banalnej czynności jak przekręcenie zamka. No chyba, że nie spędziłeś nocy w domu. - mimo tego jak ją traktował był jej mężem, ona jego żoną i czasami włączał jej się ten guzik zazdrości i podejrzeń.
    Widok Perry'ego w negliżu nie był jej obcy, ale jednak bardzo zapomniany. Nawet sięgając pamięcią bardzo daleko nie potrafiła przypomnieć sobie jakiejkolwiek namiętnej nocy, którą spędzili razem. Oczywiście takowe były, ale niestety najwyraźniej zbyt dawno, by można było je jeszcze wspominać. Pragnęła to zmienić, ale ten nie dawał jej szansy, traktował ją z dużym dystansem jak na jej oko. Dowodem na to był jego.. pocałunek? Nie była pewna czy tak można to nazwać. Nie widzieli się szmat czasu i to wszystko co ma jej do zaoferowania? W pierwszej chwili pomyślała, że to jakich głupi żart, ale po sekundzie zorientowała się że jednak nie.
    Podała mu walizkę nie odzywając się więcej słowem, jedynie spokojnie odprowadziła go wzrokiem do łazienki i przystanęła na chwilę odpływając ze swoimi myślami. Właściwie nie powinno zastanawiać jej jego zachowanie, było naturalne w stosunku do niej, jak zwykle - obojętne. Zdecydowanie mogła dostrzec jego niezadowolenie z jej przyjazdu. W końcu była kobietą, miała kobiecy instynkt i sporą spostrzegawczość. Jednak nie mogła wrócić, pytania i plotki ludzi by ją zadręczyły. Postanowiła przyjechać i nie miała zamiaru tego zmieniać z powodu męża, który nawet nie traktuje jej jak żony. On sam powinien po tylu latach wiedzieć, że jest zdeterminowana i jak już się czegoś podejmie to tak łatwo nie odpuści. Stojąc tak nieruchomo była pewna jednego, postara się uratować ich małżeństwo, a jeśli się nie uda prawdopodobnie zatruje komuś życie, w tym przypadku ktosiem miał być jej mąż. Jak na nią to radykalne posunięcie, ale jego przywitanie i niechęć jedynie dodała żaru to tych tlących się już węglików pewnego rodzaju nienawiści, którą go darzy. Kocha go, ale musiała to w końcu powiedzieć, to już za dużo. Wiedziała, że tak łatwo jej to nie przyjdzie, przez tyle lat nie potrafiła sprzeciwić się mężczyźnie swojego życia i zażądać lepszego traktowania, kto wie czy teraz się odważny.
    - Masz na dzisiaj jakieś plany? - od razu zmieniła temat, wolnym krokiem podchodząc do męża, tym samym wyczekując odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  24. Jak prawie zawsze, przy mężu rosło w niej poczucie upokorzenia. Tak było i w tamtym momencie. Po mimo jego zainteresowania nią wiedziała, że najchętniej od razu by ją stąd wykopał. Miała wrócić do domu i dać mu znowu wolność i satysfakcję? Zbyt dużo się zmieniło. Z pewnością nie miała zamiaru się poddawać, co to, to nie. Będzie walczyć do końca, choć to jak walka słonia z mrówką, ona nie ma szans by wygrać. Jednak wciąż zgrabnie może omijać jego ataki. Wypierać te wszystkie przykre słowa, kłamstwa i pozostawać na nie obojętną, choć wewnątrz z każdym słowem jej dusza jakby została rozrywana. Czyż to nie poetycki związek, idealnie pasujący na kolejny banalny romans, które czytałyby stare kobiety, co by szybciej zasnąć?
    Każdego dnia, gdy starała się zwiększyć nienawiść do niego, wciąż wracały wspomnienia. Początkowo była w nim ślepo zakochana, nie widziała świata po za nim. Każdego wieczoru, w każdej minucie swojego życia myślała o nim, marząc by jak najszybciej znaleźć się w jego ramionach. Była młoda, a namiętne uczucie przyćmiło jej wszystko. Nawet ojciec, który od zawsze był dla niej najważniejszy nie potrafił przemówić jej do rozsądku i powstrzymać od tego małżeństwa. Starał się, ale jednocześnie nie chciał stracić córki. Może gdyby Gabrielle wtedy go posłuchała nie stałaby teraz objęta ramionami mężczyzny, który nawet stojąc tuż przed nią nie potrafił nawet porządnie udawać uczucia do niej. Gdyby posłuchała, ale tego nie zrobiła i można to nazwać jednym z największych błędów jej życia.
    - Z chęcią, umieram z głodu. - uśmiechnęła się do niego lekko by po chwili wolnym krokiem skierować się do łazienki.
    Przystanęła na chwilę słuchając co jeszcze ma do dodania. Uśmiech oczywiście od razu zniknął z jej twarzy. Nie stać go było nawet na to, by udać, że cieszy się z jej przyjazdu. Jego ton mówił sam za siebie, ale jak to ona, nic z tym nie zrobiła. Przełknęła to jakoś i wyciągając kilka rzeczy z torby czym szybciej skierowała się do łazienki. Parę chwil później starała się oczyścić swój umysł pod falą gorącej wody. Myśląc o tym wszystkim do oczu cisnęły jej się łzy, to już często się zdarzało. Przy mężu nigdy nie płakała, starała się nie uronić ani jednej łzy, chociaż te natarczywie cisnęły jej się do oczu. Duma... W jej przypadku była zbyt duża najwyraźniej, ale może to i lepiej. Miałby kolejny powód do satysfakcji, jak to działają na nią jego słowa. Przez te lata powinna się uodpornić, ale jak widać, to się nie stało. Z każdym dniem coraz częściej zastanawiała się nad odejściem, ale pod koniec, gdy miała już wybuchnąć, dostrzegała w nim jakąś nadzieję, nawet malutką. Dostrzegała światełko w tym całym ciemnym tunelu. Tylko ten żar, który tlił się z ogromną słabością trzymał ją przy nim, ta nadzieja na lepsze.
    Przeczesała dłonią włosy, a niedługo później zakładała już na siebie granatową koszulkę. Wilgotne włosy spięła w lekko wilgotny niedbały kucyk i stojąc przed lustrem na chwilkę zapatrzyła się w swoim odbiciu, starając się przybrać jak najbardziej odpowiedni wyraz twarzy. Najodpowiedniejszym byłby oczywiście lekki uśmieszek zadowolenia, ale najwyraźniej nie była, aż tak świetną aktorką. Przygryzając dolną wargę wzięła kilka oddechów w myślach powtarzając sobie, że wszystko się ułoży. Najwyraźniej to pomogło, gdyż po chwili wyłoniła się z łazienki niczym Afrodyta kierując się do kuchni z lekkim uśmieszkiem, starając się ukryć jaki to on jest wymuszony.
    - Co jemy? - zapytała kładąc dłonie na blacie i przypatrując się mężowi z niewielkiej odległości.

    OdpowiedzUsuń
  25. [Okej, dobra. Ale wątek zacznijmy od tego momentu, gdy Perry wychodzi z domu, a Terry jedzie za nim samochodem i robi mu zdjęcia szpanerskim aparatem.]

    Terry Sinclair

    OdpowiedzUsuń
  26. [W takim razie moja propozycja: Xavier będzie chodził po mieście w poszukiwaniu inspiracji do książki. Dla niego to sprawa dość trudna, bo nic nie wydaje się być wystarczająco piękne, by warto było na to tracić słowa. W końcu trafi na jakąś świątynię, która zrobi na nim wrażenie, więc wejdzie do środka. Perry może być w środku, modlić się albo po prostu siedzieć i myśleć, skoro jest wierzący. Samo miejsce ich spotkania to sprawa raczej niezręczna. Dodam jedynie, że Xavier raczej pierwszy się nie odezwie, bo szybciej wywierciłby palcami kolejną dziurę w starym płaszczu niż otworzył usta.]

    OdpowiedzUsuń
  27. Gabrielle początkowo w małżeństwie czuła się wspaniale, później gdy robiło się coraz gorzej nawet tego nie zauważała, była zaślepiona początkowym szczęściem. Musiało minąć tyle czasu by ujrzała chociaż cień prawdy. Tak czy siak, mimo, że ją poznała nic nie zmieniła, nie potrafi dopuścić do siebie myśli, że mogą już nie być razem. Wszyscy byli z niej tacy dumni, rodzice, przyjaciele, nawet teściowie. Osiągnęła to co każda szanująca się kobieta powinna osiągnąć - wyszła za mąż, miała piękny dom i dobrą pracę. Do zakończenia schematu brakowało dziecka. Jednakże nikt prócz niej i Perry'ego nie wiedział, że ich nie planują. Nie mogła ukrywać jak przygnębiały ją rozmowy teściów z rodzicami: już nie mogę doczekać się wnucząt, ciekawe jak dadzą na imię, będziemy musieli im pomóc, spokojnie Gabi jest gotowa na dzieci... Takie dialogi trwały w nieskończoność, a Gabrielle po prostu siadała z boku i sztucznie się uśmiechała, by tylko nie zadawali krępujących pytań. Może wciąż powinna go nakłaniać, próbować, ale wątpiła, że to by coś dało. Potomek nie zmieniłby ich relacji, pewnie tylko jeszcze bardziej pogorszył. Nie chciała dawać swojemu dziecku takiego domu jak ten, nie chciała mu dawać życia jakie ona musi znosić.
    Kobieta zazwyczaj wierzyła swojej intuicji, a ta obecnie podpowiadała, że coś tu nie gra. Na pierwszy rzut oka można było rozpoznać, iż mąż jest zmieszany, ale nie tylko jej nagłym przyjazdem. Więc czym jeszcze? Czy mógł coś przed nią ukrywać? Może wpakował się w jakieś kłopoty albo zrobił coś strasznego... Do głowy przychodziły jej różne scenariuszy, ale skąd mogła wiedzieć, który jest prawdziwy? To uczucie nie dawało jej spokoju i wiedziała, że musi zrobić coś czego będzie się potem wstydzić - naruszyć prywatność męża.
    Wychodząc z łazienki uderzył ją dochodzący z kuchni zapach jajecznicy. Nie była zaskoczona, spodziewała się tego dania. Jej mąż nie należał do typu, który lubi robić zakupy. Przynajmniej zawsze coś. Od dawna razem nie jedli, nawet tak banalnego dania jak jajecznica. Taki najmniejszy powód umacniał ją w przekonaniu, że ich małżeństwo to wielka tragedia, której niestety nie potrafi zakończyć. Musiała się do tego przyznać, była w chorym związku, któremu żadne leczenie nie pomoże, jedynie oni sami.
    Wolnym krokiem skierowała się do kuchni siadając na barowym stołku. Na policzku poczuła przyjemną parę pochodzącą z kubka. Od razu poczuła zapach swojej ulubionej herbaty, przynajmniej to pamiętał. Zrobiło jej się trochę miło, że nie jest tak całkiem zapomniana jak jej się wydawało.
    - Wzajemnie. - odpowiedziała biorąc do ręki widelec i zaczynając "opróżniać" talerz. - Muszę Ci coś powiedzieć. Niedługo przyjadą nasi rodzice, mają nadzieję, że zorganizujemy przyjęcie z okazji naszej rocznicy. - uśmiechnęła się niepewnie czekając na odpowiedź męża.

    OdpowiedzUsuń
  28. Siedziała w samochodzie od godziny szóstej pięćdziesiąt, żeby przypadkiem nie zgubić White’a. Zaopatrzyła się w kawę, szpanerski aparat, na który odkładali cały rok, oraz podładowaną komórkę z szybkim Internetem – nigdy nic nie wiadomo. Na nos założyła czarne okulary przeciwsłoneczne, rude włosy związała w kucyk i usadowiła się wygodniej w fotelu. Wpatrzyła się w drzwi frontowe, jakby intensywnością spojrzenia mogła wykurzyć White’a z mieszkania.
    Chyba przysnęła. Obudził ją dźwięk telefonu. Thomas chciał wiedzieć, czy jest coś do jedzenia. Kazała mu iść do diabła.
    Włączyła radio, pośpiewała chwilę – przynajmniej dopóki staruszek i jego pies nie spojrzeli na nią dziwnie. Potem czytała gazetę sprzed miesiąca, co pięć sekund zerkając to na drzwi, to na zegarek. Boże, chyba nie wyszedł podczas jej drzemki?
    Jeszcze raz zajrzała do zgromadzonych materiałów na temat Perry’ego White’a. Wypisała wszystkie informacje, jakie przekazał im jego teść, dodatkowo załączyła fakty znalezione w sieci. Nie omieszkała wkleić na pierwszej stronie zdjęcia White’a ze ślubu, które przesłał im pan Shawn. Wyglądał na porządnego faceta i jak każdy porządny facet zdradzał swoją śliczną żonę z innymi kobietami. Potem wracał do domu i całował żonę w policzek, udając, że pięć minut temu nie odwiedził Amber, Carol czy Patricii. Perth było dla White’a kopalnią możliwości. Przynajmniej dopóki nie przyleciała do niego żona, o czym powiadomił ją wczoraj Shawn. Kazał za wszelką cenę utrzymać tę sprawę w tajemnicy przed córką.
    Śledzenie White’a miało być pierwszym krokiem do znalezienia ewentualnych kochanek i potwierdzenia tezy teścia. Ponadto żądał od nich sprawozdania z postępu zakładania filii korporacji w Perth, a konkreniej – jak jego zięć się sprawuje. Na kilometr było czuć podejrzliwość i nieufność, jakimi darzył zięcia Shawn.
    Wypiła łyk zimnej już kawy i akurat w tym momencie z kamienicy wyszedł jej obiekt. Terry wypluła kawę, brzydko zaklęła i wytarła rękawem ciecz z papierów, które następnie przerzuciła na sąsiednie siedzenie. Szybko włączyła aparat i zaczęła robić zdjęcia. White rozejrzał się. Włożył do uszu słuchawki i ruszył przed siebie. Szedł w stronę firmy, choć mógł to być tylko zbieg okoliczności. Sinclair odczekała chwilę i ruszyła za nim samochodem, nie spuszczając oczu z jego sylwetki. Jechała wolno – dzięki, Boże, za korek. Zaklęła po raz dziesiąty tego dnia. Kawa nie była dobrym pomysłem, Terry potrzebowała iść do toalety.
    - Szybciej, szybciej – mruknęła.
    Miała ogromną nadzieję, że White wstąpi do jakiejś kawiarni na dłużej, a ona w tym czasie załatwi potrzebę bez porzucania misji. Inaczej nie wytrzyma. Cholera jasna.

    OdpowiedzUsuń
  29. [ Witam. Proponuje wątek, co ty na to? ]

    OdpowiedzUsuń
  30. [Tak myślę i myślę, ale coś mi to nie idzie. Chyba będę potrzebować pomocy. Uważam, że mogliby się już znać. Relacje między nimi mogą wyglądać mniej więcej tak, że Perry potrafi zadzwonić do niej w trakcie operacji (nie wiedząc o niej rzecz jasna) z pytaniem jak włącza się piekarnik czy z pytaniem o jakąś inną- super ważną- głupotę. Ale taki już urok tej znajomości. Hm?
    A sytuacja w jakiej mogą się znaleźć to np. inny jego telefon. Że oparzył się w jakiś głupi sposób czy wbił siekierę w nogę, cokolwiek.
    Dobra nie mam weny, nie wiem co piszę :D Popraw mnie, proszę.]
    Anabelle

    OdpowiedzUsuń
  31. [ Nawet mi pasuje taki wątek. Prawdę mówiąc, preferuje wątki mm, więc na pewno się rozkręci.
    Możemy też po takiej wspólnej nocy, spotkać sie również w szpitalu. Mogłoby być ciekawie ;)
    Masz ochotę zacząć?]

    OdpowiedzUsuń
  32. Jak długo można było udawać, że jest dobrze, skoro większość osób z otoczenia, nie dawało się juz nabrać na uśmiechy i zbywanie miłymi słówkami? Trudno orzec. Gabriel miał wrażenie, że skończył się pewien rozdział w jego życiu. Zaczynał coś zupełnie nowego, z dala od znajomych miejsc, ludzi i klimatu. Przede wszystkim klimatu. Mijał już któryś miesiąc od czas rozpoczęcia pracy w nowym miejscu, a już powoli zaczynał mieć dość wiecznie błękitnego nieba i ciepła. Zaczynało mu brakować zmian pogody i takich prawdziwych pór roku, ze śniegiem i mrozem. Jak mówi dawne i ogólnie znane przysłowie, jeśli powiedziało się A trzeba powiedzieć B, ale Gabriela nie ciągnęło do drugiego podpunktu. Jeszcze godzinę temu był zdecydowany zniszczyć kartę SIM jednego ze swoich telefonów i skończyć z przeszłościom, kiedy ona zadzwoniła. Nie mówiła nic jak zwykle, ale wystarczyło tych kilka sekund ciszy by zmienił zdanie. Wrzucił telefon do kieszeni i wyszedł z domu. Czasem nie mógł uwierzyć że jego siostra wciąż jeszcze pamięta ten numer. Wszedł do pierwszego lepszego baru. Było mu obojętne gdzie, byle tylko się napić i poczuć się lepiej. Dyżur miał dopiero za dwa dni. Nikt się nie zgłaszał do nocnych dyżurów, więc on robił to chętnie. Miał więcej wolnego.
    Mieszał swoje piwo słomką, obserwując jak bąbelki uchodzą w górę, tworząc gęstą pianę. To było już jego trzecie i czuł się przyjemnie rozluźniony. Przesunął spojrzeniem po pomieszczeniu i napotkał utkwione w nim oczy. Uśmiechnął się, bo facet był całkiem atrakcyjny. Zabębnił palcami o blat baru i zapytał sam siebie, dlaczego nie?
    Wziął swoją szklankę i przeniósł się do stolika nowego znajomego.
    - Cześć.

    OdpowiedzUsuń
  33. Ten kraj nastrajał go zupełnie tak jakby był na wakacjach. Miał wrażenie, że może robić wiele rzeczy, z kim i jak chce. Problem polegał tylko na tym, że on miał tu mieszkać i pracować nieco dłużej niż mógłby siedzieć na wakacjach. Uśmiechnął się szerzej.
    - Zdecydowanie raźniej. Mieszkam niedaleko ale jakoś nigdy tu nie byłem. Jestem Gabriel.
    Znów przemieszał piwo słomką. Zwykle dosypywał do piwa trochę soli. Miał wrażenie, że smakowało lepiej. Przestał interesować się tym co się działo w barze, choć musiał przyznać że kłótnia dwóch wielkich facetów przy stole bilardowym była spektakularna, choć nie spodziewał się by doszło do czegoś więcej niż tylko obelg i przepychanek, zwłaszcza że sekundanci wydawali się bardziej ogarniać rzeczywistość niż można by się tego spodziewać.
    - Czasem mam wrażenie, że mój za bardzo poukładany świat zupełnie do mnie nie pasował. Chyba wolę jak się coś dzieje, niż bym miał być przygotowany że dzień czy non nie przyniesie żadnych niespodzianek.

    OdpowiedzUsuń
  34. Zaśmiał się i pokręcił lekko głową.
    - To aż tak widać, a raczej słychać? Staram się zerwać z tym zesztywnieniem który panuje w Anglii i oczywiście z wieczną potrzebą noszenia ze sobą parasola, więc zmieniłem klimat na nieco przyjemniejszy. Zmiany są czasem dobre. I właściwie w każdym miejscu na tym globie można spotkać kogoś ciekawego.
    Napił się piwa. Nie lubił kiedy nabierało pokojowej temperatury, a w tym dziwnym kraju wszystko było dziwnie ciepłe. Raz jeszcze spojrzał w stronę sprzeczki. Właściwie był lekarzem i powinien zainterweniować, widząc jak krew tryska z nosa jednego z buntowników, ale jakoś nie miał ochoty się babrać w krwi i smarkach obcego. Poza tym wypił już trochę i miał bardzo miłe towarzystwo. Uśmiechnął się do siebie i odwrócił spojrzenie, przenosząc je na Perrego.
    - właściwie Perth nie do końca było moim wyborem. Mam tu pewne sprawy do załatwienia, choć nie wiem kiedy mi się to uda... A praca zawsze się znajdzie

    OdpowiedzUsuń
  35. [Niech wpada, fajnie będzie. Jak z zaczęciem?]

    OdpowiedzUsuń
  36. Parsknął krótkim śmiechem, słysząc porównanie. Słyszał podobne stwierdzenia już kilka razy. Problem jakichkolwiek bardziej intymnych znajomości polegał na tym, że tak na prawdę nigdy nie jest się pewnym na kogo się trafi. Z kobietami nie miał większego problemu. Choć niektóre odmawiały i nie było w tym nic dziwnego. Jeśli miało się do czynienia z mężczyznami, problem był większy. Czasem w barach czy kawiarniach można było poznać kogoś ciekawego, ale często bał się zrobić jakiś krok dalej, bo miał tylko pół szansy na to, że osoba ten człowiek zainteresuje się osobą tej samej płci. Zdarzały się wyzwiska czy nawet rękoczyny. Lecz kiedy on potrzebował męskiego towarzystwa, udawał się tam, gdzie przychodzili tylko zainteresowani. W tym mieście nie znał takich miejsc. Człowiek też nie ma gdzie się tego dowiedzieć, ponieważ zwykle to zamknięte kółeczko wzajemnej adoracji, niedostępne dla wszystkich. Teraz nie liczył na nic więcej poza towarzystwem i rozmową, a jednak czasem szczęście się uśmiecha.
    - Uwierz mi, że większość anglików nie jest tak sztywna jak powinna. A w innych przypadkach są tak sztywni, że mają wyprostowaną sylwetkę i nic poza tym.
    Odstawił pustą szklankę na stół.
    - Zawsze chciałem być lekarzem polowym i jeździć z fajnymi żołnierzami i ciekawe miejsca, ale skończyło się tylko na tym, że jestem zwykłym lekarzem i leczę niezbyt fajnych ludzi w mało ciekawym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  37. Kiedyś, kiedy miał jeszcze wrażenie, że to co mówili w szkole nauczyciele i w domu rodzice, że może zostać kim tylko zechce, jeśli się do tego bardzo przyłoży, okazało się bujdą i najgorszym kłamstwem jakie słyszał. Nie każdy może być żołnierzem, pilotem czy choćby malarzem. A on choć mógł zostać żołnierzem albo strażakiem, nie miał wyboru, kiedy postanowiono o tym, że będzie lekarzem. Wzbraniał sie przed tym, ale nie wystarczająco długo by dali mu spokój. Potem okazało się, że to wcale nie takie złe zajęcie i odkrył w swojej pracy coś więcej niż tylko ludzi i ich problemy. Odkrył w sobie ciekawość tego w jeki sposób działa ludzkie ciało i jakie przeciążenia może czasem przeżyć.
    - Ostatnio na moim dyżurze przyjęto faceta... który miał w jelitach pięć kurzych jaj. Rozumiesz? - zachichotał, bo nie mógł się powstrzymać. - Wsadził sobie w tyłek pięć jaj. I żadne nie pękło.
    Pozwolił mu na siebie patrzeć i nie odwrócił wzroku. Odziedziczył po matce heterochromię centralną, więc im bliżej źrenicy tym barwa tęczkówek z zielonych stawały się brązowe. Uniósł wyżek kąciki ust.
    - Owszem, mam podobne zdanie.
    Odwrócił na chwilę od niego spojrzenie i zerknął na zegarek. Było jeszcze w miarę wcześnie i wystarczająco późno by spać aż do rana.
    - Więc, tak jak wcześniej wspominałem, mieszkam niedaleko. Mam całkiem ładny widok i aż jedna roślinka przeżyła. Ma na imię Wacław i jest kaktusem.

    OdpowiedzUsuń
  38. [Witam, witam. Dziękuję, choć karta nie dorównuje do pięt Twojej. A przez zdjęcie nie mogę w spokoju pomyśleć nad powiązaniem ;) Tak czy inaczej, na razie nic nie przychodzi mi do głowy, ale jak na coś wpadnę, to dam znać.]

    Anies Kivilahti

    OdpowiedzUsuń
  39. Kiedy opuścili bar od razu poczuł sie lepiej. Powietrzem nocy przynajmniej dało się oddychać. Wszechobecny zapach dymu z papierosów, potu i alkoholu, stawał się coraz bardziej uciążliwy. Gabriel rozejrzał się. Na ulicy nie było nikogo poza nimi. Coś przebiegło po drodze, ale wolał nie zastanawiać się czy to szczur czy może jakaś wielka jaszczurka, których było to sporo. Kilka pierwszych dni po przyjeździe było najgorszych, kiedy dostrzegał na ścianach olbrzymie pająki a w trawnikach przy domach czy skwerach jaszczurki i inne gady, choć czasem zdarzały się też ogromne żaby, przyglądające się wszystkiego z wody.
    - Dostałem tego kaktusa, kiedy zacząłem pracować. To taki prezent powitalny. Takie imie ma wypisane na doniczce, więc tak już zostało.
    Przeszli dwie przecznice, docierając do dość wysokiego budynku, ciekawie usytuowanego na dużej, powulkanicznej skale, praktycznie pozbawionej roślinności. Gabriel wpisał kod na klawiaturze, i otworzył drzwi. Sam raczej przyzwyczajony był do otwierania drzwi tradycyjnym sposobem, czyli kluczem. Ale musiał przyznać, ze często miał zajęte obie ręce i wygrzebywanie klucza z torby było wyjątkowo niewygodne i długo trwało.
    Wjechali windą na najwyższe piętro. Osobiście nigdy nie wybrałby mieszkania na samej górze, ze względu na to, że w upalne dni zawsze jest tam najgoręcej, ale to mieszkanie jako jedyne w budynku, poza ogrzewaną podłogą posiadało także wbudowaną klimatyzacje i urządzenia nawilżające i osuszające powietrze, dodając do tego jeszcze widok, nie wahał się długo.
    Wpuścił Perrego do mieszkania. Składało się z trzech pokoi, w którzym największy był salon, z ogromną przeszkloną ścianą. Płyty szkła były osadzone w ten sposób na prowadnicach, że można było składać je w harmonijkę, otwierając całkowicie przestrzeń na niewielki taras. Sam pokój miał bardzo wysoki sufit, w kórym był świetlik, także światła było dużo. Sypialnia i drugi pokój, który służył mu za bibliotekę i gabinet, nie były już tak okazałe, ale był singlem, więc nie potrzebował wiele miejsca. Pomieszczenia były urządzone dość surowo, w nowoczesnym stylu, niemal pozbawiony ozdób, nie licząc jednego kilkucentymetrowego kaktusika w zielonej doniczce z wypisanym na niej czerwonym flamastrem imieniem Wacław.
    - Tam jest łazienka. - wskazał na pomieszczenie z boku, a sam udał się do kuchni, by wypić szklankę mleka z dosypką białego proszku, który przyspieszał usuwanie alkoholu z organizmy. Nie lubił mieć kaca, a ten proszek w połączeniu z białkiem w mleku, pozwalał skrócenie tego nieprzyjemnego stanu.

    OdpowiedzUsuń
  40. Umył twarz w kuchni. Obmył się pobierznie, bo zaledwie dwie godziny temu brał prysznic. Zawsze mył się dokładnie, zwłaszcza po wyjściu z pracy. Różne zarazki można przynieść ze szpitala. Poza tym, nie planował być singlem do końca życia. Czasem, kiedy obserwował znajomych, którzy od dawna byli w powaznych związkach, zaczynał odczuwać tę dziwną tęsknotę do tego by mieć do kogo wracać. Był sam od wielu lat. Z większością kobiet rozstawał się, kiedy one dowiadywały się że nie może z nimi wyjechac na wakacje, ze względu na siostrę. Nie rozumiały tego co dla niego było całkiem naturalne. Z mężczyznami było zupełnie inaczej. Oni albo chcieli związku opartego na sexie albo tylko jednorazowej przygody. A ci którzy byli chętni na coś poważniejszego, uważali go za sztywniaka, który nie umie się bawić i cieszyć życiem. Może mieli racje.
    Uśmiechnął się, widząc go znów w pokoju.
    - Ogólnie uważam, że jest nieco dla mnie za duże. Mnie wystarczyłby jeden albo dwa pokoje, ale jeśli kiedykolwiek sobie kogoś znajdę, będzie w sam raz.
    Zbliżył się do niego i nie odrywając spojrzenia od jego oczu, rozpiął do końca guziki jego koszuli.
    - chcesz się czegoś napić? Zaproponowałbym coś do jedzenia, ale nie chce cie otruć

    OdpowiedzUsuń
  41. [Dzień dobry. Przyszłam po wątek, skoro się tak pani ogłasza. Pomysłu jeszcze nie mam, chociaż wydaje mi się, że Selma z Perrym (o losie, teraz się zorientowałam, ze to przecież gruszkowy cydr! Ale smacznie!) mają dużo wspólnego, chociaż sami pewnie o tym wiedzieć za bardzo nie będą. Tak się zastanawiam, że chyba połączyć by ich można przez ex męża Sel,czy to zbyt banalne?]

    Selma

    OdpowiedzUsuń
  42. Nawet nie chodziło o to, że drażnili go ludzie, którzy byli zbyt tradycjonalni, by przyznać, że związki męsko męskie czy damsko damskie, były i będą, obecne w historii. Starożytność, dawne dzieje pierwszych cywilizacji, znacznie starszych niż chrześcijańskie, przyzwalały na to i nikt nie widział w tym szaleństwa ani choroby. Dla niego to było coś jak najbardziej naturalnego i normalnego, choć nie wypowiadał się w większości dyskusji na takie tematy. Ludzie nie rozumieli tego, że życie innych nie jest, nie będzie i nie musi być takie jak ich. To że niektórzy nie jedzą mięsa nie znaczy, że wszyscy mają zacząć spożywać wyłącznie warzywa.
    Spędził wystarczająco dużo czasu z niedoszłą żoną by stwierdzić, że chce czegoś innego od życia.
    Oddał mu pocałunek, na początku leniwie i powoli. Sprawdzał go i się bynajmniej nie zawiódł. Przesunął dłońmi po ciepłej skórze torsu, boków i pleców. Pogłębił nieco pocałunek, dając mu czas na reakcje.

    OdpowiedzUsuń
  43. Zamruczał cicho. Czasem nie mógł powstrzymać takich spontanicznych reakcji. Przylgnął do niego bardziej, ocierając się biodrami o jego biodra. Było przyjemnie. Choć sam wiedział, że potrafił być brutalny i szybki w tych sprawach. Wszystko zależało od jego humoru i tego na co jego partner się zgadzał. Teraz się nie spieszył, bo miał całą noc by poznać nowego towarzysza. Swierdził nawet, ze jak dobrze im ta noc pójdzie to może będzie utrzymywał z nim jakiś kontakt. To mogło być przyjemniejsze, wygodniejsze i lepsze dla nich obu niż szwendanie się po mieście, bo ludzie są zbyt różni by czuć się bezpiecznie.
    Odsunął sie na chwilę by znabrać tlenu. Wsunął kolano między jego uda i lekko napierał ne jego krocze. Rozpiął mu przy tym pasem i rozporek. Znów go pocałował i znów wpuścił jego język do ust. Ugryzł go w język, przez chwilę unieruchamiając i uśmiechnął się zadziornie.

    OdpowiedzUsuń
  44. [O losie, wybacz. Po prostu przyznaję, że ostatnio wśród dziewczyn piszących na grupowcach pojawił się nowy trend homoseksualnych panów i wrzuciłam Cię do tego samego worka.
    Cóż, tak sobie myślę, że może Perry z Violin'em mogliby być przyjaciółmi? Przynajmniej nie byłoby nudno bo zapewne nasze postacie od razu byłyby do siebie nieco negatywnie (albo nawet nie nieco!) nastawione i zmuszone do przebywania w swoim towarzystwie przekonały by się, że nie taki diabeł straszny.
    Tylko nie wiem kiedy panowie mieliby się zaprzyjaźnić, ponieważ ex Sel jest francuzem.
    I może by banalnie ich zamknąć w windzie w trakcie jakiejś awarii, chociażby w urzędzie? Wtedy nie mogliby od siebie uciec :D]

    Selma

    OdpowiedzUsuń
  45. Korek już nie był taki wspaniały, jak jeszcze kilka chwil temu. Bębnienie palcami o kierownicę nie przynosiło ulgi, a White, jak na ironię, szedł z szybkością Usaina Bolta. W końcu coś z przodu ruszyło i Terry udało się dogonić mężczyznę, który akurat w tym momencie przejrzał się w szybie jej samochodu. Istniała tylko szansa jedna na dziesięć tysięcy, że zauważy ją i zapamięta, więc nie zawracała sobie głowy zasłanianiem twarzy. Może dostrzegłaby w tym przypadku jakiś ukryty sens, gdyby jej myśli nie zajmowała nieznosząca opóźnień potrzeba.
    - Szybciej – wyszeptała przez zaciśnięte zęby.
    Ku jej nieoczekiwanej radości White wszedł do cukierni. Terry odetchnęła z ulgą, zatrzymując samochód. Wyskoczyła z niego i wolnym krokiem – wbrew zaleceniom pęcherza – ruszyła do lokalu. Omiotła wzrokiem długą kolejkę, szukając White’a. Stwierdziła, że ma około dziesięciu minut na skorzystanie z toalety. Łazienka była utrzymana w czystości. W kabinie przebywała w tej chwili jedna osoba, która wyszła po kilku sekundach. Sinclair z prawdziwą rozkoszą zrobiła siku, umyła ręce i wyszła z toalety. Ponownie odszukała wzrokiem White’a. Ekspedientka wręczała mu kubek z gorącym napojem. Terry wyszła z cukierni jak gdyby nigdy nic.
    Wsiadła do samochodu. White ponownie pojawił się na ulicy i ruszył przed siebie. Ruch przyspieszył, Terry musiała jechać szybciej, co chwila tracąc mężczyznę z oczu. Było tysiące miejsc, do których mógł się udać, ona założyła, że to firma jest najprawdopodobniejszym celem jego wędrówki. Zatrzymała auto na parkingu nieopodal siedziby korporacji, skąd miała dobry widok na wejście. Zgodnie z jej przewidywaniami White się pojawił. Wszedł do środka, a ją samą zostawił z rozterką. Dzisiaj miała tylko go śledzić i szukać ewentualnych kochanek, a nie sprawdzać jego pracę w firmie. W ogóle czego od nich oczekiwał Shawn? Dokładnego raportu z postępów zięcia? Czy opinii szefostwa? Szlag by to.
    Zaczęła bębnić palcami w kierownicę. Wszystko gładko poszło. Takie sytuacje trzeba wykorzystywać. Decyzję podjęła w jednej sekundzie, natychmiast zmieniając buty sportowe na eleganckie szpilki, wyrzucając z torebki niepotrzebne rzeczy, a wkładając teczkę z różnymi dokumentami przygotowanymi na takie właśnie okazje. Pomalowała usta szminką i wysiadła z samochodu, czując się naprawdę, naprawdę głupio. Wrzuciła kluczyki do torebki, którą założyła na ramię i ruszyła w stronę wejścia do budynku.
    Ochroniarz jedzący pączka był jedyną osobą, którą mogła zapytać o drogę. Jeśli jego zadaniem było zatrzymywanie nieznanych mu osób, wolała nie przemykać chyłkiem, zdając się na ślepy los. Podeszła do biurka, uśmiechając się delikatnie do mężczyzny.
    - Dzień dobry – przywitała się grzecznie. – Czy może mi pan powiedzieć, gdzie znajdę biuro Perry’ego White’a? Jestem umówiona na rozmowę kwalifikacyjną – dodała słodkim głosikiem, trzepocząc lekko rzęsami, co sprawiło, że czuła się jeszcze głupiej niż kilka minut temu. Na szczęście takie triki przynosiły rezultaty i ochroniarz wpatrzony w jej biust wymamrotał numer piętra. Terry podziękowała mu z szerokim uśmiechem i nacisnęła przycisk przy windzie. W myślach układała sobie kłamstwo, którym poczęstuje każdego, kogo spotka na swojej drodze.

    OdpowiedzUsuń
  46. Dawno nie czuł się tak bardzo potrzebny. Miał wrazenie, że to co się teraz dzieje, na bardzo długo zapadnie w ich pamięć, choć zdawał sobis sprawe, że jest jednym z wielu. Ale teraz chciał myśleć i wierzyć w to, że jest wyjątkowy i kimś waznym dla Perrego.
    Pragnął go i nie wątpił w to, że jego towarzysz o tym wie. Dobrze, że nie rozrzucali po mieszkaniu swoich ubrań. Bieganie i szukanie części garderoby było drażniące, choć często zabawne.
    Wplutł mu palce we włosy i zacisnął je mocno. Nie sprawiał mu bólu. Chciał po prostu mieć go bliżej.
    Zdarzały mu się dziwne przygody w różnych miejscach, które czasem nie konarzyły się nawet z sexem i były nawet na to zbyt niewygodne. Ale mimo to preferował łóżko. Miękkie i wygodne, z czystą pościelą. Więc teraz pociągnął go w stronę swojej sypialni.

    OdpowiedzUsuń
  47. [Taak, domyślam się, że nie pierwszy i z pewnością nie ostatni! Z drugiej strony powinieneś to wykorzystywać! Masz łatwiej w znajdywaniu wątków!
    Rewelacyjnie. Wszystko brzmi wspaniale, fakty pasują, to ja zaczynam.]

    Selma Vestergaard miała być znaną na całym świecie pianistką. Miała jeździć po świecie i dawać koncerty w najważniejszych filharmoniach świata. Miała wydać mnóstwo płyt a jej nazwisko miało być rozpoznawane przez każdego miłośnika muzyki klasycznej. Skończyła w Perth. Jej nazwisko było prawie chlubą tutejszej filharmonii a największy sukces Selmy to umieszczenie jej nazwiska na plakatach, które były bardziej obskurne niż miejsca w których były wywieszane.
    Życie nie było bajką i o tym Selma przekonała się już niemalże rok temu, kiedy nie dość, że przyszło jej się rozwieźć, to na dodatek musiała jakimś cudem utrzymać swoje nowe mieszkanie. - Za dużo pracy włożyła w urządzanie jego aby spisać je na straty. Angaż w filharmonii był idealną alternatywą, jednak jak się z czasem okazało wcale nie tak dochodową jak to się mogło z początku wydawać. Najlepiej było zaprzedać duszę diabłu, co Vestergaard zrobiła przy pierwszej lepszej okazji, kiedy tylko dostała propozycję aby zagrać na firmowym przyjęciu. I tak się zaczęło. Grywała więc w hotelach i restauracjach, na firmowych imprezach, świetnie się przy tym bawiąc. Była to idealna okazja do wypicia kilku nadprogramowych drinków i pocieszenia się z własnego życia (o dziwo czasem nawet się to zdarzało).
    Jutro miała mieć kolejny koncert. Wystarczyło pojawić się na próbie, sprawdzić czy fortepian jest przygotowany i już po pół godzinnie mogła czekać na windę, opierając się o ścianę. Cieszyła się na jutrzejszy występ, ludzie z korporacji często traktowali ją jak prawdziwą gwiazdę, chcąc chyba dowartościować samych siebie. Niezależnie od powodów takiego traktowania było to naprawdę miłe.
    Krótki dźwięk, drzwi windy się otwierają.
    Pamiętała o tym aby wejść do kabiny dalej jeszcze się nie garbiąc, dopóki nie zamkną się drzwi. Wcisnęła parter i już zaraz miała odjechać, jednak drzwi ponownie szeroko się otworzyły i do windy wszedł mężczyzna. Znany jej mężczyzna. Nie wiedziała co robić. Z początku rozchyliła nieświadomie i w zdziwieniu usta, chcąc się przywitać, jednak nie udało jej się wydobyć żadnego dźwięku, może jej nie rozpozna i pojadą na sam dół udając, że wcale się nie znają. Tak chyba byłoby lepiej.
    - Cześć Perry. – Powiedziała jednak, przyklejając do twarzy ten piękny uśmiech, którym zawsze obdarowywała widownie podczas aplauzu.

    Selma

    OdpowiedzUsuń
  48. [ Wzięłam urlop, więc na razie nie pojawią się odpisy z mojej strony. Gabrielle to interesująca postać, jednakże jest mi przykro to mówić, ale nie spełniła ona moich oczekiwać :( Prowadzę jedynie wątek mąż-żona, gdyż jakoś nie udało mi się zdobyć więcej propozycji... Postaram się wrócić jak najszybciej i znaleźć wenę na Gabrysie. ]

    Gabrielle

    OdpowiedzUsuń
  49. Nie spodziewała się ani uśmiechu z jego strony, ani przyjaznego powitania. Jej były mąż znany był z tego, że umiał zmanipulować każdego, więc prędzej na przywitanie spodziewałaby się raczej oskarżeń, że celowo poroniła aby odebrać Gerardowi możliwość zostania ojcem jej dziecka. A później była przekonana, że chyba jednak się przesłyszała, kiedy z jego ust padło pytanie o szanownego pana Violina. Najwidoczniej po prostu nie znała Perrego z tej strony. Z resztą o czym tu mówić, ona go prawie w ogóle nie znała. Ot jeden z miliona poznanych osób podczas jej krótkiego, ale owocnego pobytu w Paryżu.
    Uśmiech momentalnie zszedł z jej twarzy a usta zacisnęły się w wąską linię, chociaż na niewiele się to zdało. Raptem na dwie sekundy milczenia.
    - Mógłbyś sobie darować. – Powiedziała tylko, zaciskając jednak drobne dłonie w pięści, modląc się aby nie wybuchła tutaj, w hotelu, w którym przecież jutro ma koncertować. Bycie gwiazdą zobowiązuje. Najbardziej do robienia przedstawienia. Spojrzała w jego kierunku, mrużąc przy tym oczy zupełnie jak kot chwilę przed atakiem na mysz, zupełnie jak morderca sekundę przed rzuceniem się na swoją ofiarę. Takie miała przyjemne skojarzenia, ale stała dalej, jak stała z nogami skrzyżowanymi, jakby powstrzymywała się od posikania. Takie przyzwyczajenie, walka z kompleksami. Nie była to jednak nazbyt stabilna pozycja i kiedy winda zatrzęsła się, Selma poleciała do przodu, wpadając prosto na metalowe drzwi. Doprawdy, jeżdżenie windą to świetna zabawa. Vestergaard spojrzała gniewnie na ekran wyświetlający piętro na którym się znajdują, jednak w tym momencie nie pokazywał on zupełnie nic. Zaczęła więc wciskać wszystkie przyciski po kolei, modląc się w duchu aby ta winda tylko udawała, że się zepsuła. – No zrób coś! – Warknęła (dość głośno) w stronę mężczyzny, uderzając kilkakrotnie palcem w przycisk alarmu. Utkną tu na wieki. Z pewnością to zaplanował, działał na zlecenie Gerarda, który chciał zamordować ex żonę, nie mogło być inaczej.

    [Zdecydowanie nie masz mnie za co przepraszać i tyle w temacie.
    Sama jestem w minusowej formie
    +Jeszcze jedno pytanie, Selma ma wiedzieć, że Perry woli panów?]

    Selma

    OdpowiedzUsuń
  50. Jego ciało zaczęło reagować na jego dotyk przyjemnym mrowieniem i dreszczami. Nieczęsto zdarzało mu się spotkać kogoś takiego, kto instynktownie wiedział, co mu się spodoba. Gabriel należał do tego niedużego grona ludzi, którzy lubili dotyk. Większość nie przepadała za przytulaniem się, trzymaniem za ręce czy zwykłym przytulaniem. Sam, oddając się swojemu wieczornemu hobby kolekcjonowania filmów, wolał mieć kogoś obok, niż siedzieć samemu i nie mając się o kogo ogrzać. W tej kwestii wydawał się bardziej zniewieściały niże sugerował to jego wygląd czy sposób bycia. Mężczyźni nie chcą się zmieniać, nie chcą się przyznać do tego, że trwały związek wiele zmienia w ich życiu. Ale każdy, kiedy się zakocha czy zauroczy, kiedy z kimś jest, stara się dbac o tą osobę, być pomocnym, dobrym i czułym, by chłonąć swoją obecność. Wielu uważa że to "ciotowate" i utracenie swojej męskiej dzikości.
    Błądził dłońmi po jego ciele, szuakjąc miejsc, które sprawiają mu najwięcej przyjemności. Wydawało mu się że znalał ich kilka. Przez chwilę drażnił dłonią jego czlonka, by potem zgrabnie wziął go do ust.
    Obaj byli podnieceni i żaden tego nie ukrywał.

    OdpowiedzUsuń
  51. Nie czuł wstydu, który zwykle towarzyszył przy stosunkach z nieznanymi sobie osobami. Wielu poddawało się temu uczuciu, bojąc się go i odpuszczali. Szukali na siłę kogoś do związku by móc się tego pozbyć i choć przez chwilę poczuć się szczęśliwymi.
    Całował go mocno i długo. Miał go teraz dla siebie całego. Potem pewnie będzie musiał się dzielić, o czym teraz nie chciał myśleć. Ich ruchy stawały się coraz bardziej zaborcze i energiczne. Otarł się o niego zachęcająco. Mógł być na dole, nie przeszkadzało mu to. Lubił różnorodność a zwykle to on dominował. Sięgnął jeszcze po żel by było im łatwiej i przyjemniej.
    Najpierw było lekko i przyjemnie, ale kiedy rozciągnął go bardziej jęknął przeciągle. Rozluźnił się bardziej, kiedy poczuł jak coś większego i twardszego na niego napiera.
    - Mocniej... Lubię te chwilę bólu przed.

    OdpowiedzUsuń
  52. Selma należała do kobiet nieporadnych. Podobno wyglądała na delikatną, niemal eteryczną, zachowywała się jak wulkan, który w każdym momencie może się przebudzić a później wszystko zalać lawą, pustosząc co tylko stanie jej na drodze, a w praktyce była naprawdę bardzo nieporadna. Mało komu przychodziło to do głowy, ponieważ osoba, która jest w stanie ogarnąć osiemdziesiąt osiem klawiszy, prawdopodobnie jest w stanie ogarnąć wszystko. Bzdura. Selma miała problem z wkręceniem żarówki, nie wspominając już o zawieszeniu obrazka czy przymocowaniu półki. Nawet youtube ze swoimi instrukcjami nie był w stanie jej pomóc, tym sposobem trzeba było angażować mężczyzn. Kobiety wcale nie były chętne udzielać bezinteresownej pomocy, stąd też właśnie u Selmy owe stereotypy.
    - Przynajmniej robię cokolwiek. – Odwarknęła, szukając w torbie telefonu. A kiedy już w końcu udało jej się wyłowić zgubę okazało się, że i ona zasięgu nie ma. – Utknęliśmy! – Zawołała, niczym Kasandra, zwiastując apokalipsę. – Umrę w windzie z przyjacielem ex męża! – Czuła jak wzbiera w niej złość, wywołana bezsilnością i mężczyzną stojącym obok. Momentalnie zacisnęła dłonie, wbijając paznokcie w miękką skórę a później, ot tak zaczęła tupać. Uspokoiła się zaledwie po kilku sekundach, uświadamiając się, że jeszcze chwila i ta cholerna winda w ogóle się zarwie.
    - Nie masz co tak na mnie patrzeć. – Spodziewała się, że ma ją za idiotkę. Zapewne już wystarczająco dużo nawymyślał mu jego przyjaciel a teraz jeszcze ona sama urządziła mu małe przedstawienie, jednak wcale nie zamierzała się tego wstydzić. Owszem, po prostu była ostatnio trochę impulsywna. Może minimalnie nie radziła sobie z emocjami, jednak on nie był osobą, która mogła ją oceniać. A skoro już to zrobił to ona i tak ma gdzieś tą jego ocenę. Tak przynajmniej próbowała się przekonać, ponieważ z prawdą to niewiele miało wspólnego.

    [O losie, może lepiej niech Sel ich o nic nie osądza bo już jest wystarczająco biedna a takie podejrzenia potrafią zniszczyć życie, którego ona już nie ma. W każdym razie sama nie wiem, wyjdzie w trakcie, jeśli nie masz nic przeciwko ;>]

    Selma

    OdpowiedzUsuń
  53. Czego by nie powiedzieć o szanownym panie ex mężu, to jednak jego największy plus był taki, że był szczery. Zapewne Selma (jak przynajmniej jej się wydawało) nie zniosłaby informacji, że jest zdradzana. Gdyby okazało się jeszcze, że z mężczyzną, to zapewne zabiłaby całą trójkę. Z początku Gerarda, później kochanka, następnie jeszcze raz Violina a na samym końcu siebie. Ukrywanie swojej orientacji poprzez wykorzystywanie innej osoby, było chyba najgorszą opcją na zranienie tej drugiej (zapewne niezmiernie zakochanej) osoby. Zwykłe tchórzostwo połączone z wykorzystywaniem. Za coś takiego powinni kastrować. Albo przynajmniej zamykać w więzieniu.
    Selma westchnęła głęboko, osuwając się na podłogę co było śmiałym posunięciem, zważając na białą sukienkę. Do odważnych jednak świat należy! Wyciągnęła nogi przed siebie, krzyżując je w kostkach i oparła głowę o ścianę.
    - Prędzej pomyślą, że celowo zatrzymaliśmy windę, żeby nie płacić za pokój. - Oznajmiła, jak zwykle rozpatrując wszystkie najgorsze i najbardziej czarne scenariusze. - A później stwierdzą, że jesteśmy odpowiedzialni za uszkodzenie windy i nas pozwą. - Może i ponisła ją fantazja, jednak była to jedna z jej niebywałych umiejętności wymyślania nieprawopodobnych, trochę absurdalnych i źle kończących się historii. Gdyby podążyć tym tokiem rozumowania to prędzej za piętnaście minut będzie w windzie pierwszy trup. Z drugiej strony, gdyby los naprawdę chciałby ją pokrzywdzić to zamiast Perrego siedziałby tu Gerard. I tym sposobem nawet ucieszyła się, że może patrzeć właśnie na niego!

    Selma

    OdpowiedzUsuń
  54. Oddawał mu się bez zbędnych słów ani gestów. Nie lubił udawać, że coś sprawia mu mniej czy więcej bólu lub przyjemności. Uważał że to niepotrzebne, choć wielu bawiło się w nieudolnych aktorów, wrzeszcząc i jęcząc jak szaleni. Było dobrze, nie mógł zaprzeczyć. Perry idealnie trafiał w stercz, wywołując przyjemny dreszcz na ciele. Pulsowanie rozchodziło się i stawało coraz bardziej wyczuwalne. Obaj już sapali i pojękiwali. Gabriel czuł narastającą potrzebę spełnienia, płynącą nie tylko od niego ale i od Perrego. Zacisnął dłonie na pościeli i jęknął głośniej. Czasem podniecenie wywoływało ból kiedy nie można było osiągnąć szczytu. Teraz było inaczej. Obaj nie mogli się już tego doczekać. Zacisnął się na nim mocniej. Spojrzał na jego twarz przyglądając się uważnie kochankowi. Przez owładnięte rozkoszą myśli przeszło mu, że Perry go interesuje nie tylko jako kochanek. Może gdyby ich znajomość zaczęła się nieco inaczej, poznaliby się lepiej. Choć sex na początku tego nie wyklucza wcale.
    Uśmiechnął się do niego i przymknął powieki. Wygiął się bardziej i jęknął głośniej. Nie trwało długo nim obaj doszli. Gabriel przesunął dłoń do swojego człona czując wilgoć nasienie i powoli ustające pulsowanie. Pociągnął go do siebie i pocałował mocno. Czuł, ze jest zmęczony, ale chyba jeszcze nie wystarczająco.
    - Zostań na noc...

    OdpowiedzUsuń
  55. Nie miał nic do stracenia. Wątpił, że mężczyzna go okradnie, bo oprócz telewizora i laptopa, nie było zbytnio co kraść. Krzywdy mu raczej też nie zrobi. Gdyby chciał, nie kochałby się z nim, albo zrobiłby to w trakcie lub tuż po. Brakowało mu towarzystwa w łóżku i nie chodziło tu tylko o sex. To była dziwna potrzeba by móc się obok kogoś zasnąć i obudzić. Nie miał też komu zrobić rano kawy, a spędzanie samotnie poranków już mu się znudziło. Kawa, gazeta, jakieś śniadanie, albo po prostu bieg do pracy, kiedy wzywano go do nagłych przypadków. Miał określoną ilość pacjentów, kórzymi musiał się zająć. By zminimalizować ilość błędów popełnianych czasem przez lekarzy, każdy pacjent miał przypisanego jednego lub dwóch lekarzy, którzy się nimi zajmowali. On obecnie miał ich niewielu, bo wciąż się wdrażał i większość tych, których otrzymał odesłał na oddział onkologii. Patrzenie na umierających ludzi z ogarniającą, wszechobecną bezsilnością było jednym z najgorszych uczuć.
    Oddechy zaczynały się im uspokajać i wyrównywać. Oddawał mu pocałunki równie mocno. Teraz było na prawdę dobrze.
    Perry nie musiał długo czekać. Gabriel podniósł się i dołączył do niego. W kabinie prysznicowej mieścili się bez większego problemu. Kłęby pary wypełniły łazienkę. Gabriel objął kochanka od tyłu. Jedną dłonią obmywał powoli jego tors i brzuch, a drugą genitalia. Jako nie mógł się powstrzymać by znów go nie dotknąć. Pocałował go kilka razy w szyję.
    - Zadzwonisz później? - spytał, jakby z innej bajki.

    OdpowiedzUsuń
  56. Sam nie lubił słyszeć tego pytania, choć niewielu o to pytało. Z jednej strony sam mógł zadzwonić, ale nie lubił być tym, który rozpoczyna taką znajomość. Miał wtedy wrażenie, że niszczy komuś spokój i wchodzi w jego życie, co ten drugi może wcale nie chcieć. Niewielu było odważnych by powiedzieć w prost, że to był tylko raz i nic więcej. Ale Gabriel cenił sobie szczerość.
    Rozwiesił wilgotne ręczniki na krześle i skrzydle drzwi. I tak ich nie zamykał, a tam nie przeszkadzały nikomu. Znów padł na łóżko z Perrym, choć tym razem nie z tym samym celem co poprzednio. Oparł głowę na poduszce, między jego ramieniem i szyją. Słuchał rymu bicia serca i obserwował ruchy klatki piersiowej. Uśmiechnął się do siebie. Właśnie sprawdzał instynktownie prace serca i płuc tego człowieka. Pogłaskał go po piersi, palcem bawiąc się chwilę jego sutkiem.
    Uśmiechnął się szeroko, słysząc jego słowa.
    - Się odezwał ten, co podrywa obcych facetów. Może przyjazd tu nie okażę się tak bardzo nietrafiony jak mogłoby się wydawać...

    OdpowiedzUsuń
  57. Zasnął przy nim zrelaksowany i odprężony. Było mu dobrze, choć właściwie nie powinno. Nie znał Perrego tak jak powinien, ale dziwnie mu zaufał.

    Wstał bardzo wcześnie. Przyzwyczajony był do porannych pobudek, nawet jak nie miał dyżurów. Wyczołgał się z łóżka i raz jeszcze spojrzał na kochanka. Wyglądał tak jak go zapamiętał, więc nie było źle. Właściwie nawet dobrze. Wdział luźne spodnie od piżamy i wszedł do kuchni. Nastawił ekspres, robiąc dwie kawy. Dwie, nie jedną. Miła odmiana. Uśmiechnął się lekko. Wziął jeden z kubków i postawił na szafce nocnej przy łóżku. Usiadł na skraju łóżka i przeczesał palcami włosy Perrego, chcąc go obudzić.

    OdpowiedzUsuń
  58. :)

    W windzie dodatkowo rozpuściła włosy, chowając gumkę do kieszeni spodni. Przeczesała je palcami, uznając, że w ten sposób wygląda zdecydowanie młodziej. A czerwona szminka tworzyła iluzję. Theresa Sinclair nigdy nie malowała ust na czerwono, Kate Fisher robiła to każdego ranka. Przejrzała się w lustrze, powtarzając plan. Wejdzie do biura, zachowując się możliwie jak najpewniej. Pokręci się chwilę, może przedstawi się jako dziennikarka, jak dopisze szczęście znajdzie jakieś akta, a jak nie to po prostu zorientuje się w sytuacji. Tysiąc dolarów piechotą nie chodzi.
    Jeśli ktoś zaprowadzi ją do gabinetu White’a, jakoś sobie poradzi. Jakoś.
    Cholerny Shawn.
    Cholerny Thomas.
    Cholerna ona, że jej wpadł do głowy taki głupi pomysł.
    Ostry dźwięk oznajmił przybycie windy na właściwe piętro. Drzwi otworzyły się, ukazując typowo korporacyjną przestrzeń. Okna z widokiem na całe Perth, szkło, mnóstwo szkła. Zrobiła dwa kroki naprzód, drzwi zamknęły się bezgłośnie za mężczyzną w garniturze. Zamierzała ruszyć do przodu, do bliżej nieokreślonego celu. Ale stanęła przed nią niska blondynka. Uśmiechnęła się do niej. Terry nerwowo odwzajemniła przyjazny gest.
    - Pani na rozmowę kwalifikacyjną? – zapytała aksamitnym głosem.
    - Tak – odparła, błyskając zębami. Wyciągnęła dłoń. – Kate Fisher.
    Blondynka przedstawiła się również i poprowadziła ją przez korytarze. Mijały po drodze pracowników firmy. Terry starała się sprawiać wrażenie pewnej siebie dwudziestosześciolatki, a tymczasem w jej trzydziestoletnim umyśle brzęczał ostrzegawczy dzwonek. Trudno będzie wyplątać się z tej sytuacji. Zadaniem niewykonalnym wydawało jej się w tym momencie nawet wyjście z budynku. Powinna była zostać w samochodzie.
    Obcasy blondynki i jej szpilki stukały po podłodze w jednym rytmie, łącząc się w jakąś pokręconą symfonię. Lewa dłoń ściskająca pasek torebki zawieszonej na ramieniu zaczęła się pocić. W końcu dotarły do drzwi z tabliczką z nazwiskiem White i jego stanowiskiem.
    - Tędy, tutaj – wskazała blondynka.
    Terry uznała ją za wyjątkowo pomocną osobę, po czym weszła do środka. W centrum stało biurko zawalone papierami, które w tym momencie sprzątał Perry White.
    - Dzień dobry – przywitała się, unosząc kącik ust. Kate Fisher powinna być wesoła.
    Teraz będzie o wiele trudniej. Wszystko skomplikowała. Głupia była.
    Kate Fisher stała przy drzwiach, czekając na jakikolwiek gest czy słowo, które skierowałoby ją do biurka lub z powrotem na korytarz. Gdziekolwiek. Byleby nie stać w zawieszeniu.

    OdpowiedzUsuń
  59. Parsknął śmiechem. Sam wychodził z założenia, że jeśli śpi się z kimś ciekawym a wcześniej uprawiałoby się z nim sex, to nawet klepisko byłoby wygodne. Ale tym się już nie podzielił, bo mógłby się wydawać zbyt arogancki. Był ładny dzień, to musiał przyznać. Temperatura była dość wysoka, ale chłodny, wilgotny wiatr znad wybrzeża, nadawał powietrzu przyjemnej rześkości. Przez uchylone okna wpadał wiatr niosąc ze sobą dziwnie słodkawy, ale przyjemny kwiatowy zapach.
    - Nie wiem o której zwykle wstajesz. Ale ja niestety wstaje bardzo wcześnie. Nie wyrzucam cie, żeby nie było nieporozumień. - uśmiechnął się szerzej i przeniósł się do kuchni. Wziął łyk mocnej kawy. Otworzył lodówkę w poszukiwaniu czegoś jadalnego. Zwykle żywił się na mieście i w biegu. Ale coś tu się zawsze znajdzie.
    - Zjesz coś? Na co masz ochotę?

    OdpowiedzUsuń
  60. Gdyby tylko Selma wiedziała jak Perry traktuje swoją żonę to zapewne zrobiłaby wszystko żeby w tym momencie winda spadła a pan White doznał wielu uszkodzeń wewnętrznych i później umierał długo i boleśnie. I gdyby tylko Vestergaard jeszcze żyła to skakała by po nim, wiedząc, że to i tak za mała kara. Całe szczęście jednak nie miała pojęcia co Perry wyczynia, dzięki czemu był bezpieczny.
    Selma wpadała we wściekłość za każdym razem kiedy ktokolwiek zaczynał temat Gerarda. Nie była to kwestia cierpienia z powodu jego utraty a raczej złości jaką w tym momencie darzyła ex męża. Słyszała, że wrócił do Perth i od tego momentu nosiła się z zamiarem napadnięcia go, jednak na to wciąż brakowało jej odwagi. Nie wspominając, że perspektywa zrobienia mu prawdziwej krzywdy stawała się coraz bardziej realna. Zabrał jej wszystko, zniszczył jej samo życie a później nie potrafił się z tym zmierzyć przez co nie pokazał się na żadnej z dwóch rozpraw rozwodowych. Z resztą na tej dotyczącej podziału majątku również nie. I Selma dałaby sobie rękę uciąć, że z pewnością nie było to za sprawą wyrzutów sumienia.
    Tak więc nie widziała go od ponad roku, od momentu kiedy trafiła do szpitala w trakcie poronienia i z dnia na dzień złość na niego rosła. Chodziła jak bomba, czekając tylko na moment kiedy ma wybuchnąć, ale on wciąż nie następował.
    Nie wyglądasz na Jamesa Bonda. - Stwierdziła tylko, uważniej mu się teraz przyglądając. Owszem, przystojny to on był, więc może i by się nadawał na drugiego agenta 001, ale jakoś nie wierzyła aby udało mu się dzięki temu odsunąć drzwi windy. Siedziała więc dalej, zupełnie tak samo jak mężczyzna, uważając, że znacznie lepszym wyjściem w tej sytuacji będzie poczekanie na moment aż ktoś się zorientuje, że są tu zamknięci. - Dobra, spróbujmy. - Powiedziała jednak wbrew wszystkim swoim przekonaniem, mimo to nie ruszając się z podłogi. Chyba to on powinien rozpocząć akcję ratunkową, tym bardziej, że przecież palce były najważniejszą częścią jej ciała. Jeszcze tylko tego brakowało aby którykolwiek z nich się złamał. Wtedy właściwie warto byłoby zamordować Perrego, poszłaby do więzienia i miała wszystko z głowy, ponieważ na scenę z pewnością już by jej się nie udało wrócić.

    Selma

    OdpowiedzUsuń