Keith Sullivan
25 lat, mechanik samochodowy, niedoszły nauczyciel fizyki, prawny opiekun doprowadzającej go do bólu głowy nastolatki.
I spraw, by miał dobre życie.Wybij mu z głowy tego chłopca, którego zdjęcie ma na tapecie w telefonie i pozwól, by co dnia budził się przy kobiecie, która będzie o kochać, ściskał gromadkę ślicznych zdrowych dzieci, szedł do pracy, która będzie go uszczęśliwiać, nie zaznał chłodu, bólu, głodu ni nędzy. Spraw, by zobaczył, że próbowaliśmy wychować go na dobrego, prawego człowieka, uświadom mu, że wszystko, co on odbierał jako wymierzone przeciwko niemu, robiliśmy dla jego dobra. Daj mu siłę, by się nawrócił i zbaw go ode złego.
25 lat, mechanik samochodowy, niedoszły nauczyciel fizyki, prawny opiekun doprowadzającej go do bólu głowy nastolatki.
I spraw, by miał dobre życie.Wybij mu z głowy tego chłopca, którego zdjęcie ma na tapecie w telefonie i pozwól, by co dnia budził się przy kobiecie, która będzie o kochać, ściskał gromadkę ślicznych zdrowych dzieci, szedł do pracy, która będzie go uszczęśliwiać, nie zaznał chłodu, bólu, głodu ni nędzy. Spraw, by zobaczył, że próbowaliśmy wychować go na dobrego, prawego człowieka, uświadom mu, że wszystko, co on odbierał jako wymierzone przeciwko niemu, robiliśmy dla jego dobra. Daj mu siłę, by się nawrócił i zbaw go ode złego.
Całe życie hodowany na porządnego człowieka; ścieżka, którą miał kroczyć ustalona z góry przez nadopiekuńczych rodziców. Miał wraz z bratem poprowadzić rodzinny warsztat samochodowy, przygotowywano go do tego od zawsze. Ostatecznie zrobił wszystkim niespodziankę, uciekł na drugi koniec świata by studiować fizykę i spełnić swoje marzenia o zostaniu nauczycielem; nic z tego jednak nie wyszło, trzy miesiące temu, po tragicznej śmierci brata i ojca wrócił do Perth, by zająć się rodzinnym biznesem i piętnastoletnią, ergo niewiele młodszą od niego, bratanicą. Próbuje na nowo odnaleźć się w mieście i przypomnieć sobie, jak powinno działać to, co auto ma pod maską. Od czasów szkoły średniej nie był na randce ani na imprezie, w piątkowe wieczory ogląda niskobudżetowe horrory, a w sobotnie noce gra w Heroes III. Od lat jest tym samym nieśmiałym, miłym, spokojnym i szalenie nieodpowiedzialnym dzieciakiem z sąsiedztwa, który z dnia na dzień miał stać się sumienny, ale coś mu nie wyszło i wciąż boi się, że w końcu wszystko spierdoli.
Pamiętnik
[Podejście drugie, tym razem obiecuję nie nawalić. :)]
Pamiętnik
[Podejście drugie, tym razem obiecuję nie nawalić. :)]
[Cześć! Razem z Rubenem trzymamy kciuki za to, aby tym razem się udało.]
OdpowiedzUsuńRuben vd Vaart
[Aww, Heroes III. Jak Anies będzie mógł grać nekropolią, to będzie siedział do niedzielnego wieczoru. Nasi panowie mogliby znać się ze szkoły średniej i spotkać po latach. Witamy.]
OdpowiedzUsuńAnies Kivilahti
[Dzień dobry. Życzę duużo weny i zapraszam do Selmy!
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam czy Keith jest typem osoby, która mogłaby zostać polecona Sel jako złota rączka? Tak mi się skojarzyło skoro jest mechanikiem :3]
Selma
[Dziękuję bardzo.
OdpowiedzUsuńCóż, Ruben samochodu nie posiada, natomiast ma na głowie dwójkę nastolatków, swoich kuzynów. Kombinujemy coś z nimi i siostrzenicą Keitha, czy idziemy w coś innego?]
Ruben vd Vaart
[A bratanica to raczej w miarę normalna jest, czy jakaś postrzelona?]
OdpowiedzUsuńHarriet
[W takim razie słuchaj mnie uważnie.
OdpowiedzUsuńCzęść pierwsza: tata Harriet może mieć jakieś tam swoje ukochane auto, nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, ale będzie mieć. Wysiądzie z dnia na dzień, więc mężczyzna wpada w rozpacz, mama tylko przewraca oczami, tato, a ten jej wujek nie jest czasem mechanikiem?; ojczulek się upiera, że wszystko robi sam, choćby miał się zarobić na śmierć i chociaż w sytuacji faktycznej samochodu orientuje się może tylko względnie dobrze. W każdym razie na pewno nie chodzi o pusty bak albo padnięty akumulator, sprawa jest nawet całkiem poważna. Córeczka patrzy tylko z boku, żeby sobie krzywdy przypadkiem nie zrobił.
Część druga: dziewczyny się kumplują. Nie jakoś bardzo, ale cześć sobie powiedzą, czasem coś do siebie napiszą tu i tam, pogadają, kiedy spotkają się na przystanku, ponarzekają, pośmieją się, ogólnie nic większego. Tylko Harriet traktuje ją na równi sobie (bo chociaż są to tylko dwa lata, różnica czasem jest ogromna; albo tak się przynajmniej niektórym wydaje), może nawet jako dojrzalszą i bardziej doświadczoną, pomijając te skłonności do buntu.
Część trzecia: ojczulek nie daje sobie rady z naprawą samochodu, ale przecież się nie przyzna. Mama mruga przy obiedzie do Harriet, że ma to jakoś ogarnąć, więc dzwoni potem do koleżaneczki i pyta, czy wujaszek ma chwilkę i mógłby to jakoś ogarnąć. Jest ósma, może dziewiąta wieczorem, ale tak, właśnie przyszedł, już się zbieramy.
Część czwarta: bratanica kłóci się po drodze z Keithem, zaczyna mieć pretensje o wszystko i wszystkich, więc kiedy trafiają na miejsce, nawet nie wita się z Harriet, tylko idzie prosto do kuchni – bo pani Morgan robi co piątek ciasto, a ona zawsze jest mile widziana.
Część piąta: tacie krwawi serce, że ktoś ma go wyręczać, więc z urażoną dumą zaszywa się w salonie; z drugiej strony, nie pozwoli bezkarnie grzebać obcemu w swoim cudeńku, choćby miał to robić tylko w ramach czysto badawczych, więc każe iść córce z nim (w końcu jej koleżanka i tak gawędzi sobie z jej mamą w kuchni). No to idzie, bo po co ma się sprzeciwiać?
Część szósta: jest niezręcznie i cicho, bo on jest przecież nieśmiały, a one młodsza i go nie zna, więc ledwie próbuje zacząć jakąś rozmowę.
Koniec. Wyszło zagmatwane, chociaż sobie to wszystko podzieliłam, bo jestem jakimś geniuszem. :D
A jak Ci nie pasuje, to daj mi jeszcze jakąś wskazówkę, pogłówkuję.]
Hattie
[Ruben może być wysłany przez ciotkę aby odebrać starszego z kuzynów z imprezy, bo sama wieczorami niestety ma za dużo na głowie... I nie wiem, jak bardzo w tej sprawie może być obeznana bratanica Keitha, ale jeśli jest typem osoby która poszłaby na imprezę, mogłaby właśnie przebywać z chłopakiem, źle się poczuć i poprosić o podwózkę do domu, aby nie zajść Keithowi za skórę - ale to już zależy od charakteru tej drugoplanowej postaci. Jeśli to jednak nie pasuje, nastolatkowie mogliby cokolwiek innego wymyślić, oddaję się Twojej inwencji.
OdpowiedzUsuńI tak, Ruben bardzo chętnie przyjąłby kogoś do przytulenia czy czegokolwiek bliższego, chociaż do tego potrzebuje chociaż minimum zaufania, więc może wciśniemy jakieś powiązanie.]
Ruben vd Vaart
[To prawa, ale nigdzie nie ma takiej muzyki jak w nekropolis! Świetny pomysł, będzie ryk :> A dziękuję, pana też urocze. Gołe stópki rządzą. A teraz ulubiona kwestia – kto zaczyna? To mogę być ja, ale najwcześniej napiszę jutro, ewentualnie w niedzielę.]
OdpowiedzUsuńAnies
[I przez ten pomysł, spędziłam cały wczorajszy wieczór, grając w Heroes’a, zamiast robić coś pożytecznego, straaszne.]
OdpowiedzUsuńJeżeli Anies miałby się uzależnić od czegoś jeszcze, z pewnością byłyby to gry komputerowe. Długie godziny spędzone przed monitorem uciekały w jakiś magiczny sposób, a przecież to miało być jeszcze tylko piętnaście minut. W sumie czasami nawet stawał się bohaterem rodem z fantastycznych tytułów, zamieniając się w zombie po kolejnej zarwanej nocy. Jednak największą radość sprawiało mu granie w towarzystwie. Nic nie wywoływało takich emocji jak rywalizacja.
Wieczór w dobrym towarzystwie, przy wciągającej grze, brzmiał dla niego jak wypad do Disneylandu dla pięcioletniego dziecka. Szereg nudnych wieczorów spędzonych w barze zaczynał wpędzać go w naprawdę kiepski nastrój, ale jeszcze bardziej dołującym wydawał się fakt, iż nie potrafił wykombinować żadnej alternatywy. Na szczęście numery kumpli z ogólniaka nadal pozostały w jego zacofanym technologicznie telefonie. Aż się w łezka w oku kręciła, gdy przypomniał sobie, jak urządzali weekendowe maratony grania. Potem z reguły musiał szorować sierocińcowe łazienki, ale było warto.
Butelki z piwem warowały przy komputerze. Rozgrywka znajdowała się już w mocno zaawansowanym etapie; prawie cała mapa odkryta, zaledwie dwóch przeciwników, wielkie armie z kilku zamków[jak to określić, żeby brzmiało ogólnie...], gdy nagle monitor po prostu zgasł.
– Co do… – mruknął Anies, zbyt skupiony na planowaniu kolejnych posunięć, żeby dostrzec, że najnormalniej w świcie zabrakło prądu. Wymacał przycisk uruchamiający monitor, jednak nie uzyskał żadnej reakcji. Dopiero wtedy zorientował się, że w pokoju jest zbyt ciemno.
Anies
[To ja zaczynam. Z małym opóźnieniem co prawda, ale jest.
OdpowiedzUsuńI jasne, myślę, że jak się z Selmą dogadają to będzie mógł podrzucać swoje „paradzieco” ;>]
Selma wyglądała na łagodną i spokojną a pierwszy epitet jaki większości obserwatorów przychodził na myśl, kiedy mieli możliwość na nią patrzeć brzmiał: delikatna. Kiedy mniej więcej półtora roku temu wprowadzała się do świeżo urządzonego mieszkania, pierwsze co zrobiła to upiekła ciasto marchewkowe, które pokroiła na równe kawałki i poszła przywitać się z nowymi sąsiadami. Wszyscy byli wniebowzięci. Wydawała się miła i uczynna. Na dodatek grała na fortepianie a jej mąż był młodym malarzem, który właśnie odnosił swoje pierwsze poważne sukcesy. Na lepszych sąsiadów nie można było trafić. Jednak już po tygodniu rozpoczęły się pierwsze skargi, a mianowicie w nocy mogłoby być trochę ciszej. Później była wzywana policja, ponieważ krzyki dobiegające z mieszkania młodej pary zaczynały być coraz bardziej niepokojące. I kiedy tylko okazało się, że Gerard się wyprowadza, wszyscy byli święcie przekonani, że od tego momentu w końcu będzie spokój. Nikt jednak nie mylił się bardziej, ponieważ kiedy tylko Selma po krótkiej nieobecności wróciła do mieszkania rozpoczął się prawdziwy horror. Okropne hałasy tłuczonych naczyń, głośne uderzenia i krzyki były na porządku dziennym. Sąsiedzi już nawet przestali tak często przychodzić aby zapytać czy wszystko jest w porządku i nawet policja zaczęła rzadziej przyjeżdżać, ponieważ mieszkańcy chyba w końcu przekonali się, że najazdy na młodą Vestergaard nie dają żadnych efektów. Jednak mimo tego, na co dzień kontakt Selmy z sąsiadami wyglądał niemalże wzorowo. Sama im się dziwiła, na ich miejscu po jej nocnych eskapadach, zawracaniu głowy o drugiej w nocy i nachodzeniu pod wpływem alkoholu, oni o dziwo dalej otwierali jej drzwi a nawet bywali pomocni. Dlatego też, kiedy Vestergaard w końcu wyszła z łazienki po długiej, porannej kąpieli i skierowała się w stronę salonu gdzie zobaczyła wyrwaną półkę, od razu pomyślała, że któryś z jej przemiłych sąsiadów z pewnością poleci jej odpowiednią osobę, która poradzi sobie z taką usterką. I tak też się stało. Zaledwie po niespełna dwóch godzinach otworzyła drzwi przed młodym mężczyzną.
- Dziękuję, że pan przyjechał, ratuje mi pan życie. - Zapewniła, ponieważ owszem, to mieszkanie było całym jej życiem. Nie miała nic poza nim. Od razu z resztą pokierowała go na miejsce zbrodni, pokazując białą półkę, leżącą na ziemi. - Jakoś tak spadła. - Powiedziała zdawkowo. Przecież nie przyzna się, że w przypływie złości po prostu postanowiła tym razem wyżyć się na półce. - Selma Vestergaard.- Dopowiedziała już po chwili, wyciągając drobną dłoń w jego stronę. Trochę późno, ale lepiej późno niż wcale, jak to mówią.
Selma
[ Bardzo chętnie pójdę na wątek z Twoim panem. :) Masz jakiś pomysł? Jak nie, to ja coś wymyślę. :D ]
OdpowiedzUsuńAlice Brown
Ojej! Tyle osób poumierało! Straszne! Ale spoko opowiadanie i zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://daily-life-basica.blogspot.com/