niedziela, 4 stycznia 2015

Kolejny szary człowiek

Erin Gallagher - Buckley
Lat 30

     Urodzona i wychowana w Salem, do Perth trafiła za sprawą wielkiego romansu. Córka wspaniałych ludzi, absolwentka socjologii i matka najcudowniejszego dziecka na świecie. Obecnie pracuje w fundacji na rzecz kobiet maltretowanych fizycznie i psychicznie, starając się pomóc jak największej liczbie osób. Od niecałych czterech miesięcy mieszka ze swoim narzeczonym, lecz póki co nie w głowie jej ślub. Tłumaczy się tym, że nie zdążyła jeszcze osiągnąć wymarzonego sukcesu, a i Mason nie jest jeszcze gotowy na nowego tatę, choć w głębi duszy boi się kolejnej porażki.
     Raczej niska i drobna. Szatynka o piwno-zielonych oczach i przyjaznym uśmiechu, który nigdy nie schodzi jej z twarzy. Na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie delikatnej i kruchej, jeśli jednak uda Ci się poznać ją bliżej, dowiesz się, że potrafi być niesamowicie uparta i twardo trzymać swoich zasad; nie ulegać żadnym wpływom. Świadoma swojego charakteru, nieraz dziwi się przyjaciołom, że wciąż z nią wytrzymują i dlatego stara się odwdzięczać im na każdym kroku. Jest optymistką, która wie czego chce i każdego dnia stara się realizować swoje cele. Nad życie kocha swojego sześcioletniego syna i jest w stanie dać mu gwiazdkę z nieba.  Do pracy przykłada się jak mało kto, angażując się w sprawę wszystkich kobiet, jakie decydują się odwiedzić fundację. Marzy o tym, by w przyszłości rozszerzyć jej działalność, najlepiej na cały świat. Ma manię zwalczania zła i dopomagania innym, jednak niczego nie robi bez wyraźnej zgody drugiego człowieka. Kilka razy przejechała się już na tym, że ludzie nie wiedzą co dla nich dobre. W pewnym sensie jest więc ostrożna i... Może dlatego boi się zdecydować na ślub i tylko odwleka go w czasie? Bo coś może pójść nie tak? A może wciąż pamięta dawne krzywdy i boi się po raz kolejny skompromitować?  

10 komentarzy:

  1. [Czeeeść, cudny ona ma zawód.]

    Ruben vd Vaart

    OdpowiedzUsuń
  2. [Powiedziałabym, że zakochałam się w zdjęciu, ale to chyba nie spodobałoby się Lewisowi... :D W każdym razie witam i chwalę postać, bo zdecydowanie ma w sobie to coś.]

    John

    OdpowiedzUsuń
  3. [Oj tak, zdjęcie jest prześliczne. I praca też kozacka. Witam na blogu.]

    OdpowiedzUsuń
  4. Za każdym razem kiedy miał stanąć w progu swojego byłego domu dostawał spazmów. I nie były one spowodowane byłą żoną, która jedyne o czym myślała to uderzenie go patelnią i pogonienie siną w dal. Ani tym bardziej nie miał problemów ze swoim synem, bo przecież w końcu zrozumiał, że ten maluch jest największym szczęściem, jakiego w życiu doznał. Oczywiście powodem był Jason. Nie trawił człowieka, był dla niego zbyt miły, zbyt uczynny i zbyt wchodzący Erin w poważanie. W dodatku na co dzień bawił się z Masonem, za co chętnie udusiłby go. Zajął jego miejsce na tyle poważnie, że nie dość, że się do niej wprowadził, to jeszcze oświadczył! Widział to kto! Każdy przy zdrowych zmysłach wiedział, że Erin i Lewis byli sobie przeznaczeni i nie są w stanie zmienić tego nawet lata niesforności Lewisa.
    Dziś nadszedł jednak dzień, w którym Lewis musiał trzymać swoje nerwy na uwięzi, a każde dogadywanie Jasona puścić mimo uszu. Przecież nie wleje mu przy własnym dziecku, które o przemocy na szczęście wiedziało tyle, co o wpływie dziury ozonowej na klimat na świecie. Wystarczyło zapukać, przełknąć to, że Erin nie będzie w domu (a przynajmniej nie powinno być), podziękować Jasonowi za ofiarność i zabrać Masona na cały boży weekend do siebie. Proste!
    Zapukał więc, cofając się na koniec werandy i opierając o balustradę. Był przynajmniej zdziwiony, kiedy w drzwiach zobaczył byłą żonę.
    - No hej, ja po Małego. - Nie widzieli się od dobrego miesiąca, po tym, jak zwyzywała go od gnid i kanalii, bo powiedział, że Jasonowi chętnie wybiłby zęby. Od tego czasu też Lewis wybierał raczej pory w których w domu był jej konkubent, żeby nie zostać potraktowanym czymś ciężkim.

    OdpowiedzUsuń
  5. [Cześć, witam się. Zabójcze zdjęcie. Życzę wielu wątków. W razie chęci zapraszam ;)]
    Anabelle

    OdpowiedzUsuń
  6. [Cieszę się, że się podoba, ten zespół to mój mały skarbik.]

    Ruben vd Vaart

    OdpowiedzUsuń
  7. [Nawet się dobrze składa, bo chodzą do jednej grupy w przedszkolu, nawet teraz, przez wakacje. Przynajmniej tak wynika to z wątku z Lewisem. :) Z nim Rachel zna się z licealnych czasów Sydney, ale tutaj nie byłoby powiązania, więc mogą kojarzyć się jako matki dzieciaków z tych samych zajęć jak najbardziej.
    Może zostały wmieszane w organizowanie karnawałowego balu dla maluchów i muszą razem współpracować? Wtedy na pewno by się zbliżyły, a i wątek może być ciekawy ;)]

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostatnią osobą jaką naprawdę oczekiwał, że otworzy mu drzwi była jego eks małżonka z miną, jakby zobaczyła ducha. Liczył na Jasona, nie do końca był pewny, czy Erin w drzwiach to dobry pomysł. Ostatnio skończyło się to katastrofą. Dzisiaj jednak nie widział nigdzie w pobliżu jej konkubenta istniała więc szansa, że tragedii z tego spotkania nie będzie.
    Z resztą - chory Mason był o wiele ważniejszy, aniżeli niesnaski z narzeczonym (mimo woli) swojej byłej żony.
    Przechodząc przez dobrze znany mu salon i kierując się do pokoju syna zapytał jeszcze tylko Erin co u niej słychać i co dopadło małego. W odpowiedzi zbyt wiele nie usłyszał, Erin najwyraźniej w humorze do pogaduszek nie była. Wzruszył więc jednie ramionami i przepuścił ją w drzwiach, gdy doszli do pokoju ich syna. Sam zaś oparł się o framugę i popatrzył na rozradowaną twarz dziecka, który wyskoczył spod kołdry i podbiegł do niego.
    - Witam, witam i o zdrowie pytam - przytulił syna czochrając mu włosy. - Co to się dzieje? - kiedy dzieciak na chwilę odsunął się od Lewisa by popatrzeć na niego ten wziął go na ręce i zrobił mu "samolot" prosto do łóżka.
    - Tato, zdrowy jestem jak ryba! - wykrzyczał ze śmiechem po czym zaczął przerażająco kaszleć.
    - Oho, chyba nie tak do końca jak ta ryba. - usiadł na skraju łóżka przykrywając malucha. - Ryba leży w łóżku, a na zabawę przyjdzie jeszcze czas i pora. - ucałował czoło syna i zwrócił się do Erin. - Grypa?

    OdpowiedzUsuń
  9. Do konkretnego karnawału jeszcze troszkę było, ale mając doświadczenie z organizacją poprzednich wydarzeń z zespołu szkolnego, rada rodziców poprosiła delegacje klasowe i przedszkolne o wcześniejsze zabranie się do pracy. Po zeszłorocznej wtopie z balem bożonarodzeniowym, który odbył się już po nowym roku i bardziej był imprezą powrotną do szkoły, zaczęto obdzwaniać matki, które zostały wylosowane do organizacji karnawałowych zabaw dla dzieci.
    Rachel czasami nienawidziła tego systemu, ale zdawała sobie sprawę, że szczególnie przy wczesnoszkolnych dzieciakach jest to całkiem sprawiedliwe. Migała się długo, wreszcie dopadło i ją. Na szczęście świąteczny zamęt ucichł, w pracy było całkiem spokojnie, więc przynajmniej nie mogła narzekać na brak czasu, który jest już nudną wymówką i straciłaby sympatię innych rodziców.
    Cieszyła się też, że Erin - matka Masona, kolegi Penny - była na tyle normalna, żeby współpracować, a nie tak jak ojciec będący trzecim organizatorem, zebrać część kasy i zostawić wszystko na głowie reszty, wymigując się od spotkań czy rozmów ciężką pracą.
    Stała pod drzwiami Erin. Nigdy wcześniej nie była u niej w domu, więc czuła się lekko spięta i jednocześnie wdzięczna, że nie będą musiały pić drogiej kawy gdzieś na mieście, okupując stolik i rozmawiając w mało przystępnych warunkach o tym głupim balu.
    Miała tylko nadzieję, że Erin nie spodziewała się, że Rachel weźmie Penny. Miała słabe zdrowie, co w jakiś sposób irytowało trochę Johna, jej ojca, więc wzięcie ją do domu, gdzie był chory chłopiec mogło okazać się złym pomysłem. Zamiast tego pod ręką ściskała ciastka czekoladowe i butelkę półsłodkiego wina, jej ulubionego.
    Zadzwoniła dzwonkiem do drzwi, poprawiając w ostatniej chwili spódniczkę i przywdziała na twarz uśmiech dokładnie w tym samym momencie, w którym drzwi uchyliły się i stanęła w nich znajoma kobieta.
    - Mam nadzieję, że jestem na czas - przywitała sie. - Miło cię widzieć!

    OdpowiedzUsuń