niedziela, 4 stycznia 2015

somebody stole my car radio


R U B E N  V A N  D E R  V A A R T
23 lata // mieszka w hotelu ciotki // cyklofrenia aseksualnego panromantyka
zmęczone oczy na papierach do tłumaczenia // częsta pomoc w recepcji i kuchni

historia męki | pamiętnik | powiązania

*
ktoś kto przytuli i ktoś, komu przez przypadek złamie nos.
ewentualnie dwa w jednym.

39 komentarzy:

  1. [Cześć i czołem! Ciekawa postać, ciekawa, rzadko się takie spotyka. Aż chyba chce mu się podarować radyjko, coby w tej ciszy nie siedział. No i zdjęcie niczym wisienka na torcie. Życzę dobrej zabawy na blogu ;)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Ruben ma złamać nos, czy Lewis jemu? ;D ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ haha, ja bym coś tutaj chciała, ale nie wiem kompletnie jak ich połączyć :D ]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Chwalę postać, wybór nazwiska (od holenderskiego piłkarza, czy mi się wydaje?) i kartę, a w szczególności pamiętnik. Nie widzę tutaj wątku, ale przywitać zawsze można :)]

    Terry

    OdpowiedzUsuń
  5. [ a on uzależniony, czy raczej rozrywkowo? Bo może grywali razem, ale nigdy przeciw sobie i on by go tak za uszy chciał wyciągnąć ;D

    Jensen Ackles dla mnie to gościu, z którym jak już postać zrobię to siedzę z nią do upadłego ;D A jeszcze jak ktoś przejmie Erin, to już cud miód ;D ]

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Ja miałam taką postać, że już prawie jest doprowadzona do końca. A od końca podstawówki (10 lat) mam jedną parę, którą zawsze dobrze wspominam i na polskich blogach często z przyjaciółką dodajemy - Jensen i Sophia nieodłączny element. Ale chyba po prostu tak ich uwielbiam, a za Sophią szaleję, że to taki odruch :)

    W takim razie zaczniesz, czy mam zrobić to ja? ]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Podbijam i o wątek pytam! :D Albo i powiązanie. Sophie zbiera przyjaciół i często się gubi :D]

    Sophie B.

    OdpowiedzUsuń
  8. [A widzisz, ktoś się pokusił na "wolną postać"! :D
    Na co idę... myślę, iż najlepiej to pasować będzie opcja ze zgubieniem się bo z inną to na sam początek trudno ^^ Może też stać przed hotelem pod "baldachimem" czekając aż przestanie padać. :D]

    Sophie B.

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Zacznę później, albo jutro ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  10. [Chęć jest, jak najbardziej. Z pomysłem gorzej. Chętnie zacznę, jeśli coś podsuniesz. I genialne zdjęcie ;)]
    Anabelle

    OdpowiedzUsuń
  11. [Przyznam szczerze, że dawno nie miałam takiej pustki jak teraz. Jak coś Ci wpadnie do głowy, to mów od razu. Ja też jeszcze to przetrawię.]

    OdpowiedzUsuń
  12. [I ja witam serdecznie, a także dziękuję za miłe słowa. Od siebie dodam, że z ciekawości odpaliłam sobie piosenkę, która widnieje na gorze Twojej karty i przyznam, że już dawno nie widziałam tak odjechanego teledysku ;)]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Taaak, Selma była na Lowesoft i o ile dobrze pamiętam to Pani też tam była ;>
    Bo w ogóle ja Cię kojarzę i kiedyś nawet jakiś wątek chyba prowadziłyśmy z tego co ja pamiętam.
    I Twoja postać jak zawsze interesująca i oryginalna, czyli tak jak lubię. I pomyślę nad wątkiem, jeśli masz ochotę!]

    Selma

    OdpowiedzUsuń
  14. [Na Lowesoft chyba żadnego wątku nie prowadziłyśmy, ale pamiętam, że moja córka prostytutki Madita pracowała z Twoją ciężarną panią w antykwariacie.
    I tak sobie myślę, że Ruben (cudowne imię!) mógłby zgubić swój dziennk, który trafiłby w ręce Selmy, co Ty na to?]

    Selma

    OdpowiedzUsuń
  15. [Hej, cześć. Ciekawa historia, rozpływam się w cytacie, cudo. Nie wiem, czy jest ochota na powiązanie, ale coś zaproponuję, coby nie marnować czasu. Anies mógłby kiedyś pracować jako pomoc kuchenna w hotelu pani cioci, z którą się nawet polubili, i teraz od czasu do czasu tam wpada, żeby zobaczyć co u niej słychać. Co Ty na to?]

    Anies Kivilahti

    OdpowiedzUsuń
  16. [Mnie on też się strasznie podoba. Ma świetne imię i zabrałabym mu tą watę cukrową, bo wygląda na smakowitą. Kartę i podstrony czytałam wcześniej, ale jakoś tak bałam się zagadac, bo nie bardzo mam pomysł, w jaki sposób można ich powiązac. Miałam nadzieję, że postac w takim wieku umożliwi mi prowadzenie większej ilości wątków, ale moja wyobraźnia jest chyba zbyt ograniczona.]

    Jena

    OdpowiedzUsuń
  17. [O losie, byłam przekonana, że to Pani! Serio? Chyba wyjście z szoku chwilę mi zajmie.
    Proponuję żeby się nie znali. Albo mogą znać się z widzenia, ponieważ Ruben może zgubić dziennik w jakimś miejscu, w którym często bywa, w którym Selma również się pojawia. Cokolwiek, jak wolisz.]

    Selma

    OdpowiedzUsuń
  18. [O! A z jakich względów wydał Ci się ciekawy? :> I dziękuję za powitanie.]

    Claire

    OdpowiedzUsuń
  19. [Oj taak! Muzeum to zdecydowanie klimaty Selmy, a i koncercikami w hotelu panna Vestergaard z pewnością by nie pogardziła. I może właśnie w muzeum Selma by znalazła dziennik? Albo w jakimś takim miejscu na plaży, które przypadkiem (lub nie przypadkiem) byłoby ich ulubionym?]

    Selma

    OdpowiedzUsuń
  20. [Za każdym razem jak wchodzę na kartę Rubena mam ogromną ochotę na watę cukrową!
    I nie, nie pamiętam, ja tam byłam przez chwilę, chwilunię, tym bardziej, że ten blog upadł od razu. I rozpocznę w takim razie.]

    Wszystkie dni były takie same. Wszystkie tak samo się dłużyły, były tak samo samotne i tak samo nie jej. Trochę czuła się jakby prasowała a w tle miała włączony telewizor, w którym ciągle przewijałoby się życie Selmy, które bynajmniej nie należało do interesujących.
    Do muzeum chodziła regularnie, mniej więcej raz na dwa tygodnie. Znacznie bardziej ceniła sztukę europejską, tym bardziej, że miała ona znacznie starsze dziedzictwo. Jednak trzeba było zadowolić się tym co się miało. Przychodziła tutaj z nadzieją, że odnajdzie coś. Odnajdzie siebie lub jakąś pozytywną emocję. Liczyła, że uśmiechnie się do jakiegoś płótna lub może chociaż do bileterki lub któregokolwiek z innych zwiedzających, ale nic takiego się nie działo. Nie podobały jej się tutejsze eksponaty, panie sprzedające bilety były zmęczone swoją szalenie męczącą pracą a goście muzeum skupieni byli chyba bardziej na fakcie, że w końcu znajdują się w klimatyzowanym pomieszczeniu. Selma nie lubiła klimatyzacji, więc może dlatego na jej twarzy widniał grymas, a może raczej była to kwestia jej usposobienia, doświadczeń i wspomnień. Co by to jednak nie było, wyjście do muzeum stało się przykrym rytuałem, nie dawało żadnej satysfakcji i powoli zaczynało być zwyczajnym obowiązkiem, który miał przypominać jej to jak było kiedyś.
    Usiadła na szerokiej, czerwonej pufie mieszczącej się w jednej z sal, westchnęła głęboko, kładąc dłonie daleko za sobą, odchylając przy tym tułów. W ostatniej chwili powstrzymała się od leżenia, rozglądając się badawczo po pomieszczeniu, w którym dzisiejszego dnia znajdowało się tylko kilka osób. A później długie, zimne palce natknęły się na coś. Odwróciła niechętnie głowę aby sprawdzić co to właściwie jest a później jej wzrok zatrzymał się na zeszycie. Zwykłym, najzwyklejszym. Ponownie rozejrzała się po sali, ponieważ ewidentnie ktoś musiał go tu zostawić. Zapewne jakiś student ze swoimi notatkami. Zajrzy więc do środka, upewni się, że jest to czyjś zguba a później, jeśli nie będzie żadnego kontaktu odda go panu, który sprawdza bilety. Taka będzie dobroduszna,

    [Słabo, oj słabo, będzie lepiej. Obiecuję!]

    Selma

    OdpowiedzUsuń
  21. [Tak, w obecności pani cioci zachowywałby się jak w miarę dobrze wychowany młody człowiek, a wspólnymi siłami pewnie szybciej by coś zdziałali. Mój kot jest zachwycony tym pomysłem, omal nie wlazł mi na klawiaturę, żeby zacząć. I zaraz się za to zabiorę, chciałam jeszcze tylko zapytać o stosunek kuzynostwa Rubena do Aniesa. Są raczej przyjaźnie nastawieni, czy drażni ich, że ktoś właściwie obcy ma jakieś "względy" u ich mamy?]

    Anies Kivilahti

    OdpowiedzUsuń
  22. Lewis nie miał zbyt wielu kumpli, z którymi mógł wyjść na piwo, bądź zadzwonić kiedy grunt pod nogami miał niepewny. Większość z nich stracił z pola widzenia, gdy pokłady pieniędzy na koncie w banku Szwajcarskim zostały zutylizowane w kasynach i na - nie do końca - trafione prezenty dla nietrafionych towarzyszek. Gdy już zerwał z nałogiem, większość kumpli do kieliszka, zerwała i z nim. Transakcja wiązana: nie masz pieniędzy - nie masz towarzystwa.
    Przyzwyczaił się do takiego obrotu sprawy, był szczęśliwy, że uwolnił się od toksycznego towarzystwa, które w dziesięciu procentach oskarżał o każde niepowodzenie w życiu i problemy z Erin. Po roku czasu od kiedy wyszedł z kasyna i do niego nie wrócił, rzadkością są telefony od dobrze znanych mu numerów typów spod ciemnych gwiazd.
    Z całego tuzina, ostała mu się jedna znajomość - Ruben. Ruben bowiem przyciągnął go do siebie swoimi obawami i niekoniecznie poukładanym życiem. Dogadali się z miejsca, bez problemu, choć czasami miał ochotę strzelić mu porządnego prawego sierpowego, to powstrzymywał się.
    Od kilku dni zastanawiał się co słychać u jego kumpla od hazardu i nie tylko. Nie dzwonił i nie wpadał do komisu, by postać i pogawędzić o pierdołach. Lewisa zastanawiał fakt ciszy, więc sam pierwszy wyciągnął telefon i wykręcił numer kumpla czekając na to aż odbierze.

    OdpowiedzUsuń
  23. "śmierć wydaje się lepsza niż migrena w mojej głowie”
    Selma zamrugała kilkakrotnie w zdziwieniu rozchylając pełne usta. Zdecydowanie nie tego się spodziewała. Zaraz okaże się, że odnalazła jakiś zeszyt śmierci zamiast notatek pilnego studenta, który zagubił swój zeszyt z całą swoją wiedzą w trakcie muzealnych lekcji.
    Zamknęła szybko notatnik, automatycznie oddalając dłonie, jakby miało to sprawić, że nagle znajdzie się dalej, że zapomni co przeczytała i przestanie być intruzem. Bo była nim ewidentnie, nieświadomie naruszając czyjąś prywatność. A przy tym wszystkim poczuła się dziwnie poruszona owym zdaniem, nie orientując się nawet, że nieraz, szczególnie w te długie, samotne wieczory, czuła zupełnie to samo.
    Rozejrzała się po sali, czując się dziwnie winna temu, że w ogóle zajrzała do środka. Odetchnęła jednak zdziwiona, że pozostali goście muzeum dalej skupieni są na eksponatach, ponieważ miała wrażenie, że w tym jednym momencie wszystkie oczy zwrócone są właśnie na nią, jak gdyby sama na tę jedną chwilę stała się płótnem, które zawisło na karmazynowej [Nie mam pojęcia w jakich kolorach są ściany w Australii, więc wybrałam europejski pewnik, wybacz] ścianie. Już nie wiedziała co robić. Serce jej pękało na myśl, że mogłaby przekazać ten zeszyt ewidentnie nieczułej pani bileterce, która z pewnością uważnie przejrzałaby zawartość agendy ani przez chwilę nie wzruszając się jej zawartością. Pozostało więc jedno, Selma sama musiała odnaleźć właściciela, najlepiej jeszcze tutaj, w muzeum, tak aby nie musieć znów zaglądać do środka.
    Vestergaard ponownie rozejrzała się po sali, wytężając wzrok i swój brak intuicji aby znaleźć osobę, do której należała zguba.
    Pierwszym strzałem była długowłosa blondynka, stojąca tyłem do Selmy. Była niezmiernie niska przez co musiała mocno zadzierać głowę aby móc zobaczyć obraz w pełnej okazałości.
    - Czy nie zgubiła pani przypadkiem zeszytu? – Zapytała, intensywnie wpatrując się w kobietę, czekając, że ta zaraz rzuci jej się na szyję w ramach podziękowania a Selma uśmiechnie się beztrosko i zapewni, że bardzo się cieszy, że ją odnalazła. Blondynka jednak nie była właścicielem zguby i można to było wywnioskować od razu po jej spojrzeniu. Nie był to też pan w średnim wieku, ani nastolatka odpoczywająca na jednej z puf i żadna z kolejnych trzynastu zagadniętych osób. Bez chwili zastanowienia Selma dotknęła chudego, chłopięcego ramienia a kiedy chłopak się odwrócił, uniosła lekko brwi w pytającym geście.
    - To nie twoje? – Zapytała w pełni zrezygnowana, czując się bardziej zmęczona poszukiwaniami niż bieganiem po muzeum już drugą godzinę. Ale była naprawdę zdeterminowana, wszystko oby tylko nie musieć ponownie otwierać notatnika.

    Selma

    OdpowiedzUsuń
  24. [Skoro już w temacie zdjęć jesteśmy, Twoje jest genialne!
    Cześć; coś, jakoś?]

    Hattie

    OdpowiedzUsuń
  25. [Świetna raczej nie jest, co najwyżej dobra – i to tylko w ogólnym rozrachunku, lepiej się nie przyglądać. Powiedz mi więcej, to może coś z tych korepetycji faktycznie wyjdzie.
    A jeżeli nie, to mógł ją przyłapać na dokarmianiu jakiegoś kota-przybłędy w ramach zwabienia go do siebie, ale nie wiem, czy dałoby się to jakoś rozwinąć na dłużej.]

    Hattie

    OdpowiedzUsuń
  26. [Dobra.
    Harriet raczej nie nadaje się na kogoś, kto brałby korki stale, więc mogła skorzystać raz czy dwa z jego pomocy, faktycznie nawiązała rozmowę o kotach, coś o domu dziecka, coś o rysunkach; ogólnie sobie pogadali, ona poprawiła stopnie, kontakt może się nie urwał, ale osłabił. Ruben przygarnia kota, ciotka się dowiaduje, więc dzwoni/pisze/spotyka się/cokolwiek z Hattie, żeby wzięła przybłędę do siebie. No to bierze, bo jak tu odmówić; nawet rodziców jakoś przekona, że to bardzo dobry pomysł. Potem będzie ją odwiedzać, wiadomo, mama Harriet może mu nawet piec co sobotę ciasto albo coś w tym guście. Wiesz, żeby był już prawie członkiem rodziny, przynajmniej z perspektywy starszych, taka sytuacja.
    Z kolei w domu dziecka może mieć jakąś utalentowaną podopieczną, więc skojarzyła fakty, coś, jakoś, biegnie do Rubena, ej, słuchaj, bo ja mam taką sprawę! i w sumie to sądzę, że teraz mogą razem wracać z domu dziecka, o ile byłaby w stanie go namówić. Jakaś ósma, może dziewiąta, powolutku może się ściemniać, jadą komunikacją miejską i marzą, żeby pozbyć się duchoty. A potem mogą spotkać jakiegoś bezdomnego kota i zabawić przy nim dłużej, ale to już opcjonalnie.
    To jedyne, co przychodzi mi na myśl w tej chwili.]

    Hattie

    OdpowiedzUsuń
  27. [Możemy zacząć od przekazania jej kota albo jego odwiedzin, a potem to dociągniemy jakoś do tego domu dziecka, jeżeli starczy nam cierpliwości – co Ty na to?]

    Hattie

    OdpowiedzUsuń
  28. Temat pojęcia „domu” podejmowano już setki razy, pomyślał Anies, gdy przechodził przez przejście nieopodal znajomego hotelu. Zaraz jednak do głowy wpadło mu cztery nowe myśli, między innymi to, że zaczyna brzmieć jak kiepski filozof, ewentualnie uczeń opanowujący podstawy pisania rozprawy problemowej, oraz że trzeba było jednak przełożyć to spotkanie na kiedy indziej. Nie żeby wcześniej dzwonił do pani cioci i pytał, czy znajdzie dla niego dwie minutki. Tak czy inaczej, doszedł do wniosku, że skoro zaczyna bredzić już późnym popołudniem, to lepiej by zrobił, gdyby zaszył się w jakimś barze i mógł usprawiedliwić swój bełkot stanem upojenia. Prawda była jednak taka, że lepszy termin nie istniał, bowiem tęsknota za namiastką ogniska domowego zaczynała mu potwornie ciążyć, ewoluując do poziomu apatii, powoli wyrastającej z głęboko ukrytych korzeni. Ponadto kolejny wieczór spędzony w barze był idiotycznym pomysłem. Nie miał na tyle pieniędzy, żeby popadać w alkoholizm, a i zdrowie trzeba było mieć, żeby chorować.
    Przeszedł więc kolejne pięćdziesiąt metrów i stanął przed odpowiednimi drzwiami. Zastanawiał się przez moment, czy jego dawna pracodawczyni kiedyś po prostu przestanie mu otwierać albo uda, że go nie poznała. Kivilahti był typem, który wpadał nagle po długiej nieobecności, zdarzało mu się też zapomnieć odebrać telefon, a jeszcze rzadziej go wykonywał. Z pozoru łobuziak, któremu potem czochra się włosy, ale nieważne jak bardzo by chciał, w jego wypadku to nigdy się tak nie kończyło. Wolał udawać, że przecież nie zrobił nic złego, irytująco wzruszyć ramionami, bo i też teoretycznie nie mieli ze sobą wiele wspólnego. Wolał bezgłośnie zaprzeczać, iż łączy go cokolwiek bliższego z osobą, która była kiedyś przecież t y l k o jego pracodawcą. Bardzo chciał mieć rację, ale jej nie miał, bo zawsze przychodził ten moment, kiedy potrzeba zjawienia się tu przerastała strach przed odrzuceniem i wyparciem. Może to właśnie ta sama potrzeba sprawiała, że nawet potrafił szerzej się uśmiechnąć czy przemilczeć coś, zamiast rzucić niewybredny komentarz.
    W końcu otworzył drzwi hotelowej recepcji i wkroczył do środka. Upał zelżał już trochę, choć pogodzie i tak było daleko do przyzwoitej.
    – Dzień dobry – rzucił w przestrzeń, przyzwyczajając się do mniejszej ilości światła w pomieszczeniu.

    Anies

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. [W sumie pytałam tylko z ciekawości. Trochę robiłoby różnicę, gdyby im to przeszkadzało i gdyby w jakiś konkretny sposób okazywaliby mu, że nie jest zbyt mile widziany, ale w takim razie nie będziemy kombinować. Ewentualnie jak zacznie się robić nudno.]

      Usuń
  29. [Zaczęłam już coś tam pisać, ale zdałam sobie sprawę, że przecież nie wiem, w jaki sposób Ruben miałby się z nią skontaktować tak konkretnie, a bez tego wyjdzie samo lanie wody (nie, żebym miała coś bardzo przeciwko temu, noale). Pomóż.]

    Hattie

    OdpowiedzUsuń
  30. – Harriet, sprzątnij ten bajzel, który zostawiłaś w łazience.
    – Aha, zaraz to zrobię.
    Liczyła na cud. Kiedy kartkowała beznamiętnie podręcznik z biologii, jednym okiem zerkając na telefon z otwartą przeglądarką, miała nadzieję, że wszystko się ułoży. Kiedy siadała przed laptopem, zastanawiała się, czy czasami któryś z nauczycieli nie obiecywał testu. Kiedy wbijała jajka na patelnię, przemknęło jej przez myśl, że ma do napisania jeszcze zaległy referat z historii. Kiedy mama znowu zwróciła jej uwagę na fantazyjnie rozrzucone na podłodze chusteczki higieniczne i zmięte kartki papieru, ledwie mruknęła coś pod nosem; jasne, mamo, zaraz to sprzątnę.
    O wszystkim przypomniała sobie dopiero, kiedy w jej pokoju zaczęło się ściemniać. Zerknęła przez ramię na zachodzące słońce i wszystko do niej wróciło – cała masa zadania domowego, testów, sprawdzianów, referatów, prasówek i cholera wie czego jeszcze. Jaka szkoda, że była taka głupia, a prokrastynacja rozwinęła się u niej do takiego poziomu; w sumie, to wszystko było jej już do pewnego momentu obojętne. Średnio obchodziło ją, czy zarwie nockę, czy dostanie jakieś w miarę akceptowalne oceny, czy w ogóle jakkolwiek sobie z tym poradzi, jeżeli zacznie dopiero teraz; w tej chwili modliła się tylko, żeby przetrwać najbliższe dwadzieścia cztery godziny bez większych zgrzytów. Tyle. Nic więcej.
    – Harriet, łazienka. Już.
    I jeszcze fajnie by było, gdyby mama nie chciała mnie jednak tak całkiem zabić, bo będzie jej potem bardzo szkoda, amen.
    Nurkowanie w praniu nie było jej ulubionym zajęciem. Nie było nic fajnego w segregowaniu brudnych majtek albo podkoszulków drugiej, może trzeciej świeżości. W szorowaniu umywalki z farb plakatowych albo wyciąganiu mokrych włosów z wanny też zbytnio się nie realizowała, więc kiedy ktoś zadzwonił do drzwi, zerwała się z chłodnych kafelek i już, już miała wyskoczyć na korytarz, kiedy tata pchnął drzwi łazienki do wewnątrz i uderzył ją z całym impetem; a potem poszedł dalej, prosto do wejścia, kiedy ona wsadziła sobie głowę pod lodowatą wodę, bo czemu nie, mama i tak chce mnie zabić.
    – Hattie, to do ciebie.

    [Miało być fajnie, wyszło raczej słabo. Cóż, cóż, raczej się poprawię.]

    OdpowiedzUsuń
  31. Selma przechyliła lekko głowę, wpatrując się w twarz chłopaka, którą zdecydowanie znała. Owszem, często dochodziła do takiego wniosku, o wiele za często. Gdyby rzeczywiście było to i gdyby rzeczywiście znała ludzi, których o to podejrzewała to z pewnością byłaby zaznajomiona spokojnie z jedną trzecią Perth. Co prawda Vestergaard miała naprawdę całkiem dobrą pamięć wzrokową i wystarczały jej dwie minuty przyglądania się komuś aby dokładnie zapamiętać jego wygląd, to jednak bardziej prawdopodobne było, że wszyscy ci ludzie, o których była przekonana, że skądś ich zna, po prostu jej się przyśnili. Teraz jednak była pewna, chłopak nie był nikim obcym.
    W końcu machnęła głową, tak jakby chciała nią wskazać na przejście między dwoma pomieszczeniami.
    - W drugiej sali. – Wyjaśniła, z ogromną ulgą oddając mu zgubę. To był chłopak z hotelu. Uniosła kąciki ust w delikatnym uśmiechu, który pojawił się u niej z nerwów. Znacznie łatwiej by było gdyby nie był to nikt znany. Po prostu Ktoś. Jednostka, której nigdy nie musiałaby spotkać ponownie, całkowicie niemożliwa do zidentyfikowania. A tymczasem to właśnie On, siostrzeniec tej kobiety z hotelu myślał, że śmierć będzie lepsza od migreny. Może pisał to w trakcie jej koncertu? Może zaraz po rozmowie z ciotką a może napisał to tylko dla żartów aby nikt nie pomyślał o tym aby przeglądać dalszą zawartość zeszytu. W tym momencie wiedziała tylko to, że wcale nie uda jej się o tym szybko zapomnieć a przy każdej możliwej okazji, kiedy tylko się na siebie natkną przypomną jej się czarne litery składające się w to nieszczęsne zdanie. – Dobrze, że w końcu cię znalazłam. – Dodała jakby miało to sprawić, że atmosfera już nie będzie taka gęsta, obydwoje odetchną z ulgą i za chwilę odejdą, każdy w swoją stronę. A jednak stała dalej przed nim, wciąż nie odrywając od niego wzroku mocno zaciskając wargi aby przypadkiem nie wyrwało jej się chociażby jedno słowo z ust.

    Selma

    OdpowiedzUsuń
  32. [Super pomysł, więc od razu zaczynamy. ;)]

    Noel Naranjo rzucił okiem na lewy nadgarstek. Gdyby tarcza jego starego jak świat zegarka potrafiła mówić, z irytacją poinformowałaby go, że świat nie działa tak, że im więcej razy na nią spojrzysz, tym czas szybciej leci. Niestety przedmiot ten nie posiadał takiej umiejętności, więc nikt nie mógł wyprowadzić mężczyzny z błędu. Sprawdzał godzinę co kilka sekund, przeklinając w duchu większą wskazówkę, która nie chciała się ustawić równo na szóstce już od jakiejś wieczności.
    Był piątek. Noel powinien być w szpitalu psychiatrycznym, tymczasem siedział tutaj i czekał na rodzica jednego z tych popapranych nastolatków. Większość nie była popaprana. Większość miała całkiem dobre oceny i była całkiem kumata, ale była też grupka, którą nazwać idiotami to i tak za mało. Do niej należał uczeń, którego matkę wezwał Naranjo.
    - Przygotuję te wszystkie papiery... - mruknął zniecierpliwiony i otworzył szufladę, nie zapominając o zerknięciu na zegarek. W środku panował totalny chaos, a mimo to pierwsza foliowa koszulka, którą wziął do ręki okazała się być właściwą. Wyjął z niej dość cienki plik kartek i przejrzał je pobieżnie.
    W tym samym czasie usłyszał poruszenie na korytarzu. Zerknął w stronę drzwi i przez małe, podłużne okienko dostrzegł cień czyjejś głowy. Prawdopodobnie była ta osoba, której oczekiwał.

    OdpowiedzUsuń
  33. [Cześć i serdecznie dziękuję.
    No i kolejno: cudowne zdjęcie, świetna postać, karta robi wrażenie.
    Kminimy jakiś wątek?]

    Keith

    OdpowiedzUsuń
  34. [Młodzież postanowiła urządzić sobie wycieczkę nie informując nikogo, ewentualnie wpakowałaby się w jakieś kłopoty i nasi panowie zostaliby oddelegowani jako ekipa ratunkowa? Nie wiem, na ile coś takiego pasuje do twojej postaci i w ogóle, ale to pierwsze, co przyszło mi do głowy.
    No i Keith jest miły, więc jakby coś to bardzo chętnie przytuli Rubena. :)]

    Keith

    OdpowiedzUsuń
  35. [ Alice wydała już jedną książkę. ;3 ]

    Alice Brown

    OdpowiedzUsuń
  36. Jego wzrok przyciągnął nieznajomy chłopak, choć w chwili, gdy tamten lustrował go wzrokiem, Anies niedbale omiatał spojrzeniem otoczenie. Było mu to obojętne, wszak dopiero co przekroczył próg, więc mógł wzbudzić zainteresowanie, zwłaszcza u kogoś, kto go nie znał. Co prawda on nie dostrzegał nic interesującego w wiecznie zmierzwionych kłakach i skórze, której odcień świadczył o zbyt długim przebywaniu na słońcu, ale nie to było istotne.
    Mimo wszystkich tych przeświadczeń o „prawie” braku głębszych więzi, Kivilahti poczuł to gorące ukłucie zazdrości, choć z początku w ogóle nie uświadamiał sobie obecności owego uczucia. Myśl, że pani Stephanie mogłaby znaleźć innego pracownika, którego traktowała podobnie jak kiedyś jego przecież wcale go nie bolała. Ludzie przychodzili, odchodzili, cieszyli, rozczarowywali. Gdy jednak po chwili doszło do niego, że dziwne odczucie to nie różnica temperatur, a ten jakże niepożądany afekt, w jego głowie zapaliło się czerwone światło. Powinien wyjść, powinien uciec i zapomnieć, zanim to stanie się uzależniające. Bardziej to było przykre aniżeli zabawne, że alkohol i papierosy traktował jako zupełnie normalne, a wręcz niezbędne do funkcjonowania, podczas gdy zwykłe, ludzkie przywiązane jako wypaczenie i nałóg. A jednak tak cholernie chciało mu się śmiać.
    Lecz zamiast zajmować się bzdurami, skupił się na faktach. Cóż, był ciekaw, kim jest owy młody jegomość. Jasnowłosego nie było tu długo, to fakt, ale nie na tyle, żeby dzieci pani Stephanie zdążyły aż tak podrosnąć. I tak się zmienić, a przynajmniej zawsze wydawało mu się, iż są bardziej śmiali. Absurdalne myśli, skup się, Anies, z irytacją przebiegło przez jego umysł. Choć doskonale zdawał sobie z tego sprawę, tego dnia wyjątkowo nie pokrzepiała go myśl, że kontakty z innymi potrafią go z taką łatwością wyprowadzić z równowagi.
    Gdy chłopak wypowiedział to jedno krótkie zdanie, wszystko stało się jasne. O ile dobrze pamiętał, jego była pracodawczyni wspominała mu co nieco o swojej rodzinie, choć teraz nie potrafił sobie przypomnieć szczegółów. Przestąpił powoli półtora kroku, niby nadal rozglądając się po pomieszczeniu, jakby próbował dojść do tego, czy coś się tu zmieniło i w jakim stopniu.
    – Jestem Anies – odezwał się dość spontanicznie, co w jego wykonaniu różnie się kończyło. Pamiętał jednak, że przebywając w tym specyficznym miejscu musi się należycie zachowywać, z kimkolwiek by nie rozmawiał. Cóż, hotel w pewnym sensie był dla niego świątynią, choć nigdy nie potrafił dojść, czy to jego wada, czy zaleta. – Jak się miewa pani Stephanie?
    Może pytanie o to nie było specjalnie bystre z jego strony, skoro zaraz sam będzie mógł się przekonać, jednak nie ulegało wątpliwości, że temat ten był najbardziej neutralny ze wszystkich. Co prawda na ten moment Kivilahti był bardziej zaintrygowany notatnikiem nieznajomego, ale zaglądanie komuś przez ramię nie mieściło się chyba w definicji dobrego pierwszego wrażenia.

    Anies

    OdpowiedzUsuń
  37. Każdy miał wiele twarzy, z których nawet nie do końca zdawał sobie sprawy, i w zależności od sytuacji oraz od rozmówcy dobierał je na zasadzie intuicji, nie zawsze trafnie, jednak wybór ten bardzo ciężko było cofnąć. Selma kiedyś radziła sobie z tym rewelacyjnie. Przybrała jedną pozę, która najbardziej jej pasowała. - Była dziewczyną ambitną i dobrze wychowaną, która umiała każdego rozśmieszyć, czasem bywała spontaniczna i świetnie się wszędzie bawiła nawet bez alkoholu. Dużo się jednak zmieniło i cała dotychczasowa śmiałość Selmy w trakcie poznawania nowych osób przerodziła się bardziej w wycofanie łączące się jednocześnie ze strachem, że poza którą przybierze nie do końca się sprawdzi. Nie była głupia, zdawała sobie sprawę ze swojego problemu kontrolowania się i coraz bardziej stawała się dla siebie nieobliczalna. Nie wiedziała kiedy wybuchnie, nie wiedziała czy uda jej się powstrzymać samą siebie. Była dzikim zwierzęciem, którego sama trochę się bała.
    - Będziesz na moim następnym koncercie w hotelu? - Zapytała bez ogródek, intensywnie się w niego wpatrująć. Nie miała pojęcia dlaczego, jednak z każdą chwilą przekonywała się, że ten niepokój, który odczuwała w trosce o niego i chęć zapewnienia mu wszystkiego co tylko mogłoby sprawić, że poczułby sie lepiej wiąże się z uczuciem odpowiedzialności. Było to całkowicie nieracjonalne i Selma wcale nie planowała się nad tym roztkliwiać, chciała mu realnie pomóc. Może żeby samej poczuć się lepiej, żeby pozbyć się wyrzutów sumienia, że zajrzała do środka. - Często tu przychodzisz? - I kolejne pytanie padło z jej ust, oby tylko zakłócić tę nieznośną ciszę, która sprawiała, że wszystkie te uczucia zyskiwały na intensywności. Oby tylko przekonać się, że wszystko u niego dobrze.

    Selma

    OdpowiedzUsuń
  38. Praca sprawiała Aniesowi wiele przyjemności, choć wcale nierzadko zdarzały się momenty, gdy miał ochotę trzasnąć drzwiami. Może nawet jego szef, który nigdy specjalnie go nie cenił, mógłby przyznać, że jest „w miarę zadowolony” z wykonywanych przezeń zadań, gdyby chłopak potrafił się czasami zamknąć. Profesjonale zachowanie kończyło się tam, gdzie musiał przebywać z panem Everettem dłużej niż dziesięć minut. Potem zaczynały się awantury, których świadkami byli niekiedy klienci, co dodatkowo zaogniało sytuację. Kivilahti nie potrafił zrozumieć, jak można traktować żywe istoty tak przedmiotowo, ale jego uwagi na ten temat zdecydowanie nie przypominały poprawnych haseł głoszonych przez obrońców praw zwierząt. Mówił zbyt otwarcie i za dużo, wykraczając poza kwestie pracy, a Everett dostawał od tego białej gorączki. Jednak mimo wszystko, cokolwiek się nie działo, potrzebowali siebie nawzajem. Albo po prostu przywykli do takiego stanu rzeczy i tego typu sytuacji.
    Na pytanie, czy w jego życiu było dużo zazdrości, nie potrafiłby odpowiedzieć. Dzieckiem, którym niegdyś z był, z pewnością to uczucie towarzyszyło bardzo często. Wiecznie poczucie niesprawiedliwości i krzywdy wywracało mu wnętrzności i sprawiało, że dłonie zaciskały się w pięści. Z czasem jednak palce rozprostowały się, a potem zaczęły regularnie ściskać papierosa. Koledzy twierdzili, że wreszcie się ‘’wyluzował’’, ale tak naprawdę on sam dokładnie nie wiedział co i jak się stało. Może i nie zaczął niezmiernie radować się z tego co miał, ale starał się nie narzekać i jęczeć, że ktoś ma lepiej. Ostatecznie zawsze mogło być gorzej, aż do momentu, gdy traciło się nawet to, co jeszcze do niedawna było pewnikiem.
    Jasnowłosy wysłuchał go, od czasu do czasu zerkając z nienatrętną uwagą. Pokiwał głową ze zrozumieniem, uśmiechając się tak, jakby Ruben wypowiedział słowa pocieszenia, choć nic takiego nie miało miejsca. Może to była zwykła grzeczność, może chłopak wiedział, że pani Stephanie od czasu do czasu lubiła porozmawiać ze swoim dawnym pracownikiem, niemniej jednak to, że aniesowe odwiedziny poprawią kobiecie dzień było bardzo wątpliwe. Przynajmniej dla samego odwiedzającego. Nie potrafił pozbyć się tej uporczywej myśli, że ona będzie po prostu rozczarowana.
    – Ma zbyt dobre serce, żeby dać odczuć ludziom coś innego – stwierdził z lekkim rozbawieniem, a także skrytym rozczuleniem. Różnica między nim a panią Stephanie była taka, że chociaż słabość do siebie była w ich relacjach prawie oczywista, on nie potrafił tego okazać, natomiast ona tak.

    Anies

    OdpowiedzUsuń