środa, 7 stycznia 2015

karaluch pod koc

HARRIET MORGAN
ma siedemnaście lat, czternaście dolarów i atlas geograficzny

raz na miesiąc przygarnia dachowca, dwa razy w tygodniu jeździ do domu dziecka


Mama czasem krzyczy, że nie ścieli łóżka albo za późno kładzie się spać; że wraca do domu spóźniona o pół godziny, nie zmywa po sobie i przez wolontariat w domu dziecka nie wychodzi już do ludzi. Martwi się podobno, że nigdy nie miała chłopaka, nie maluje się i nie chodzi na imprezy, bo woli zostać w domu, z laptopem na kolanach i herbatą pod ręką. Tata ciągle się śmieje, że jak tak dalej pójdzie, to przy dobrych wiatrach może zostanie świętą – bo trudniej teraz o grzeczniejsze dziecko, zwłaszcza w jej wieku.
Hattie wie, że do świętej jej daleko, bo do tego trzeba samozaparcia. Ma problemy z motywacją i wyznaczaniem nowych celów, chociaż uważa się ją za ambitną dziewczynę. Od kilku lat stoi w miejscu pod wieloma względami, grzejąc stanowisko dobrej uczennicy, dobrej córki i dobrej koleżanki; i chociaż dusi się rutyną, nie chciałaby tego zmieniać. Marzeniami jednak wybiega poza wszelkie granice, więc dręczą ją nieustannie w bezsenne noce. Sama podcina sobie skrzydła, nie pozwala sobie iść dalej. Dobrze jest tak, jak jest.
Byleby tylko nigdy nie dorosnąć.

__________
tosia vasylchenko
wolimy zaczynać
zwykle lubimy długo

13 komentarzy:

  1. [Czy to mój problem, czy zdjęcie po prostu się nie wyświetla?
    Cześć!]

    Ruben vd Vaart

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dziękuję i przyznaję, że słyszę to często.
    Coś na pewno, ale jak? Łączą ich koty, chociaż Ruben nie może żadnego posiadać. Myślałam o korepetycjach językowych, ale skoro Harriet jest taką świetną uczennicą...]

    Ruben vd Vaart

    OdpowiedzUsuń
  3. [Tytuł odstrasza i to bardzo, przynajmniej mnie, ale dziewczyna jest cudowna. Zdjęcie mnie zauroczyło najbardziej jak się da i cała Harriet jest przeurocza. Nie mam co prawda pojęcia gdzie mogłaby spotkać Selmę, ale ochotę na wątek zdecydowanie mam :3]

    Selma

    OdpowiedzUsuń
  4. [Właśnie nie wiem dokładnie, jak rozwinąć korepetycje. Może w jakiś sposób podczas rozmowy Harriet dowiedziałaby się o jego miłości do kotów i o tym, że cierpi nie mogąc mieć jednego?
    Lub, jak wcześniej wspomniałaś, coś z kotami w pierwszej roli, co wydaje mi się bardziej realistyczne. Ruben trzymałby u siebie przez parę dni jakiegoś dachowca, jednak wreszcie jego ciotka dowiedziałaby się o tym i kazałaby mu się go pozbyć. On oczywiście nie miałby serca tak po prostu go wyrzucić, więc wyszedłby z kotem do centrum i zacząłby zaczepiać ludzi pytając o to, czy mogą go przygarnąć i akurat trafiłby na Harriet. Ta zgodziłaby się i w ten sposób Ruben odwiedzałby od czasu do czasu swojego-nie swojego zwierzaka... Och, i później chciałabym dodać coś o przekonywaniu Rubena, aby odwiedzał dom dziecka ze swoimi rysunkami.]

    Ruben vd Vaart

    OdpowiedzUsuń
  5. [Tak, o to dokładnie mi chodziło. Sądzę jednak, że lepiej byłoby zacząć od jakiegoś punktu tego, co właśnie ustaliłyśmy, niż ciągnąć to dalej w nieznane... Ale już jak wolisz.]

    Ruben vd Vaart

    OdpowiedzUsuń
  6. [Przekazanie kota, tak, to mnie interesuje od samego początku. Cóż, w razie braku cierpliwości zawsze będziemy mogły wykonać mały skok w przyszłość.]

    Ruben vd Vaart

    OdpowiedzUsuń
  7. [Rozmawianie przez telefon to dla niego wielki stres, więc zapewne po prostu poszedłby do jej mieszkania. Bo skoro kiedyś coś tam korepetytował, adres zapewne zna.]

    Ruben vd Vaart

    OdpowiedzUsuń
  8. [Tak, jak najbardziej odpowiada mi ta opcja, tylko tak sobie myślę, co dalej? Po za tym wątpię aby Selma była w stanie prowadzić dość regularnie zajęcia z taką jednostką, to chyba trochę nie na jej nerwy.
    Ale skoro Harriet ma liczną rodzinę to może by tak Selma była znajomą jakiejś jej kuzynki i tym sposobem wylądowałaby na rodzinnym obiedzie, ponieważ kuzynka z sercem na dłoni chciałaby pomóc Sel z jej wstrętnymi humorami. I tam Vestergaard mogłaby wpaść w swój szał albo się upić czy cokolwiek innego a później nasze panie mogłyby się spotykać zupełnie przez przypadek, w jakiś różnych sytuacjach. Omójboże jakoś strasznie chaotycznie to opisałam (aż się zapewne odechciewa wątku ze mną), ale mam nadzieję, że przynajmniej udało Ci się wyłapać ogólny sens :D]

    Selma

    OdpowiedzUsuń
  9. [Heej. Co powiesz na to, aby Noel był nauczycielem Hattie? Nie wiem, czy to byłoby odpowiednie, ale może dziewczyna zadurzyłaby się w nim? Myślę, że to by było całkiem ciekawe, gdyby to pociągnąć, ale jeżeli to burzy Twoją wizję postaci, to z chęcią przystanę na coś innego. Przyznaję, Twoja karta miała prześladowcę. Spokojnie mogła czuć się obserwowana. ;>]

    OdpowiedzUsuń
  10. [Super, to ja cierpliwie czekam i życzę dobrej nocy!]

    Selma

    OdpowiedzUsuń
  11. [Zamysł był taki, że przeżywa okres buntu z powodu niezadowolenia nowym opiekunem i całą sytuacją, w sumie ciężko być zadowolonym 3 miesiące po zostaniu osieroconym, ale generalnie ma być raczej normalna. :)]

    Keith

    OdpowiedzUsuń
  12. Obowiązkiem było dla niego myślenie, że w tym nowym kraju był bardziej szczęśliwy. Nie tylko czuł się tak, jakby wymuszał to na nim jego psycholog ilekroć wspomniał, że powinien trzymać się z daleka od negatywnego myślenia i łapać chwilę; drugim elementem tego obrazu była ciocia, która bez problemów okazała się niesamowicie przystępna gdy pojawiła się kwestia przeprowadzki Rubena. Kobieta dała mu nie tylko dach nad głową, miejsce do spania i jedzenie, ale także pracę - nie mógł więc tak po prostu buntować się, czego niestety unikał całe swoje życie. Skoro ciocia nie chciała kota w tych czterech ścianach, on kota nie mógł mieć.
    Mała istotka wydawała z siebie piskliwe, przerażone odgłosy, o które chłopak nie podejrzewałby takiego małego ciałka; wbijała mocno pazurki w materiał jego koszulki, mając dostęp aż do skóry i jej nieco głębszych warstw, ale akurat tym chłopak się nie przejmował. Znalazł zwierzę na ulicy i z pewnością nie wyrzuciłby je tam z powrotem, a to było racją chowania kota pod skórzaną kurtką na przepełnionym autobusie.
    Podróż dłużyła mu się niemiłosiernie, ale wreszcie jego oczy ujrzały odpowiednią nazwę ulicy wypisaną na którymś ze znaków; gdy zszedł, bijące serduszko tuż przy jego znów nabrało świeżego tlenu. Moment rozstania zbliżał się, ale to go nie smuciło: Ruben wiedział że tam, gdzie kot prawdopodobnie zamieszkałby, miałby o wiele lepiej niż gdzieś, gdzie wiecznie musiałby być chowany.
    Drzwi zostały otwarte przez jednego z rodziców osoby, do której miał się zwrócić ze swoim problemem; uśmiechnął się przyjaźnie i poprosił, aby porozmawiać z Hattie. Kobieta znała go raczej jako korepetytora języków zagranicznych, a nie dilera kotów, więc natychmiast zawołała córkę do drzwi. Gdy chłopak ją zobaczył i upewnił się, że jej matka była w odległości bezpieczeństwa, wysunął spod kurtki istotkę aby ją jej pokazać.
    - Mam dla ciebie propozycję - odezwał się cicho.

    Ruben vd Vaart

    OdpowiedzUsuń