5 stycznia 2015
To przedziwny zwyczaj. Pisanie pamiętników, przelewanie uczuc na papier. To trochę tak, jakby upuszczanie krwi miało Cie wyleczyc z raka; ta cała terapia. Mam trzydzieści dwa lata i uważam się za osobę dorosłą, a przynajmniej na tyle dojrzałą, że więcej widzę śmieszności w prowadzeniu jakiegoś zeszytu, niż pożytku.
To jest jedna z tych chwil, gdy czuję dużą różnicę między Nami. Nami ludźmi, Nami sąsiadami zza ściany, Nami współpracownikami. W domu nie musiałam się uśmiechac, nie musiałam grzecznie mówic, bo to nie było mi niezbędne do pracy. Tutaj? Tutaj ludzie poszli trochę dalej, albo cofnęli się... Nie wiem. Mam mętlik w głowie i problemy ze znalezieniem sensu. Od czternastu lat mieszkam w mieście, a jednak wciąż utożsamiam się z życiem na farmie, o którym nic nie wiem. Teraz jest więcej maszyn, są tańsze, ale przez to ludzie tacy jak moi rodzice mają mniej pracy. Bo oni nigdy nie mieli... My nie mieliśmy tak dużo tej jałowej, spalonej przez słońce ziemi. Od ich śmierci boję się tam pojechac. Po śmierci ojca odwiedzałam matkę raz na kilka tygodni i mimo, że odkąd on umarł upłynęło dziesięc lat, wciąż boję się mówic tam głośniej.
Nikogo w życiu tak się nie bałam. Nie musiał podnosic na mnie ręki, chociaż zrobił to kilka razy 'żebym lepiej chodziła'; wystarczyło groźne spojrzenie, chłodny ton i to, jak strzykał palcami. Wtedy... Wtedy wiedziałam, że od ciężkiej pracy nie będę mogła spac w nocy. Gdzie w tym wszystkim dwudziesty wiek? Co tam dwudziesty, to było prawie dwa tysiące lat po narodzeniu Chrystusa. Australia jest powalonym krajem, ale jedynym, w którym umiem życ. Jest dzika. Więcej tu owiec i kangurów niż ludzi, mamy tu napływ ludności z Azji tak jak w Niemczech z Turcji. Mój ojciec pewnie w grobie się przewraca, tak samo jak jego kumple od brydża; matka zawsze się śmiała, że bardziej przypominają amerykańskich kowbojów niż australijskich rolników.
Czuje frustrację, która z każdym dniem tylko we mnie rośnie, wykręca mi ręce, jelita, włosy. Jako czternastoletnia dziewczyna marzyłam o czasie, którego teraz mam dużo. Kończę pracę o czwartej, wracam do domu, piję wino i czytam, czytam i jeszcze mi za to płacą. Niektóre rzeczy wyrzucam po pierwszej stronie, inne odkładam do przemyślenia i próbuję zrozumiec, skąd u ludzi ta potrzeba bycia oryginalnym w pisaniu. Każdy pisarz ma swój styl, który jest nie do podrobienia, a jeśli podrabiasz- lepiej zacznij pisac kroniki kryminalne, bo opierają się one na schematach.Najlepsi są Ci młodzi, Ci zmanierowani, którzy piją tylko wino i palą tylko smakowe papierosy. Którzy piszą o życiu na pustyni, chociaż nigdy na niej nie byli, którzy piszą o zbieraniu oliwek, nigdy nie mając ich surowych w dłoni. Acta est fabula. Używają zwrotów nie znając ich wagi, koncentrują się na płytkim wnętrzu, zapominają o tym, że powieśc ma opowiadac, nie stac w miejscu. Najbardziej. Drażniące. Jest. To. Ich. Przedziwne. Budowanie. Zdań. Które. Wyprowadza. Z. Równowagi. A jednak ludzie to czytają, po przebrnięciu czegoś takiego czują się mądrzejsi.
Czuję frustrację, bo czytam niektóre książki i są wyśmienite. Wyśmienite na tyle, że zła jestem na siebie, pluję sobie w brodę, że ja nigdy czegoś takiego nie wydam, a Ci którzy to napisali zarobią najwyżej na nowy komputer. Za mało książek ludzie czytają, a Ci którzy to robią sięgają po starsze dzieła, intelektualiści mówiący włanczac.
Zrzędzę. Jestem młoda, jeszcze przez trochę będę młoda.
Muszę pisac ten pieprzony pamiętnik, ale nie będzie ustalonej kolejności, bo życie też jej nie ma.