Czy można kochać i nienawidzić jedną osobę? Najwyraźniej można. Czemu wciąż jestem taka głupia i daje mu kolejne szanse? Liczę na poprawę, która przecież nigdy nie nastąpi. W końcu mówimy o moim mężu, przez tyle lat nic się nie zmieniło i pewnie tak zostanie. A ja? Wciąż będę tkwić w tym bagnie, które śmiem nazywać małżeństwem.
Chciałam żeby tym razem było inaczej, chciałam zrobić mu niespodziankę, rzuciłam wszystko, pracę, dom, rodzinę - DLA NIEGO! Co otrzymałam w zamian? Jedynie nieukrytą niechęć. Która kobieta zniosłaby tyle lat z tym kimś? Nie jest już nawet mężczyzną, z którym wzięłam ślub. Tamten gdzieś zaginął, a w najlepszym przypadku owinął się jakąś skorupą. Nie mam siły dalej tego ciągnąć, ale również brak mi sił by to zakończyć. Chcę z nim być, zrobię wszystko by ponownie coś w nim odżyło, jak i we mnie. Oboje się męczymy, ale najwyraźniej mu to nie przeszkadza. Pieprzony dupek. Tak czy siak, w tej całej nienawiści jest też miłość, którą podarowałam mu lata temu. Jestem zagubiona i kto wie może mam coś z głową, bo piszę jak wariatka. Nikt normalny nie poświęca całej strony na skarżenie się o swoim małżeństwie. Pewnie powinnam udać się do lekarza, w najlepszym przypadku wpakuje się w romans z psychologiem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz