sobota, 1 lutego 2014

zapiski

Czasami mam cholerne wrażenie, że to wszystko kiedyś się sypnie, a ja zostanę na lodzie z niczym. Totalnie niczym. Bez pracy, mieszkania - bo przecież oni opłacają, rodziny - bo wstyd, żony - biedaczka, wsparcia, z wyrzutami sumienia. Co poradzisz...

Jednak Gabrielle się zjawiła. Będzie kłopot, znów trzeba będzie pokłamać, ale nie dam sobie znów podporządkować życia pod wszystko inne niż siebie. Ups. Prawda jest taka - albo okłamywanie siebie, albo kłamanie innych. Młot, kowadło, ja. 

Po raz pierwszy od jakiegoś czasu chcę do domu. Nie do mieszkania, nie chodzi o Perth, chociaż wprawdzie czuję się tu jak u siebie. Stany. Wisconsin. Głupie wspomnienia, mnóstwo nudy, ale też to ciepło. Wiadomo, że takie miejsca są na całe życie. Ale do tej pory tego nie czułem - bo po co? Tu było dobrze. Ale się kończy. Tam nawet się nie zaczęło, a to lepiej.

Nie robiło się nadziei. 

Daję radę. Jest nieźle, wystarczy dobrze się rozeznać. Projekty, znajomi, wyjścia służbowe, nawet pora lunchu. Coś się zawsze wykmini. A ja też nie jestem jakimś chorym człowiekiem, że muszę non stop. Damy radę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz