Miał wszystko czego
potrzebowałby człowiek, kochającą rodzinę, duży dom i
pieniądze. Bardzo dużo pieniędzy. Nicks' Pharmacy było
największą firmą farmaceutyczną na południowej półkuli, jeśli
nie na całym globie. Firma specjalizowała się nie tylko w
produkcji i sprzedaży leków, ale również była wspólnikiem wielu
innych, mniejszych firm. Jednak nic nie może trwać wiecznie i nawet
w tak wielkim imperium, jakim wydawało się być N'P, pojawiły się
problemy, które doprowadziły do upadku wielomiliardowego biznesu.
Ashton zanim jeszcze jego konto bankowe zostało zamrożone przelał
na swoje fikcyjne konto kilka milionów i uciekł z domu. Dla niego
zawsze liczyły się pieniądze, bo wiedział, że bez nich byłby
nikim, tylko kolejną bezużyteczną kupą mięsa.
Uznał, że poczuł
powołanie i zaszył się w seminarium duchownym. Rzeczywiście, może
z początku uważał, że Bóg ma mu coś do zaoferowania, ale po
dwóch latach opuścił tamto miejsce szybciej niż swój rodzinny
dom.
Zamieszkał w Perth, bo
uznał, że nikt tu nie będzie zwracał uwagi na jego nazwisko i
nikt nie rozpozna w nim syna miliardera, bo przecież ludzie tutaj
mają własne problemy. Jak dotąd nikt się nie połapał i dobrze.
Chłopak zmienił swój wygląd, przefarbował włosy i już nie
przypomina tego blondyna, który często stał u boku ojca razem ze
swoją siostrą bliźniaczką i starszym bratem. Pomimo swojego
bogactwa podjął pracę jako asystent w jednej z większych
korporacji i stał się również kręgosłupem moralnym swojego
szefa, który wydaje się, że nie może poradzić sobie nie tylko z
firmą, ale również ze sobą i swoim życiem, które ledwo trzyma
się kupy.
Mieszka w dość dużym
mieszkaniu, do którego nie zaprasza nikogo, a towarzystwa dotrzymuje
mu tylko jego świnka miniaturka, którą nazwał Pani Bekon i którą
uważa za najsłodszą rzecz na świecie.
Do rodziny pisze dość
często. Każdy powoli zaczął podnosić się z tego co się
wydarzyło. Nikt nie ma do niego żalu o to, że uciekł, ale on sam
doskonale wie, że nie powinien był tego robić. Jednak gdyby nie
to, to nie odnalazłby swojego miejsca na świecie.
Dla obcych jest nieufny i zamknięty. Nie pozwala, żeby byle kto dowiedział się o nim zbyt dużo, bo ceni sobie prywatność i anonimowość, dzięki czemu czuje się bezpiecznie. Jest rozpieszczony, ale jego obecna sytuacja nie pozwala na to, by mógł sobie kupić to co chce. Nie jest głupi i wie, że musi uważać na to co robi. Zależy mu na tym, żeby ludzie postrzegali go jako zwykłego obywatela, a nie syna farmaceutycznego kolosa. Nie jest z tych co słodzą i dają mentalnego kopa. On kopnie naprawdę, bo siedzenie na dupie nic nie da i trzeba coś zrobić. Jedyny, który nie boi kłócić się z szefem i wyzywać go od idiotów, co u innych zapewne skończyło by się wywaleniem z pracy, ale jak widać szef musi go lubić. Zdarza się, że jest arogancki i wpatrzony w siebie, w końcu czym skorupka za młodu... . Nigdy nie zdarzyło mu się, że specjalnie wyrządził komuś krzywdę. Dla przyjaciół skory do poświęceń i wyrzeczeń. Potrafi dotrzymać tajemnicy. Całkiem dobry z niego człowiek, tylko lekko zagubiony.
Ashton
Nicks
– 25 lat na karku – nieukończone seminarium duchowne – brat bliźniak – bogacz, który nie przyznaje się do majątku – ukończył studia z biologii molekularnej – w wolnych chwilach pisarz blogowych opowiadań, które publikuje pod pseudonimem – pracuje jako asystent w jednej z korporacji – mężczyzna pierwszą i jak na razie ostatnią miłością – dumny właściciel najsłodszej świnki na świecie Pani Bekon -
gg: 50648548
Jestem autorem, który żadnej postaci i żadnego wątku się nie boi. Wątkowałem już jako pani, pan, dziecko i zwierzę. Nic mnie już nie zaskoczy. Wątki od średnich do długich, za kilka zdań podziękuję, bo zwyczajnie nie wiem co odpisać, więc dobrze by było gdyby odpisy miały przynajmniej 300 słów. Jeśli wątek mi nie odpowiada, to rezygnuję albo proszę o zmianę. Faworyzuję i nie trzymam się kolejki, ale staram się odpisywać każdemu. Jeśli kogoś pominę to proszę się upomnieć, bo jestem zapracowanym człowiekiem. Nie lubię prostych wątków, więc jeżeli masz do zaproponowania przypadkowe pójście na kawę, to lepiej sobie odpuść. Skończyłem udawać, że jestem miły, ale spokojnie nie bójcie się, bez powodu na nikogo nie nakrzyczę i nie mam w zwyczaju wyzywać ludzi. Postaram się być grzeczny.
Wątki długie, skomplikowane i pełne zwrotów akcji - za takie ucałuję i wyściskam.
Cytat: Frozen; zdjęcie: tumblr
[Będę pierwszy do powitania. Miło widzieć autora, któremu też niestraszne są różne role. Widzę, że bloger raczej doświadczony i ma standardy. Może podołam, zapraszając do siebie na wątek.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się wstęp do karty. Niebanalny, a to często się zdarza, jeśli ktoś decyduje się na taki punkt wyjścia do opisu postaci. Propsy, propsy.]
[Caroline Channing, jeśli dobrze nasunęło mi się na myśl. Trafiona inspiracja.
OdpowiedzUsuńDokładnie rozumiem to ostrzeganie, bo z góry można odstraszyć tych, którzy lubią napisać po trzy zdania o niczym i oczekiwać na odpowiedź, a wątek toczy się tak naprawdę o totalne banały. Pamiętam jeszcze te czasy dawniej, kiedy tak się pisało i żadnej literackiej ani logicznej treści to nie miało...
Kurczę, fajnie widzieć kogoś, kto też tak sądzi. Co prawda jakoś teraz piszę panami, ale zdarzało się prowadzić bohaterki. Tym razem wystrzeliłem z typem o problemach z samym sobą i chowaniem się w przysłowiowej szafie, z której powoli wychodzi - może coś z tego będzie, zobaczymy.
Jasne, zacznijmy od jakiegoś powiązania. Dam Ci tutaj wolną rękę, bo nie wiem, co dokładnie by Ci pasowało (Perry jest otwarty na wiele), ale obiecuje wspólnie ogarnąć fabułę wątku i zacząć :)]
[Chociaż niezbyt mam pomysł na konkretny wątek, świnka urzekła mnie tak bardzo (żeby nie było - postać też mi się podoba :D), że nie mogę sobie pozwolić na przeoczenie. Zapraszam do wątku z Rachel.]
OdpowiedzUsuń[Cześć. Czytając Twój komentarz, na początku myślałam, że to wyrzut i spanikowałam, że za wcześnie opublikowałam czy coś ;D No nic. Dziękuję bardzo, mam nadzieję że i nam coś się uda. Obiecuję podrzucić jakiś pomysł, ale to już może po dzisiejszym obżarstwie.A, i chyba wkradł Ci się mały błąd w zakładce "ludzie" ;)]
OdpowiedzUsuńAmbers
[Cieszę się, że to zaproponowałeś. Bo akurat jakoś właśnie jeszcze Rachel za wiele sąsiadów nie ma, a to byłoby bardzo fajne powiązanie. Nawet mam już pomysł na wątek, czy banalny nie wiem, ale zobaczymy, jak się rozwinie.
OdpowiedzUsuńPenny, córka, na weekendy wynosi się do ojca, więc w któryś weekend Rachel może zorganizować jakąś imprezę dla sąsiadów z tematem świąteczno-noworocznym. Ashton oczywiście dostanie zaproszenie, impreza nie wypali, a po drodze będzie parę komplikacji różnego typu (złośliwość rzeczy martwych jest przecież rzeczą codzienną).
Jeśli Ci pasuje, byłoby fajnie.]
[Tak, ale w pierwszym momencie nie załapałam ;) Kurcze no aż chyba zmuszę się do pogłówkowania. Spodobał mi się Ashton. Może pójdziemy w stronę jego blogowania? Ale znowuż jak zaproponuję, aby była jego wierną czytelniczką i, kiedy dowie się że mieszkają w jednym mieście, napisze do niego z prośbą o spotkanie, to wyjdzie nam coś arcybanalnego,a tego nie chcemy. O, wpadło mi coś do głowy. Powiedzmy, że obojgu szwankuje telefon (mają ten sam model), oddali go do naprawy w podobnym terminie. Gość pracujący w serwisie pomyli oba telefony ze sobą, więc w rezultacie Ashton dostanie telefon Ant. i odwrotnie, lecz zorientują się dopiero po wyjściu/ w domu. I jakoś będą musieli się odnaleźć. Myśleć dalej?]
OdpowiedzUsuńAntoniette
[Okej, to byłoby niegłupie. Tylko trzeba zaznaczyć, że korporacja Perry'ego dopiero zakłada filię w Perth. Działa już, ale jeszcze nie do końca sprawnie, natomiast jeśli Ci to odpowiada, Ashton mógłby być asystentem zatrudnionym parę tygodni temu na miejscu przez jednego z delegatów.
OdpowiedzUsuńPowiązanie z jego żoną byłoby całkiem sensownie. Rodzice Gabrielle są udziałowcami, a tacy ludzie mają to do siebie, że inwestują w wiele firm. Mogli więc współpracować z rodziną Ashtona i stąd znajomość z Gabi.
Z prawieniem morałów też się zgadzam, o ile będą dosyć ciche - Perry jednak stara się nie łączyć swojego życia zawodowego z prywatnym. Ale Ashton może mieć tę przewagę, że zobaczył White'a w jakimś klubie, na przykład. Być może w takich miejscach jak Perry czasami bywa, nie wiem. Ale byłoby to ciekawe. Okej, to teraz możemy w wątku wykorzystać albo ten moment nakrycia i spotkanie, albo nakrycie w pracy na czatowaniu z kimś i nawiązanie do tego w rozmowie, albo imprezę firmową jako punkt wyjścia. Coś takiego przychodzi mi teraz do głowy po przeanalizowaniu, ale wiesz, jak to jest przez święta - lenistwo, przejedzenie i mózg wolniej działa ;) Daj znać tylko i już zacznę coś.]
[Bardzo chętnie wątek. Najlepiej coś zakręconego i dramatycznego. A pomysłu zero, bardzo jestem pomocna]/Xavier
OdpowiedzUsuń[ Witam się miło :) Chłoptaś do schrupania. Szczerze mówiąc nie mam ochoty na przypadkowe spotkanie i nową znajomość. Wolałabym jednak powiązanie. Może jej ojciec kiedyś robił interesy lub współpracował jakoś z ojcem Ashtona. Tak się kiedyś poznali, teraz jakoś się spotkają i Gabrielle go pozna czy coś takiego, a jak nie to nie wiem, zróbmy im romans :D ]
OdpowiedzUsuńGabrielle
Minął dzień, drugi, trzeci - w końcu siódmy. Sterta papierów, która leżała na jego biurku, ulokowanym w bezpiecznym od farb i robotników zaledwie parę tygodni temu, nie malała. Na szczęście - chociaż nie było to zbyt wielkim pocieszeniem - nie rosła. Perry White spędzał każdy dzień na wszystkim, tylko nie na przejrzeniu tych cholernych dokumentów. Ta robota była najgorsza. Kiedy sam miał wykonać coś do oceny, robił to całkiem starannie - szczególnie przed tym, kiedy "awansował". W rzeczywistości zmiana jego pozycji była tylko pretekstem do wysłania jakiegoś człowieka z firmy na drugi koniec globu. Może nie dosłownie, i może akurat Perry zrobiłby to i bez zachęty, ale jednak.
OdpowiedzUsuńTeraz miał oceniać grupę, która zjawiła się na szybkim szkoleniu z zakresu badań oraz analiz. Brzmiało tak nudnie, jak w połowie było. Nic więc dziwnego, że zawsze znajdywało się coś lepszego do roboty.
W końcu jednak dopadł go deadline, więc cały dzień, od dziewiątej do piątej tak jak leciało, z jedną kawą i tostem na wynos, siedział, czytał, zakreślał, marudził, jęczał, fuczał pod nosem i wzdychał.
Czwarta pięćdziesiąt - ostatni plik wylądował w segregatorze. Kartkę z napisem "ocena analiz" przylepił z taką siłą, że o mało nie zagiął twardej okładki.
Nie miał nawet okazji świętować swojego zwycięstwa w tej błahej walce, prosić o wyrozumiałość któregoś z asystentów przy zrobieniu za niego choćby własnej kawy czy walnąć z hukiem głową o blat. Od piętnastu minut na pulpicie jego laptopa widniała nieodczytana wiadomość. Przeoczona, zepchnięta w ferworze desperackiego nadrabiania zaległości.
Pamiętał nadawcę. Pisał z nim zaledwie dwa razy, ostatni sześć dni temu. Widać ktoś tutaj poczuł się samotny. Mała powtórka?
Uśmiechnął się do siebie, szybko wystukując na klawiaturze niejednoznaczną odpowiedź: Mówisz o wbijaniu do przypadkowych osób na imprezę czy o innych rzeczach? ;> ".
Czasami żal mu było siebie za zabawę w czat i żałosne gierki rodem z liceum. Ale dawało tez mu to malutką radość, której nie odczuwał tak często.
Mimowolnie kliknął na zdjęcie znajomego, wchodząc w profil. Kącik ust sam powędrował ku górze.
Coś za nim się poruszyło. Zanim obrócił sekundę później głowę, jego dłoń sama zamknęła laptopa, nawet ciut za mocno. Cholera. Subtelniej być nie mogło.
- Ashton, potrzebujesz czegoś? - Próbował brzmieć jak najmniej podejrzanie, tak jakby zrobił coś złego. Dłoń, która nadal spoczywała na komputerze, zdobił mały, złoty krążek na serdecznym palcu.
Zapamiętał imię chłopaka, z wiadomych względów. Poza tym, że pracował tu już trochę, wydawało mu się, że jest jednym z niewielu godnych uwagi. Inni byli... bezbarwni. A przynajmniej większość.
Próbując przejąc kontrolę nad sytuacją, jego brew uniosła się lekko w górę.