Upiłem się, żeby zerwać z moją pomyłką.
(...) Upiłem się z trzeźwości. Mądrze się upiłem.
Xavier Weiseth, 38
gej, pisarz, który przez całe swoje życie utrzymywał się w pionie, nagle upadł i nie podnosi się do góry, nocami zdziera skórę z ramion, za dnia umierając, rozciąga usta w uśmiechu, nie mogąc wybudzić się ze złego snu
Proszę pana, pan ma dzisiaj podbite serce. Niech pan się nie próbuje leczyć
przypadkiem, bo panu powiedzą żeś pan jest nie z tego świata. Okrzykną pana
zjawą, nosem krwawiącym, szramą na przedramieniu. Kimże pan jest, panie Weiseth?
Widziałem w życiu wiele, moje własne cierpienie, ale to nic, w porównaniu z
pana gładką skórą, z pana długimi palcami i słowami zawieszonymi w powietrzu.
Niech mi pan powie: skąd się bierze zawiesina w kształcie pańskich słów
pomiędzy dłońmi, jak chmura ciężka od myśli nieuczesanych, niespisanych
jeszcze? Czy pan się boi mieć do czynienia z rasą ludzką, wielkomiejskim
szumem, gwardią kretynów z darmowym połączeniem internetowym? Jak tak na pana
patrzę, to mi się wydaje, że w panu nie ma spokoju, nawet odrobiny, że gdzieś uciekł,
może pod lodówkę, może między kręgi. W oczach pańskich, jak w całej galaktyce,
doszukuję się pędzących pociągów, ale tam jest jedynie pustostan, pustynia,
stara fabryka śrubek. Pan jest przepalony, jak każda żarówka po dolarze w
sklepie na rogu, gdzie sprzedają wszystko (doszukałbym się tam pewnie i
pańskich paliczków w promocji dwa za jeden). Skupiłem się wczoraj na głosach
ludzkich i zbudziły one we mnie wątpliwość czy aby na pewno cierpliwość pana
jest rzeczywista. Jakże jednak mogę ocenić, skoro pan tak niewiele mówi, a
kiedy już uda mi się pana do tego nakłonić, słowa są tak piękne, że sposób ich
wymowy to jedynie dodatek, jak ilość masła w margarynie. Pan mi jest bliższy
niż matka, bo ta pępowina, co nas łączy, wciąż nie została rozcięta. Bronię jej
zaciekle, nawet jeśli pan z taką zaciekłością podsuwa się pod skalpel. Ja wiem,
co panu dolega. Tu chodzi o samotność, proszę pana. Przewija się w panu chęć
nieistnienia, co więcej, chciałby pan wyparować niezauważenie, nie pociągając
za sobą na sznurku połowy świata. Dzielimy to samo powietrze, depczemy tę samą
trawę, walczymy o tę samą wolność, a jednak pan w tym wszystkim jest po prostu
bardziej. I słów mi braknie, kiedy się tak w panu gotuje idealność, kiedy
perfekcja zasłania panu oczy. Nie mylę się, sądząc że pan jest zakochany po
uszy w brzydocie jako formie artystycznej. I nie sądzę, by pan chciał mieszkać
w pięknie, skoro pańska zdolność do tworzenia go własnym umysłem znacznie
przewyższa współczesnych architektów. Niech się pan nie martwi, jeszcze wynajdą
materiał, z którego będzie pan mógł tworzyć wieszaki na płaszcze z pańskiej
ciężkiej duszy. Mam sucho w gardle, bo pan jest odwrócony do mnie plecami,
mówiący o właściwościach punty. Skupić się nie mogę, bo mógłby pan opowiadać
nawet o marynowaniu śliwki, a i tak wpadałbym w zachwyt zakrawający o
przestępstwo. Zapytam pana już tylko raz, co się w panu szamoce przy traceniu
ósmego z dziewięciu żyć? To pańskie opanowanie przeraża moje żyły, w których
krew wrze w niepokoju; nienaturalnym jest dzierżyć w sobie siłę tytanów, więc
jakim cudem pan jeszcze czerpie powietrze? I ja wiem, że panu wstyd choćby
myśleć o jakichkolwiek potrzebach, choćby fundamentalnych, ale niechże mi pan
powie, czy to nie jedyne, co utrzymuje w panu człowieka? Kiedy w końcu złamie
się pan, upodli i zniknie?
stare jak świat
Andrew Scott
Mrożek
[Lubię punktować. A więc, punkt za Mrożka. Dobre posunięcie. Drugi punkt za wizerunek - Andrew jest perfecto. Trzeci, mocny, nawet zwielokrotniony punkt za kartę. Jeśli każde zdanie jest Twojego autorstwa, to woah. Mocno artystyczna.
OdpowiedzUsuńNo, czyli mamy spore punkty przyznane.
Lubię też wątkować z dobrymi postaciami, więc jeśli masz jakikolwiek pomysł i odrobinę chęci - zapraszam.]
[ Świetna karta, nie mogę oderwać od niej oczu. Przeczytałem ją już kilka razy. Brawa za wizerunek.
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę to zapraszam do siebie po wątek, może coś wymyślimy c: ]
Ashton
[Przyłączę się do podziwiania, jednocześnie zapraszając po ewentualny wątek z Perrym. Jakikolwiek. Ciekaw jestem bardzo tej postaci.]
OdpowiedzUsuń[Ja jestem z tych autorów, którzy twierdzą, że płeć nie ma znaczenia, również przy wątkowaniu, bo nie wszystko musi opierać się na relacjach stereotypowo przypisanych panom czy paniom. :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, że brak pomysłu, bo akurat nie każda postać musi się zgrywać ze sobą. Ale to nic, smutki niepotrzebne, umówmy się po prostu, że jak komuś coś przyjdzie do głowy, da znać.]
[Bardzo się cieszę, że wydaje się ciekawy. Jeśli chodzi o jego kontakty, to na pewno ma już jakieś doświadczenie. Podczas nieobecności żony w Perth mógł szczególnie je nabyć. Także zdecydowanie próbowanie ma już za sobą.
OdpowiedzUsuńXavier może być jednym z tych, których Perry spotkał zaraz po swoim przyjeździe w którymś z barów. Sam mógł wtedy przesadzić z ilością alkoholu. Natykanie się po jakimś czasie na takich "znajomych" dla White'a może być lekko niewygodne, a więc dla nas bardzo ciekawe. ;)]
Ostatnie tygodnie, nawet ten świąteczny, nie upłynęły mu w szczególnie rodzinnej atmosferze. Nie krzątał się również wokół choinek, prezentów i kolędowania, chociaż nie był człowiekiem niecierpiącym takich praktyk. Niemniej jednak, czasu ostatnio mu trochę brakowało.
OdpowiedzUsuńCzuł się lekko zagubiony - niespodziewane odwiedziny, niezbyt przyjemna rozmowa z rodzicami przez telefon, która nie skończyła się na suchych życzeniach, mętlik w pracy, gdzie zbierało się nie tylko podsumowanie przygotowań, ale również roku. Wstawał późno, pracował do późna, przez co miał wymówkę i zwlekał z powrotem do domu, będąc na nogach do później nocy.
Tego wieczora wracał właśnie z pracy. Nie był typem, który przywdziewał krawat i marynarki. Rękawy białej koszuli były podwinięte do góry, a ostatnie dwa guziki rozpięte. Wyglądał raczej jakby wracał z nieudanej randki. A on nie randkował. Nie jest to mile widziane, kiedy ktoś nosi na palcu obrączkę. W jego przypadku takie spotkania wyglądały inaczej i miały też zupełne inny charakter.
Pod kościołem znalazł się całkiem przypadkowo. Ostatnimi czasy lekko zaniedbał te sprawy. Chociaż był człowiekiem, który nie pochwalał konserwatywnych skrajności, istniało w nim coś, co mógł nazwać chyba wiarą. Tym razem jednak bardziej chodziło o zebranie myśli.
Usiadł w przedostatniej ławce z lewej, obserwując ołtarz i obrazy obok. Nie wiedział, ile czasu zleciało, dopóki z rozmyślań nie wyrwał go dzwon, ogłaszający donośnie pełną godzinę.
Wstał tak, jakby nagle gdzieś mu się spieszyło, obrócił w kierunku wyjścia po pospiesznym przeżegnaniu i zamarł.
Znał twarz człowieka, którego ujrzał. Chociaż nie widzieli się długi czas, zapadł mu mocno w pamięć.
- Xavier - przywitał się, chociaż zdał sobie sprawę, że słowo wyszło bezwiednie z jego ust.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Może nastolatka wywróci jego życie do góry nogami i zmieni trochę ten wymuszany uśmiech? Co ty na to? :D]
OdpowiedzUsuńSophie B.
[ Witam. Zaproponuje wątek, co ty na to? ]
OdpowiedzUsuńGabriel N.