Samara Black
28 lat
Felietonistka
Kiedyś kochała Nowy Jork. Kiedyś niczym się nie musiała się
przejmować i mogła być beztroska jak listek na wietrze. Teraz… mimo znacznie
innej sytuacji finansowej, jej podejście nie bardzo się zmieniło. W każdym
miesiącu przychodzą rachunki, które zawsze ją zaskakują. Na szczęście nikt od
razu nie odcina prądu, a wyprzedaż u ulubionego projektanta nie trwa w
nieskończoność prawda?
Od razu po studiach przyjechała do Australii i po kilku
próbach, łapaniu się każdej możliwej pracy dostała się do redakcji gazety Star.
Zaczynała od nekrologów, ale nie bardzo ją to bawiło. Ostatecznie wykorzystała
okazje, to i owo, a dostała swoja rubrykę. Pisze głównie o dobrej zabawie,
swoich przyjaciółkach i życiu młodej, wyzwolonej kobiety. Nazywana australijską Carrie Bradshaw. Ponoć uwielbiana przez tysiące. Oprócz tego
doceniona za styl, zyskała co miesięczny artykuł w Vogue.
Typowy lekkoduch. Zawsze wybrnie z sytuacji. Dla niej nic
nie dzieje się przez powodu. Zawsze pozytywnie nastawiona. Nie bojąca się
ryzyka i szukająca dobrej zabawy. Życie bez wyzwań dla niej nie istnieje.
Ciężko za nią nadążyć, na razie nie ma mężczyzny, któremu by się to udała. Tak
naprawdę ukryta pod swoją maską, chroniąca swoje uczucia przed innymi. Czeka na
swojego księcia, a tym czasem nie stroni od żab. Nie wolna od błędów, robi ich
może jeszcze więcej od innych, ale urokiem osobistym stara się zawsze coś
zadziałać. Bałaganiar i to taka, która nie umie gotować.
Pamiętnik | Powiązania
To na tyle. Samarkę trzeba poznać. Na zdjęciu Blake Lively.
Zapraszam do wątków.
[ Hej ;) Nic nie szkodzi xD Zdarza się :D Alex raczej nie czyta gazet, ale może wywiad podczas audycji, czy coś w ten deseń ;) Albo po prostu Samara ma opisać pracę w radiu?]
OdpowiedzUsuńMyers
[Jak ja lubię Blake, ojej. A na tym zdjęciu wyszła szczególnie ładnie.
OdpowiedzUsuńOgółem postać interesująca, więc witam i życzę udanego wątkowania.]
John
[Nie należę do fanów Carrie i Seksu w Wielkim Mieście, ale zdarzało się oglądać i pośmiać, a tutaj widzę bardzo fajnie wykreowaną postać. A moja Rachel chętnie miałaby taką osobę w gronie bliższych znajomych. Może nawet zdziałałyby coś - ona dla gazety, Rachel dla agencji reklamowej? Zapraszam po wątek i życzę owocnej zabawy!]
OdpowiedzUsuń[Blair. Ślicznocha.
OdpowiedzUsuńOboje są Amerykanami! Przynajmniej nikt nie będzie się śmiał z ich odmiennego akcentu, chociaż on z Wisconsin, ona z NY - pewnie ich też się lekko różnią. No, ale co dwójka Hamburgerożerców to nie jeden.
Bardzo chętnie powiązanie i wątek, ale nie mam dobrego pomysłu na to pierwsze. Mile widziane propozycje ;)]
Hah, nie należę do fanów "Plotkary" i wizerunek ciężko mi ścierpieć, ale to tylko bardzo subiektywne odczucie. Po prostu cała postać Sereny zniesmaczyła mnie na tyle, żebym skończyła przygodę z Serialem po pierwszych dwóch odcinkach.
OdpowiedzUsuńNo, ale nie o wizerunek chodzi, a o postać :)
No i dziękuję serdecznie za powitanie :)
Co do wątku... kompletnie nie mam pomysłu, poza tymi negatywnymi wątkami, na które nie każdy się godzi. Bo, niestety bądź stety, moja Amelia jest dość agresywną postacią.
Chyba, że Ty masz jakiś konkretny pomysł, wtedy chętnie poczytam i zacznę wątek :)
Amelia
[Nah, miało być Blake. Nie Blair. Bo serialu to ja na oczy w życiu nie widziałem. Ale słownik działa swoje, c'nie.
OdpowiedzUsuńKurczę. Tak mnie kusi ta pierwsza propozycja i pewnie przystałbym na nią od razu bez wahania, ale jest powód, dla którego Perry'emu nie wyszło w małżeństwie i nie za bardzo się stara je naprawić. On widzi kobiety inaczej, niż chciałby.
Więc, jako że doceniam genialne pomysły, połączymy to i może coś będzie. Otóż podczas pobytu w Nowym Jorku Gabrielle, żona White'a, mogła go oskarżać o zażyłość z Samarą, którą tam poznali. To byłoby ciekawe, gdyby teraz spotkali się po tych dwóch latach dajmy na to w Perth.
I akcja z rodzicami też może być dobra. Takie duże korporacje przyciągają wielu udziałowców, więc rodzice Samary mogą sponsorować budowę filii w Australii. Byłoby ciekawie, na pewno podkręci napięcie.
Mam nadzieję, że nie będziesz bardzo rozczarowana, że pierwszy pomysł nie wypali. Sam jestem blisko zmiany koncepcji postaci, ale to już byłoby wbrew mojemu szalonemu pomysłowi, więc rozumiesz ;)]
[Hej, hej :) Co by Samara powiedziała na upierdliwego fana?]
OdpowiedzUsuńTerry Sinclair
[Zacznę, zacznę. Później, albo jutro, ale pojawi się, trzymaj mnie za słowo :D I będą hamburgery. A jak.]
OdpowiedzUsuń[Spokojnie, poczekam ;)]
OdpowiedzUsuńTerry Sinclair
[Może na początek mój pomysł na powiązanie. Rachel tak naprawdę ma wielofunkcyjną pozycję. Bycie asystentką to bycie wszędzie tam, gdzie nie może być szef szefów. Mogły poznać się, kiedy gazeta zleciła ich firmie reklamowanie felietonów jeszcze na początku, kiedy Samara zaczynała robić się poczytna i popularna. Rachel miała negocjować od razu umowę, bo - przykładowo - miało się to wiązać ze zleceniem również innych reklam ich agencji.
OdpowiedzUsuńOd tamtej pory mogą trzymać się dosyć blisko. Samara potrzebuje przyjaciółek. Chociaż Rachel to nie Miranda, Samantha ani Charlotte, na pewno jej przemyślenia mogą gdzieś tam być wplecione w felietony. Nie widzę nic przeciwko, o ile to będzie delikatne, bo Rachel jest jaka jest - nie lubi panikować, a ma do tego skłonności.
Wątek to może być zwykły lunch. Obczajanie biznesmenów, rozmowy o pracy, facetach, rodzinie, o tym i tamtym... Mam ochotę nawet na coś takiego. Ale też jesteśmy otwarte z Rachel na propozycje!]
Bywały dni, kiedy praca go męczyła. To niedobrze. Zazwyczaj była dla niego jedyną wymówką, szczególnie kiedy siedział jeszcze po drugiej stronie oceanu. Nawet nie brzmiała interesująco, momentami bywała nudna jak flaki z olejem, ale nigdy nie narzekał na swoją karierę, o ile tak można to zdefiniować. Jeszcze przed trzydziestką (czyli wbrew pozorom nie aż tak dawno temu...) stwierdził, że dzisiejszy świat jest zbyt pokręcony, dziwny i pogmatwany, żeby było warto się przejmować wielkimi celami w życiu i odnoszeniem sukcesów zawodowych. Było dobrze tak, jak było. A teraz sytuacja prezentowała się nieco lepiej - nie miał przy boku żony i choć brzmi to najpotworniej jak się da, mógł być po godzinach sobą.
OdpowiedzUsuńAle bycie sobą wiązało się również z innymi przyjemnościami. Każdy Amerykanin prędzej czy później ma ochotę na dobrego hamburgera. Perry takich pragnień nie dusi w sobie. Po przyjeździe miał dziwną ochotę rzucić pracę, zostać tu na zawsze i założyć budkę z burgerami.
Wiedział, że to jednak troszeczkę nierealne, więc spędził trochę szukając najlepszych w mieście. Mała knajpka cztery ulice od jego przystanku. Bardzo w porządku.
Trochę zaniedbał odwiedzanie tego miejsca, więc udał się tam tego wieczora. Miejsca nie były pozajmowane. Usiadł przy swoim ulubionym, ale nie spędził tam długo czasu. Zanim kelnerka w śmiesznym fartuszku do niego zawitała, inna osoba - tym razem lepiej znana - wymieniła się z nim spojrzeniami.
Gdyby Gabrielle zobaczyła, że Perry wstaje i idzie witać się z kobietą, którą posądzała o powód zdrady, wyrwałaby mu włosy z głowy... Bardzo zraniona by nie była. Bardziej ucierpiałaby jej duma i dobre imię.
- Czyli jednak widuje się ciebie w takich miejscach - uśmiechnął się do Sam, siadając bez proszenia naprzeciw.
Nadmienienie, że czytuje w porze lunchu jej felietony zostawi na później. Nie było to zbytnio powodem do chwalenia.
[ Spoko. Nie martw się :) Ja też wypadłam z wprawy :D]
OdpowiedzUsuńJakkolwiek by nie spojrzeć Alexandra miała nieźle napięty grafik. Od poniedziałku do piątku, dodatkowo licząc weekend. W tygodniu prowadziła dzienną audycję, by w piątek wieczorem usiąść i zacząć audycję weekendową, wieczorną na temat ludzkich problemów i skomplikowanych tematów. Czuła się w pewnym sensie winna tej sytuacji. Nie mogła poświęcić swemu synu odpowiedniej ilości czasu, ale nie przelewało się im i czasem się martwiła, czy starczy im do pierwszego, czy skończą dany miesiąc na plusie, czy wręcz przeciwnie na minusie. Los samotnej matki, który sama wybrała.
W stacji radiowej była od rana, a dokładniej gdzieś od godziny ósmej. Święta czy nie musiała pracować - nawet za taką pensję, która wpływała jej, co miesiąc na rachunek bankowy. Nie miała sił na zmianę pracy, w szczególności, że tak naprawdę lubiła swoją pracę, nawet jeśli nie zarabiała dużo. Zresztą, czy kiedykolwiek interesowały ją pieniądze? Nie. Skończyła przed chwilą audycję i pożegnała się z gościem. Odłożyła słuchawki na blat i spojrzała z rozgoryczeniem na, prawie już pusty, kubek po herbacie. Swoje spojrzenie skierowała ku kobiecie, która dopiero, co weszła. Uścisnęła jej dłoń silnym, pewnym uściskiem.
- Alexandra - mruknęła cicho swoje imię. Możliwe, że kobieta traciła poczucie czasu przez święta, ale dla niej był to okres dość ciężki, gdy trzeba było iść po zakupy i kupić prezenty dla syna. - Proszę usiąść - dodała po chwili wskazując krzesło obrotowe niedaleko.
Myers
[Ależ ochota na wątek jest zawsze, chociaż zastanawiam się czy nasze postacie da się jakoś połączyć, czy jednak rozsądniej zacząć znajomość od zera?]
OdpowiedzUsuńJohn
[Mina, jaka pojawiła się na twarzy Perry'ego, była mieszaniną zaskoczenia, zniesmaczenia i zakłopotania. Nawet nie wiedział, czy mimika zdolna jest wyrazić naraz tyle emocji.
OdpowiedzUsuńNie, żeby niewinne (chociaż ton mówił sam za siebie) pytanie Samary wprawiło go w taki nastrój. Ot, zwyczajna reakcja na niewygodne pytanie. Wspomnienie obrączki, która powinna być na jego palcu (a była obecnie schowana w tylnej kieszeni spodni), powodowało nagły atak sumienia. Przyczajone gdzieś za nagiętym kręgosłupem moralnym, wmawianiem sobie o wolności osobistej i świadomości własnych pragnień, które nareszcie mają upust, wyszło na wierzch i oślizgłymi mackami chwyciło nie za serce, ale gdzieś w okolicy jabłka Adama. To tam poczuł dziwne uczucie i jednocześnie pożałował, że nie mógł tutaj zamówić herbatki na uspokojenie.
W tym samym momencie niziutka kelnerka wyłoniła się zza jego pleców, pytając o zamówienie. Wymamrotał szybko pierwsze lepsze, które przyszło mu do głowy prosząc o dzban zimnej wody z cytryną. Może to go orzeźwi i uspokoi jednocześnie.
- Nie ze mną, jak widać. - Uśmiechnął się szeroko. Gabrielle nie była mu tutaj potrzebna. Po serii gierek i maskaradzie, wreszcie postawiła na swoim, jak się zdawało. Nie ważne teraz, Perth czy całe Wisconsin. Teraz miał chwilę swobody, tak sobie wmawiał. - Hamburgery zwykłem jadać sam.
Szybko się zreflektował, zważywszy na sytuację.
- No, chyba, że w doborowym towarzystwie - dodał, unosząc kącik ust ku górze, podobnie jak lewą brew. - Pracuję tu. Na czas nieokreślony. Wysłali mnie do nadzorowania organizacji nowej siedziby firmy, nie wiadomo, czy tu nie zostane... No wiesz.
Miał dziwną manie za dziecka kończyć zdania głupim "no wiesz". Złapał się na tym przed ostatnimi klasami liceum. Teraz, prawdopodobnie przez zakłopotanie pytaniem o Gabi, które starał się ukryć, pewnie to wróciło. Też przyczajone. Dzisiaj nie łatwo było ukrywać przed sobą pewne fakty...
Skierował szybkie spojrzenie na kelnera, który go mijał. Przypomniał sobie jednak, że niegrzecznie jest unikać wzroku rozmówcy, więc znów puścił uśmiech do Samary.
- Jak tam kariera? - zarzucił. - Piszesz teraz o różnych rodzajach hamburgerów. Tutaj jest całkiem nieźle, nie? Nawet dają radę. Kto by pomyślał.