środa, 31 grudnia 2014

faces look ugly when you are alone.

Andrew Baker
38 letni właściciel niewielkiej, lecz dobrze prosperującej sieci restauracji 
okazjonalnie całkiem niezły kucharz
miłośnik sztuki, lecz sam bez talentów
ojciec 16 letniej Sophie

Urodzony w angielskim mieście Hereford, jako drugi z trójki rodzeństwa. Dwie siostry zostały w rodzimym kraju wraz z rodzicami, a on po studiach gastronomicznych w poszukiwaniu lepiej prosperującego rynku wraz z przyjacielem - w połowie Australijczykiem - przyjechał do kraju kangurów. W Anglii oprócz domu zostawił także dwu letnią córkę, owoc krótkiego romansu, która od kilku lat odwiedza go w wakacje i co drugie Boże Narodzenie. Cicho liczy na to, że zgodzi się zamieszkać z nim na dłużej. 
Początkowa niewielka restauracja założona przez dwójkę ambitnych kucharzy w ciągu 14 lat rozwinęła się do eleganckiej siedzi, posiadającej obecnie 6 lokali. Serwują tradycyjne dania australijskie, często delikatnie zmienione autorskimi pomysłami właścicieli z lat ich młodości. Oni sami zajmują się obecnie ich zarządzaniem, Andrew stara się przynajmniej raz w roku odwiedzić każde z miejsc osobiście.
Gdy nie pracuje i nie podróżuje, dużo czyta, zwiedza galerię, podziwia widoki z okna swojego apartamentu, który mieści się na jednym z ostatnich pięter jednego z wieżowców w centrum. Dwa-trzy razy w tygodniu można go spotkać w King's Park na joggingu.
Jeśli chodzi o charakter Bakera, nie jest to najprostsza rzecz do opisania. W sprawach zawodowych jest ambitny, opanowany, doskonale zorganizowany. Podwładni opisują go jako wyrozumiałego, aczkolwiek wymagającego szefa. 
Życie prywatne przedstawia się już nieco gorzej. Od lat nie udało mu się utrzymać poważnego związku. Jest idealistą, który albo będzie widział zbyt dużo wad w partnerce, przez co nie będzie potrafił jej pokochać, albo pokocha ją tak bardzo,że nie będzie się uważał wystarczająco dobry, co będzie źródłem konfliktów. Krótko powiedziawszy, doskwiera mu samotność, którą stara się nieudolnie zapełnić przelotnymi znajomościami, często z kobietami poznanymi w którymś z ulubionych barów. W tych pojawia się najczęściej w weekendy, by zamienić dwa słowa z zaprzyjaźnionym barmanem i wypić podwójną whisky albo dwie, koniecznie z lodem. Samopoczucie znacznie poprawia mu się latem, gdy mieszka u niego córka.
Mimo wszystko, zawsze stara się sprawiać wrażenie osoby przyjaznej i otwartej, czasem zarzuci nawet niebanalnym żartem lub dwoma. Po bliższym poznaniu może się okazać, że facet ma po prostu kilka problemów, z wiernością, z zazdrością, ze sobą w największym skrócie. Cały czas czeka na kobietę, która wstrząśnie jego światem na tyle, by w końcu się do porządku ogarnął.

[ pierwszy pamiętnikowy wpis postaram się dodać jeszcze w tym tygodniu. pan Baker nie gryzie, ja także, więc mam nadzieję, na kilka ciekawych wątków. Na powiązania jestem otwarta, postacie przyjaciela Andrew i jego córki prawdopodobnie w najbliższym czasie pojawią się w wolnych. Jeśli chodzi o długość wątków, to za wypracowaniami nie przepadam, za to ekstremalnie krótkich nie znoszę. średnia długość odpowiada mi najbardziej. cytat w tytule - boski Morrison, zdjęcie z bliżej nieokreślonego tumblr.
Szczęśliwego Nowego Roku życzę:)]

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Wierzę w bycie silnym, kiedy wszystko dookoła idzie źle

Rosie Dunne
31 lat, posada asystentki menadżera hotelu

      Odwalanie roboty za menadżera niewielkiego hotelu, jako forma pracy.  Ciasne, dwupokojowe mieszkanie nad azjatycką knajpką miejscem do odpoczynku. Zwariowany pies sąsiada irytującym złodziejem poczty i sens życia zamknięty w ciele dwunastoletniej, awanturującej się wciąż dziewczynki. Marzenia zepchnięte na dalszy plan i żal do samej siebie ukryty głęboko w sercu. Wieczory spędzane przed telewizorem z miską popcornu zamiast wyjścia do teatru. Starsza siostra powierniczką wszystkich tajemnic, rodzice największym wsparciem. Brak rozwagi i skłonność do nazbyt częstego wybuchania śmiechem życiowym partnerem. Wielka miłość do makaronu z pesto i chęć zniszczenia wszystkich wag na świecie. Sto pociech i tysiąc udręk każdego dnia.




*** 
Na zdjęciu Lily Collins, której odpowiedniej fotografii wciąż szukam, bo zdaję sobie sprawę z tego, iż na powyższej wygląda zbyt młodo. W tytule A. Hepburn. Karta krótka, gdyż wolę kreować postać w wątkach niż ustalać wszystko na samym wstępie. Zapraszam do wątków i życzę miłej zabawy :)

czwartek, 25 grudnia 2014

Tak, jestem pijany, bo na trzeźwo się pomyliłem.

Upiłem się, żeby zerwać z moją pomyłką.
(...) Upiłem się z trzeźwości. Mądrze się upiłem.

Xavier Weiseth, 38

gej, pisarz, który przez całe swoje życie utrzymywał się w pionie, nagle upadł i nie podnosi się do góry, nocami zdziera skórę z ramion, za dnia umierając, rozciąga usta w uśmiechu, nie mogąc wybudzić się ze złego snu

Proszę pana, pan ma dzisiaj podbite serce. Niech pan się nie próbuje leczyć przypadkiem, bo panu powiedzą żeś pan jest nie z tego świata. Okrzykną pana zjawą, nosem krwawiącym, szramą na przedramieniu. Kimże pan jest, panie Weiseth? Widziałem w życiu wiele, moje własne cierpienie, ale to nic, w porównaniu z pana gładką skórą, z pana długimi palcami i słowami zawieszonymi w powietrzu. Niech mi pan powie: skąd się bierze zawiesina w kształcie pańskich słów pomiędzy dłońmi, jak chmura ciężka od myśli nieuczesanych, niespisanych jeszcze? Czy pan się boi mieć do czynienia z rasą ludzką, wielkomiejskim szumem, gwardią kretynów z darmowym połączeniem internetowym? Jak tak na pana patrzę, to mi się wydaje, że w panu nie ma spokoju, nawet odrobiny, że gdzieś uciekł, może pod lodówkę, może między kręgi. W oczach pańskich, jak w całej galaktyce, doszukuję się pędzących pociągów, ale tam jest jedynie pustostan, pustynia, stara fabryka śrubek. Pan jest przepalony, jak każda żarówka po dolarze w sklepie na rogu, gdzie sprzedają wszystko (doszukałbym się tam pewnie i pańskich paliczków w promocji dwa za jeden). Skupiłem się wczoraj na głosach ludzkich i zbudziły one we mnie wątpliwość czy aby na pewno cierpliwość pana jest rzeczywista. Jakże jednak mogę ocenić, skoro pan tak niewiele mówi, a kiedy już uda mi się pana do tego nakłonić, słowa są tak piękne, że sposób ich wymowy to jedynie dodatek, jak ilość masła w margarynie. Pan mi jest bliższy niż matka, bo ta pępowina, co nas łączy, wciąż nie została rozcięta. Bronię jej zaciekle, nawet jeśli pan z taką zaciekłością podsuwa się pod skalpel. Ja wiem, co panu dolega. Tu chodzi o samotność, proszę pana. Przewija się w panu chęć nieistnienia, co więcej, chciałby pan wyparować niezauważenie, nie pociągając za sobą na sznurku połowy świata. Dzielimy to samo powietrze, depczemy tę samą trawę, walczymy o tę samą wolność, a jednak pan w tym wszystkim jest po prostu bardziej. I słów mi braknie, kiedy się tak w panu gotuje idealność, kiedy perfekcja zasłania panu oczy. Nie mylę się, sądząc że pan jest zakochany po uszy w brzydocie jako formie artystycznej. I nie sądzę, by pan chciał mieszkać w pięknie, skoro pańska zdolność do tworzenia go własnym umysłem znacznie przewyższa współczesnych architektów. Niech się pan nie martwi, jeszcze wynajdą materiał, z którego będzie pan mógł tworzyć wieszaki na płaszcze z pańskiej ciężkiej duszy. Mam sucho w gardle, bo pan jest odwrócony do mnie plecami, mówiący o właściwościach punty. Skupić się nie mogę, bo mógłby pan opowiadać nawet o marynowaniu śliwki, a i tak wpadałbym w zachwyt zakrawający o przestępstwo. Zapytam pana już tylko raz, co się w panu szamoce przy traceniu ósmego z dziewięciu żyć? To pańskie opanowanie przeraża moje żyły, w których krew wrze w niepokoju; nienaturalnym jest dzierżyć w sobie siłę tytanów, więc jakim cudem pan jeszcze czerpie powietrze? I ja wiem, że panu wstyd choćby myśleć o jakichkolwiek potrzebach, choćby fundamentalnych, ale niechże mi pan powie, czy to nie jedyne, co utrzymuje w panu człowieka? Kiedy w końcu złamie się pan, upodli i zniknie?

stare jak świat
Andrew Scott
Mrożek

środa, 24 grudnia 2014

Cicho tu i słyszę tylko bicie swego serca. Piszę list - a to niełatwe.


Alex Stewart 
Perth - Boston - Perth
31 lat na karku, pediatra
narzeczona i trzy psy


Alex od zawsze chciał zostać lekarzem. Już jako siedmiolatek męczył swoją przyjaciółkę (ona jako jedyna nie wyśmiewała się z jego marzeń) próbując ją leczyć na różne choroby. Planował skończyć szkołę w Perth, pójść na studia, zatrudnić się w szpitalu i prowadzić nudne życie. Jednakże nic nigdy nie idzie, tak jak zaplanowaliśmy. W wieku lat siedemnastu został zmuszony do przeprowadzki nie dość, że do zupełnie innego kraju, to do tego na zupełnie inny kontynent. W USA skończył liceum i dostał się na Harvard. Skończył medycyne i zrobił specjalizację na pediatrii. Jak to się stało, że wrócił do Perth? Pomijając tęsknotę oczywiście, głównym powodem była bardzo opłacalna posada pediatry w miejscowym szpitalu.
W pracy spędza większość czasu, ale uwielbia swoich pacjentów. Narzeczoną widuje zazwyczaj albo późno w nocy, albo wcześnie rano i wcale za nią nie tęskni. Tęskni za psami, które chyba jako jedyne go kochają.
Wypija litry kawy, jada mrożone warzywa, zupki chińskie i fast-foody, bo Bethany nie jest zbyt dobrą kucharką, a on sam nie ma czasu na gotowanie.


pamiętnik - powiązania - więcej


[Obsesja na punkcie "Na końcu tęczy"(jak ktoś woli - Love, Rosie) od kilku lat, a od pewnego czasu również na punkcie Sama Claflina. Powracam na blogi, z kilkumiesięczną przerwą, więc proszę mi wypaczyć jakieś błędy, bądź niedociągnięcia. Mam nadzieję, że będziemy się świetnie razem bawić.
Stara jak świat piosenka w tytule - Happy End "Jak się masz kochanie"
Karta brzydka i chaotyczna, ale mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone. ]

wtorek, 23 grudnia 2014

wojownik na baczność już stoi

Antoniette Anabelle Ambers
od niedawna współwłaścicielka klubu muzycznego
studentka pedagogiki
miłośniczka dobrego rocka
niespełniona perkusistka
pamiętniczek
więcej za mniej

Nie siedzisz w miejscu. To strata czasu, mimo tego że leniuchowanie jest takie przyjemne.
Twoje życie jest kompletnie różne każdego dnia. Masz je w końcu tylko jedno- korzystasz. KAŻDEGO DNIA SPEŁNIASZ MARZENIA. Wydaje się, że wszystko jest takie piękne. Bo przecież jest. A jeśli nie, to wystarczy przeczytać od początku ten tekst- powoli. Nie działa? Zacznij od początku. Cieszysz się każdą miłą drobnostką, choć może nie pokazujesz tego tak bardzo. Uśmiechasz się do mijanych ludzi, ale zasłaniasz się leciutko szalikiem, by za bardzo tego nie zauważyli. Zło zwalczasz dobrem. Płacz- śmiechem. 
Każdy przemierzony kilometr przybliża Cię do celu. Każdy szlak staje się nową drogą Twego życia. Każdy drogowskaz jest wskazówką. Każdy szczyt jest zwycięstwem.
Stawiasz sobie wyzwania, dosłownie każdego dnia. I właśnie to zbliża Cię do celu. Umacnia Cię.
Tyle nieprzeczytanych książek czeka jeszcze na Ciebie. Tyle szlaków jeszcze nie odkrytych. Tyle marzeń nie spełnionych. A ileż błędów jeszcze musisz popełnić. Ilu rzeczy musisz jeszcze żałować. Wiele masz do nauki. Wiele do poznania.
Chłopa byś znalazła...
Całe szczęście, że miesiąc temu skończyłaś dopiero dwadzieścia jeden lat. Masz jeszcze trochę czasu.


"I jeszcze jedno dodam
Bo to ważna rzecz.
Chciałbym podziękować wszystkim
Sprawiającym, że
Moje życie jest namiastką cudownego snu.
Burak niech się żółcią ksztusi,
No i dobrze mu"


____
Cześć,
Ciekawym wątkom i powiązaniom mówimy stanowcze TAK. Lubimy gotowe propozycje, nie lubimy wymuszania na nas pomysłu na wątek. Jak coś wpadnie, to rzucamy od razu, jak nie to otwarcie mówimy. Tą kartę już umieściłam na innym blogu, jednak tutaj troszkę ją zmieniłam. Zdjęcie- tumblr. Cytat- Kabanos. Wyszło jakoś dziwnie, ale zapraszam ;)


poniedziałek, 22 grudnia 2014

I’m never going back, the past is in the past

    Miał wszystko czego potrzebowałby człowiek, kochającą rodzinę, duży dom i pieniądze. Bardzo dużo pieniędzy. Nicks' Pharmacy było największą firmą farmaceutyczną na południowej półkuli, jeśli nie na całym globie. Firma specjalizowała się nie tylko w produkcji i sprzedaży leków, ale również była wspólnikiem wielu innych, mniejszych firm. Jednak nic nie może trwać wiecznie i nawet w tak wielkim imperium, jakim wydawało się być N'P, pojawiły się problemy, które doprowadziły do upadku wielomiliardowego biznesu. Ashton zanim jeszcze jego konto bankowe zostało zamrożone przelał na swoje fikcyjne konto kilka milionów i uciekł z domu. Dla niego zawsze liczyły się pieniądze, bo wiedział, że bez nich byłby nikim, tylko kolejną bezużyteczną kupą mięsa.
   Uznał, że poczuł powołanie i zaszył się w seminarium duchownym. Rzeczywiście, może z początku uważał, że Bóg ma mu coś do zaoferowania, ale po dwóch latach opuścił tamto miejsce szybciej niż swój rodzinny dom.
     Zamieszkał w Perth, bo uznał, że nikt tu nie będzie zwracał uwagi na jego nazwisko i nikt nie rozpozna w nim syna miliardera, bo przecież ludzie tutaj mają własne problemy. Jak dotąd nikt się nie połapał i dobrze. Chłopak zmienił swój wygląd, przefarbował włosy i już nie przypomina tego blondyna, który często stał u boku ojca razem ze swoją siostrą bliźniaczką i starszym bratem. Pomimo swojego bogactwa podjął pracę jako asystent w jednej z większych korporacji i stał się również kręgosłupem moralnym swojego szefa, który wydaje się, że nie może poradzić sobie nie tylko z firmą, ale również ze sobą i swoim życiem, które ledwo trzyma się kupy.
     Mieszka w dość dużym mieszkaniu, do którego nie zaprasza nikogo, a towarzystwa dotrzymuje mu tylko jego świnka miniaturka, którą nazwał Pani Bekon i którą uważa za najsłodszą rzecz na świecie.
       Do rodziny pisze dość często. Każdy powoli zaczął podnosić się z tego co się wydarzyło. Nikt nie ma do niego żalu o to, że uciekł, ale on sam doskonale wie, że nie powinien był tego robić. Jednak gdyby nie to, to nie odnalazłby swojego miejsca na świecie.
       Dla obcych jest nieufny i zamknięty. Nie pozwala, żeby byle kto dowiedział się o nim zbyt dużo, bo ceni sobie prywatność i anonimowość, dzięki czemu czuje się bezpiecznie. Jest rozpieszczony, ale jego obecna sytuacja nie pozwala na to, by mógł sobie kupić to co chce. Nie jest głupi i wie, że musi uważać na to co robi. Zależy mu na tym, żeby ludzie postrzegali go jako zwykłego obywatela, a nie syna farmaceutycznego kolosa. Nie jest z tych co słodzą i dają mentalnego kopa. On kopnie naprawdę, bo siedzenie na dupie nic nie da i trzeba coś zrobić. Jedyny, który nie boi kłócić się z szefem i wyzywać go od idiotów, co u innych zapewne skończyło by się wywaleniem z pracy, ale jak widać szef musi go lubić. Zdarza się, że jest arogancki i wpatrzony w siebie, w końcu czym skorupka za młodu... . Nigdy nie zdarzyło mu się, że specjalnie wyrządził komuś krzywdę. Dla przyjaciół skory do poświęceń i wyrzeczeń. Potrafi dotrzymać tajemnicy. Całkiem dobry z niego człowiek, tylko lekko zagubiony.

Ashton Nicks
– 25 lat na karku – nieukończone seminarium duchowne – brat bliźniak – bogacz, który nie przyznaje się do majątku – ukończył studia z biologii molekularnej – w wolnych chwilach pisarz blogowych opowiadań, które publikuje pod pseudonimem – pracuje jako asystent w jednej z korporacji – mężczyzna pierwszą i jak na razie ostatnią miłością – dumny właściciel najsłodszej świnki na świecie Pani Bekon -






 gg: 50648548
Jestem autorem, który żadnej postaci i żadnego wątku się nie boi. Wątkowałem już jako pani, pan, dziecko i zwierzę. Nic mnie już nie zaskoczy. Wątki od średnich do długich, za kilka zdań podziękuję, bo zwyczajnie nie wiem co odpisać, więc dobrze by było gdyby odpisy miały przynajmniej 300 słów. Jeśli wątek mi nie odpowiada, to rezygnuję albo proszę o zmianę. Faworyzuję i nie trzymam się kolejki, ale staram się odpisywać każdemu. Jeśli kogoś pominę to proszę się upomnieć, bo jestem zapracowanym człowiekiem. Nie lubię prostych wątków, więc jeżeli masz do zaproponowania przypadkowe pójście na kawę, to lepiej sobie odpuść. Skończyłem udawać, że jestem miły, ale spokojnie nie bójcie się, bez powodu na nikogo nie nakrzyczę i nie mam w zwyczaju wyzywać ludzi. Postaram się być grzeczny.
Wątki długie, skomplikowane i pełne zwrotów akcji - za takie ucałuję i wyściskam. 
Cytat: Frozen; zdjęcie: tumblr

niedziela, 21 grudnia 2014

Dobiegać środka życia i nie znaleźć nawet śladu drogi, po której by się iść chciało – cóż to za rozpacz!



W najstarszych dziejach ludzkości wyróżnia się trzy kamienie milowe. Pierwszym jest rewolucja agrarna, zmiana gospodarki przyswajalnej na wytwórczą; za drugi uznaje się powstanie państw i miast, trzecim nazywa się wynalezienie pisma
Jeśli przyjmiemy tezę, że pewne mechanizmy, które napędzają historię ogółu można przełożyć na historię pojedynczego człowieka, możemy założyć, że każdy powinien móc wyznaczyć takie kamienie milowe we własnym życiorysie. We własnym, jestem w tej chwili gotów wyznaczyć dwa. Pierwszym było uświadomienie sobie, kim jestem, co ze mną nie tak, pierwsza miłość, nie do koleżanki a do kolegi z ławki. Potem przyszedł czas na uświadomienie sobie, co jest nie tak ze wszystkimi facetami, którzy znikali z mojego życia tak szybko, jak się w nim pojawiali; dotarło do mnie, że podświadomie wybieram tych, którzy nie wiedzieli, czego właściwie chcą, więc nie wymagali ode mnie niczego (albo w niektórych wypadkach wszystkiego). Chyba naiwnie sądziłem, że jeśli pogłowię się trochę nad cudzymi pragnieniami, gdzieś przypadkiem trafię na własne. Teraz pozostaje mi wierzyć, że trzeci kamień będzie lepszy, niż te pozostałe. W tej chwili obstawiam, że będzie nim moment,w którym znajdę sobie tego jedynego, właściwego kota i zacznę myśleć.

Gérard Molière
Francuz wychowany w Australii.
Historyk z wykształcenia, kelner z zawodu. Ma dwadzieścia pięć lat, ale wszyscy myślą, że wciąż ma "naście". Niespełniony pisarzyna, zdecydowanie za dużo pieniędzy wydaje na papierosy, zdecydowanie za mało na jedzenie. Ubiera się ładnie tylko, gdy odwiedza rodziców by matka mogła dowartościować się złudnym poczuciem, że wychowała swojego pierworodnego na dobrego, eleganckiego chłopca. Nie stać go na nic więcej, niż pokój w mieszkaniu studenckim, ale nie chce wracać do domu rodzinnego.

["Lalka" w tytule, zdjęcie z tumblra. Nie gryziem.]

it's about time

E R R Y  J.  W H I T E
__________________________________

wiek: 31 lat data urodzenia: 8 lipca 1983 miejsce urodzenia: Madison, Wisconsin, U.S. rodzice: Mary Matthews-White (+ 2011), Jayden White  rodzeństwo: Lou-Anne White  
miejsce zameldowania: Madison, Wisconsin, U.S. miejsce zamieszkania: Perth, Australia Zachodnia    zawód: młodszy kierownik zespołu ds. analiz w międzynarodowej korporacji
stan cywilny: niestety żonaty (Gabrielle Shawn, 2010), bezdzietny

Nie ma człowieka idealnego, a temu do ideału to brakuje już naprawdę wiele. Pomińmy wrodzoną niedowagę, z którą musiał się użerać przez cały okres dojrzewania. W świecie, gdzie facet musi brać na klatę sto dwadzieścia kilo i mieć seksowną brodę, jedyne, co mu się udało, to byle jaki zarost. Coś jednak w nim było, bo miał swoje epizody z dziewczynami, jednak wszystko było pozbawione polotu i jakiejkolwiek radości. Umawiał się, bo tak wypadało. A kiedy w końcu koleżanka z uczelni się w nim zakochała, ożenił się po paru latach, bo tak wypadało. Czasami jest mu żal swojej żony, która nie jest świadoma, jak to jest być w jego skórze. Nie chce jej ranić, a jednak nie może się powstrzymać. Ta cała gadka o tolerancji i byciu otwartym to bujda, kiedy tkwi się w konserwatywnej rodzinie republikanów, małżeństwie z córką udziałowca firmy, w której odwala się beznadziejnie nudną robotę i oczekują od ciebie przedłużenia rodu. Kiedy wysłali go do Perth jako członka grupy budującej podwaliny filii korporacji, nie zabrał ze sobą żony. Marudzi, że tęskni, że do niego przyjedzie, ale on stale zaprzecza. Nie wie, ile tutaj będzie. I prawdę mówiąc, nie chce wiedzieć, Sukinsyn to dobre określenie. Sypianie z obcymi kobietami to potworne świństwo, a w jego przypadku na niewiernego męża umawiającego się z innymi panami to już w ogóle nie ma słów. Nieszczęśliwy, łykający ziołowe tabletki na dobry nastrój jak cukierki, mający wrodzoną awersję do sportu, chudziutki, średniego wzrostu, z bujną czupryną. Wynajął kawalerkę niedaleko wybrzeża, wszędzie jeździ rowerem albo kolejkami. Kłamie tylko gdy trzeba, a że musi kłamać często, prawie jest w tym mistrzem. Kiedyś chciał być księdzem, lekarzem, potem aktorem, kolekcjonuje filmy (kto to jeszcze robi?), jego życie mieści się w walizce, a sam sobie się dziwi, że jest człowiekiem wierzącym. Grzesznik jakich wiele, człowiek jakich wbrew pozorom mało. Nienawidzi swojego imienia, swojego życia, swojej pracy, ale kocha Perth. Za to, że wreszcie może być sobą i kłamać troszkę mniej. 

__________________________________

POWIĄZANIA x PAMIĘTNIK 
__________________________________
zdjęcie tumblr, nie znam 
powiązansiemanko
ia różnej maści

EDIT: Sesja blisko, więc urlop wzięty - będę przybywać, odpisywać, starać się udzielać raz na jakiś czas. :)

Ludzie kochają bestie, dopóki te nie opuszczą swoich klatek

Amelia Landon
24 lata
Młodsza asystentka w kancelarii prawniczej
Silna, niezależna kobieta z królikiem i trzema chartami
Właścicielka największej palety fałszywych uśmiechów w Perth

Pokaż mi jakąkolwiek słabość, a pożrę cię żywcem
Znajdź jakiś dogodny kąt, a bądź pewien, że sprzątnę ci go sprzed nosa
Dążę do celu po trupach i sama dbam o swój tyłek
Nie zależy mi na współczuciu, więc sama też nikomu nie współczuję
Ciężka praca jest twoją drabiną do sukcesu
Jeśli chcesz mojego szacunku, musisz sobie na niego zapracować
Jeśli masz mi coś do powiedzenia to zrób to, ale nie za moimi plecami
Szanuję odważnych, gardzę wiecznie narzekającymi na życie nierobami
Jeśli chcesz zmienić swoje życie to zrób to, a nie gadaj
Jeśli jesteś wystarczająco bystry to sobie poradzisz nawet ze mną
A i uważaj. Świat nie jest miłym miejscem. Lepiej patrz pod nogi.

Pamiętnik   Dane   Powiązania   


Bum Skarbie! 
Mam nadzieję, że Amelia się tu jakoś odnajdzie. Jak nie, to wypróbujemy łamanie kołem i ciężkie tortury ;]
Witamy serdecznie. Nie gryziemy. Wymyślamy i zaczynami, ale nie zrobimy wszystkiego za ciebie, na to nie licz 
Buzia: Rachel Bilson. Kochamy zagmatwane powiązania 
Znajdzie się jakiś silny charakterek, który nieco stępi moją niepokorną dziewczynę?

Never stop dreaming

Samara Black 
28 lat
Felietonistka

Kiedyś kochała Nowy Jork. Kiedyś niczym się nie musiała się przejmować i mogła być beztroska jak listek na wietrze. Teraz… mimo znacznie innej sytuacji finansowej, jej podejście nie bardzo się zmieniło. W każdym miesiącu przychodzą rachunki, które zawsze ją zaskakują. Na szczęście nikt od razu nie odcina prądu, a wyprzedaż u ulubionego projektanta nie trwa w nieskończoność prawda?

Od razu po studiach przyjechała do Australii i po kilku próbach, łapaniu się każdej możliwej pracy dostała się do redakcji gazety Star. Zaczynała od nekrologów, ale nie bardzo ją to bawiło. Ostatecznie wykorzystała okazje, to i owo, a dostała swoja rubrykę. Pisze głównie o dobrej zabawie, swoich przyjaciółkach i życiu młodej, wyzwolonej kobiety.  Nazywana australijską Carrie Bradshaw.  Ponoć uwielbiana przez tysiące. Oprócz tego doceniona za styl, zyskała co miesięczny artykuł w Vogue.

Typowy lekkoduch. Zawsze wybrnie z sytuacji. Dla niej nic nie dzieje się przez powodu. Zawsze pozytywnie nastawiona. Nie bojąca się ryzyka i szukająca dobrej zabawy. Życie bez wyzwań dla niej nie istnieje. Ciężko za nią nadążyć, na razie nie ma mężczyzny, któremu by się to udała. Tak naprawdę ukryta pod swoją maską, chroniąca swoje uczucia przed innymi. Czeka na swojego księcia, a tym czasem nie stroni od żab. Nie wolna od błędów, robi ich może jeszcze więcej od innych, ale urokiem osobistym stara się zawsze coś zadziałać. Bałaganiar i to taka, która nie umie gotować.

Pamiętnik | Powiązania 

To na tyle. Samarkę trzeba poznać. Na zdjęciu Blake Lively. Zapraszam do wątków. 

hospital beds

dr. JOHN ALDERMAN
Życie idealne prezentuje się tak: jeździsz Audi, a w garażu dodatkowo zaparkowanego masz Mercedesa, w domu czeka na ciebie żona, najlepiej mentalna blondynka, razem z dzieckiem-geniuszem, które ma w planach dostać stypendium Oxfordu i w przyszłości pracować jako neurochirurg, tak jak ty, przez co czujesz nieopisaną dumę, gdy możesz pochwalić się przed kolegami podczas towarzyskiego lunchu. Zamiast tego odkrywasz jednak, że los cię nienawidzi, bo w wieku trzydziestu pięciu lat jesteś rozwodnikiem, masz sześcioletnią córkę, która aspiruje do bycia piosenkarką, a twoi pacjenci cię nienawidzą, bo ratując im życie zapominasz o bolesnym, rozrywającym szczękę uśmiechu. Ale hej, nadal przecież masz Audi i Mercedesa, na które zarobiłeś zaledwie w ciągu kilku lat. Mimo wszystko Royal Perth Hospital nie jest spełnieniem marzeń, ale póki mają cię tu za gwiazdę i płacą naprawdę nieźle, to trzymasz się na swoim stanowisku i nie czekasz z utęsknieniem na okazję, która pozwoliłaby ci zmienić swoją posadę. Dobrze ci ze swoim życiem, a zmiany cię przerażają.
─────────────────────────────────────────────────
POWIĄZANIA / PAMIĘTNIK / PENELOPE
───────────────────────────────────────────────────
Cold War Kids w tytule,
Jesse Spencer jako twarz.

sobota, 20 grudnia 2014

before my time

RACHEL KEATING

trzydziestoletnia asystentka szefa szefów w agencji reklamowej
rozwódka z sześcioletnim stażem macierzyńskim
urodzona w południe szesnastego listopada
rodzinne Sydney opuszczone po liceum
trzypokojowe mieszkanie na trzecim piętrze
tysiące niedokończonych rozdziałów
setki ulubionych piosenek
kawa tylko z mlekiem
wino i popcorn, niestety

Jest tak naprawdę jedynym dzieckiem Rose i Franka Keatingów, poczciwego małżeństwa mieszkającego na obrzeżach Syndey. Przynajmniej jedynym, któremu zgadzałyby się wyniki testu DNA. Pozostała dwójka, trzynaście lat młodsi Andrew i Louis, nie dość, że mają o wiele ciemniejszą cerę, to jeszcze dołączyli dopiero po batalii o prawa do adopcji. 
W liceum zadzierała nosa praktycznie na okrągło. Nauczyciele nigdy nie lubili takiego zachowania, ale przynajmniej przynosiła dumę szkole, która konkurowała z tymi mieszczącymi się w centrum. Nie przyniosło jej to oczywiście wielu przyjaciół, a raz zaprzepaszczone szanse nigdy do niej nie wracały. Okres szkolny przeżyła więc z ograniczoną ilością bliższych znajomych, w ławce w koncie sali, przeglądając podręczniki i zawsze mając opaskę na włosach. Od czasu do czasu towarzyszyły jej również ataki paniki. Niełatwo jest być osobą podatną na stres. Chociaż rodzice namawiali ją na wizytę u psychologa od dawna, odważyła się zaledwie miesiąc przed egzaminami końcowymi. Potem postanowiła zmienić swoje życie.
Siostra matki mieszkała w Perth od urodzenia. Wakacyjna wycieczka przed studiami zaowocowała złożeniem papierów na ostatnią chwilę. To było dziwne, nieznane uczucie - dziewczyna zawsze ubrana w idealnie wyprasowany komplet, z elegancką torbą na ramieniu, gulą w gardle i pewnością, że jej charakter nie przyniesie jej już nic dobrego, poczuła wiatr w skrzydłach. Tutaj wcieliła w życie swój mały plan. Rodzice o dziwo nie protestowali. No, przynajmniej nie tak długo. 
Wzięła sprawy w swoje ręce. Ubiory pierwszej damy, nudna fryzura, spięta postawa i zadziorność poszły w odstawkę. Łatwo nie było, ale kiedy motywacją jest zdobycie sympatii potencjalnej współlokatorki oraz kolegów na studiach, trzeba się postarać. Poszło aż za dobrze. Wydawało się, że wejdzie w dorosłe życie bez kłopotów (i faceta), a jednak nieco ponad sześć lat temu plany potoczyły się inaczej. 
Ślub się odbył. Czemu, nie jest w stanie odpowiedzieć aż do dzisiaj. Był przystojny, miał w sobie coś, czemu ulega każda zagubiona - buntownicze spojrzenie. Chciał leczyć ludzi, więc nie był taki zły. Wszystko to jest aktualne. Tylko te charaktery nie mogły dobrze współpracować. Rok temu przestała być doktorową Alderman. Powróciła do panieńskiego nazwiska. 
Od kilku lat ma praktycznie tę samą posadę. Jedyne co się zmieniło to pensja i biurko - na nieco lepsze, kiedy firma zaczęła działać na skalę krajową. Trzydziestolatki nie powinny być nazywane asystentkami, więc mówią o jednoosobowym dziale doradczym prezesa. Oczywiście, że żartobliwie. Kawę podaje mu tylko po to, żeby udobruchać faceta w średnim wieku po zawale. Oprócz tego robi praktycznie za wiceprezesa bez tytułu i akcji, ale to szczegół. Osiem godzin musi być odbębnione, ale liczy się chociaż chwila spędzona z córką. Nawet, jeśli telefon musi być stale pod ręką. 
Pedantyczna, bo porządek ją uspokaja. Stara się wychować Penelope dobrze, ale bezstresowo, bojąc się, że słabe nerwy są u nich rodzinne. Dzwoni co dwa dni do rodziny. Widuje się z byłym mężem, bo - o zgrozo - to nadal najważniejszy mężczyzna w jej życiu, odkąd ojciec zmarł, a o szefie stara się nie myśleć. Mówią, że ma irytujący śmiech, kiedy traci nad nim kontrolę. Nie liczy już na tego jedynego, chociaż jej podświadomość skrycie liczy na życiowy scenariusz rodem z komedii z Hugh Grantem. Ma szczęście, że mieszka dwie ulice od siedziby agencji, bo musiałaby wreszcie nauczyć się prowadzić, a jazda za kierownicą nie jest w jej przypadku wskazana. 


- cześć i czołem, wątki raczej niekrótkie, przeróżniaste, podobnie jak powiązania, bo miasto jest wielkie, Rach trochę już w nim urzęduje, więc zawsze coś się wymyśli... karta to prototyp... dobrej zabawy sobie i innym, tak na początek :) -

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Dziennik medyczny

3 STYCZNIA 2015 // Zabiłem pacjentkę, a przynajmniej to próbuje wmówić mi jej rodzina. Nie dociera do nich to, że wina leży po stronie zespołu diagnostycznego, że zgon nie nastąpił w wyniku błędu lekarskiego na stole operacyjnym! Gdyby uwierzyli, to nie przelewałbym swoich żalów do notesu, który córka kupiła mi na święta, jakby przeczuwając, że mogę mieć ochotę podzielić się z kimś, lub z czymś, wszystkim co mnie drażni.

notatki

2014-12
...