środa, 31 grudnia 2014

faces look ugly when you are alone.

Andrew Baker
38 letni właściciel niewielkiej, lecz dobrze prosperującej sieci restauracji 
okazjonalnie całkiem niezły kucharz
miłośnik sztuki, lecz sam bez talentów
ojciec 16 letniej Sophie

Urodzony w angielskim mieście Hereford, jako drugi z trójki rodzeństwa. Dwie siostry zostały w rodzimym kraju wraz z rodzicami, a on po studiach gastronomicznych w poszukiwaniu lepiej prosperującego rynku wraz z przyjacielem - w połowie Australijczykiem - przyjechał do kraju kangurów. W Anglii oprócz domu zostawił także dwu letnią córkę, owoc krótkiego romansu, która od kilku lat odwiedza go w wakacje i co drugie Boże Narodzenie. Cicho liczy na to, że zgodzi się zamieszkać z nim na dłużej. 
Początkowa niewielka restauracja założona przez dwójkę ambitnych kucharzy w ciągu 14 lat rozwinęła się do eleganckiej siedzi, posiadającej obecnie 6 lokali. Serwują tradycyjne dania australijskie, często delikatnie zmienione autorskimi pomysłami właścicieli z lat ich młodości. Oni sami zajmują się obecnie ich zarządzaniem, Andrew stara się przynajmniej raz w roku odwiedzić każde z miejsc osobiście.
Gdy nie pracuje i nie podróżuje, dużo czyta, zwiedza galerię, podziwia widoki z okna swojego apartamentu, który mieści się na jednym z ostatnich pięter jednego z wieżowców w centrum. Dwa-trzy razy w tygodniu można go spotkać w King's Park na joggingu.
Jeśli chodzi o charakter Bakera, nie jest to najprostsza rzecz do opisania. W sprawach zawodowych jest ambitny, opanowany, doskonale zorganizowany. Podwładni opisują go jako wyrozumiałego, aczkolwiek wymagającego szefa. 
Życie prywatne przedstawia się już nieco gorzej. Od lat nie udało mu się utrzymać poważnego związku. Jest idealistą, który albo będzie widział zbyt dużo wad w partnerce, przez co nie będzie potrafił jej pokochać, albo pokocha ją tak bardzo,że nie będzie się uważał wystarczająco dobry, co będzie źródłem konfliktów. Krótko powiedziawszy, doskwiera mu samotność, którą stara się nieudolnie zapełnić przelotnymi znajomościami, często z kobietami poznanymi w którymś z ulubionych barów. W tych pojawia się najczęściej w weekendy, by zamienić dwa słowa z zaprzyjaźnionym barmanem i wypić podwójną whisky albo dwie, koniecznie z lodem. Samopoczucie znacznie poprawia mu się latem, gdy mieszka u niego córka.
Mimo wszystko, zawsze stara się sprawiać wrażenie osoby przyjaznej i otwartej, czasem zarzuci nawet niebanalnym żartem lub dwoma. Po bliższym poznaniu może się okazać, że facet ma po prostu kilka problemów, z wiernością, z zazdrością, ze sobą w największym skrócie. Cały czas czeka na kobietę, która wstrząśnie jego światem na tyle, by w końcu się do porządku ogarnął.

[ pierwszy pamiętnikowy wpis postaram się dodać jeszcze w tym tygodniu. pan Baker nie gryzie, ja także, więc mam nadzieję, na kilka ciekawych wątków. Na powiązania jestem otwarta, postacie przyjaciela Andrew i jego córki prawdopodobnie w najbliższym czasie pojawią się w wolnych. Jeśli chodzi o długość wątków, to za wypracowaniami nie przepadam, za to ekstremalnie krótkich nie znoszę. średnia długość odpowiada mi najbardziej. cytat w tytule - boski Morrison, zdjęcie z bliżej nieokreślonego tumblr.
Szczęśliwego Nowego Roku życzę:)]

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Wierzę w bycie silnym, kiedy wszystko dookoła idzie źle

Rosie Dunne
31 lat, posada asystentki menadżera hotelu

      Odwalanie roboty za menadżera niewielkiego hotelu, jako forma pracy.  Ciasne, dwupokojowe mieszkanie nad azjatycką knajpką miejscem do odpoczynku. Zwariowany pies sąsiada irytującym złodziejem poczty i sens życia zamknięty w ciele dwunastoletniej, awanturującej się wciąż dziewczynki. Marzenia zepchnięte na dalszy plan i żal do samej siebie ukryty głęboko w sercu. Wieczory spędzane przed telewizorem z miską popcornu zamiast wyjścia do teatru. Starsza siostra powierniczką wszystkich tajemnic, rodzice największym wsparciem. Brak rozwagi i skłonność do nazbyt częstego wybuchania śmiechem życiowym partnerem. Wielka miłość do makaronu z pesto i chęć zniszczenia wszystkich wag na świecie. Sto pociech i tysiąc udręk każdego dnia.




*** 
Na zdjęciu Lily Collins, której odpowiedniej fotografii wciąż szukam, bo zdaję sobie sprawę z tego, iż na powyższej wygląda zbyt młodo. W tytule A. Hepburn. Karta krótka, gdyż wolę kreować postać w wątkach niż ustalać wszystko na samym wstępie. Zapraszam do wątków i życzę miłej zabawy :)

czwartek, 25 grudnia 2014

Tak, jestem pijany, bo na trzeźwo się pomyliłem.

Upiłem się, żeby zerwać z moją pomyłką.
(...) Upiłem się z trzeźwości. Mądrze się upiłem.

Xavier Weiseth, 38

gej, pisarz, który przez całe swoje życie utrzymywał się w pionie, nagle upadł i nie podnosi się do góry, nocami zdziera skórę z ramion, za dnia umierając, rozciąga usta w uśmiechu, nie mogąc wybudzić się ze złego snu

Proszę pana, pan ma dzisiaj podbite serce. Niech pan się nie próbuje leczyć przypadkiem, bo panu powiedzą żeś pan jest nie z tego świata. Okrzykną pana zjawą, nosem krwawiącym, szramą na przedramieniu. Kimże pan jest, panie Weiseth? Widziałem w życiu wiele, moje własne cierpienie, ale to nic, w porównaniu z pana gładką skórą, z pana długimi palcami i słowami zawieszonymi w powietrzu. Niech mi pan powie: skąd się bierze zawiesina w kształcie pańskich słów pomiędzy dłońmi, jak chmura ciężka od myśli nieuczesanych, niespisanych jeszcze? Czy pan się boi mieć do czynienia z rasą ludzką, wielkomiejskim szumem, gwardią kretynów z darmowym połączeniem internetowym? Jak tak na pana patrzę, to mi się wydaje, że w panu nie ma spokoju, nawet odrobiny, że gdzieś uciekł, może pod lodówkę, może między kręgi. W oczach pańskich, jak w całej galaktyce, doszukuję się pędzących pociągów, ale tam jest jedynie pustostan, pustynia, stara fabryka śrubek. Pan jest przepalony, jak każda żarówka po dolarze w sklepie na rogu, gdzie sprzedają wszystko (doszukałbym się tam pewnie i pańskich paliczków w promocji dwa za jeden). Skupiłem się wczoraj na głosach ludzkich i zbudziły one we mnie wątpliwość czy aby na pewno cierpliwość pana jest rzeczywista. Jakże jednak mogę ocenić, skoro pan tak niewiele mówi, a kiedy już uda mi się pana do tego nakłonić, słowa są tak piękne, że sposób ich wymowy to jedynie dodatek, jak ilość masła w margarynie. Pan mi jest bliższy niż matka, bo ta pępowina, co nas łączy, wciąż nie została rozcięta. Bronię jej zaciekle, nawet jeśli pan z taką zaciekłością podsuwa się pod skalpel. Ja wiem, co panu dolega. Tu chodzi o samotność, proszę pana. Przewija się w panu chęć nieistnienia, co więcej, chciałby pan wyparować niezauważenie, nie pociągając za sobą na sznurku połowy świata. Dzielimy to samo powietrze, depczemy tę samą trawę, walczymy o tę samą wolność, a jednak pan w tym wszystkim jest po prostu bardziej. I słów mi braknie, kiedy się tak w panu gotuje idealność, kiedy perfekcja zasłania panu oczy. Nie mylę się, sądząc że pan jest zakochany po uszy w brzydocie jako formie artystycznej. I nie sądzę, by pan chciał mieszkać w pięknie, skoro pańska zdolność do tworzenia go własnym umysłem znacznie przewyższa współczesnych architektów. Niech się pan nie martwi, jeszcze wynajdą materiał, z którego będzie pan mógł tworzyć wieszaki na płaszcze z pańskiej ciężkiej duszy. Mam sucho w gardle, bo pan jest odwrócony do mnie plecami, mówiący o właściwościach punty. Skupić się nie mogę, bo mógłby pan opowiadać nawet o marynowaniu śliwki, a i tak wpadałbym w zachwyt zakrawający o przestępstwo. Zapytam pana już tylko raz, co się w panu szamoce przy traceniu ósmego z dziewięciu żyć? To pańskie opanowanie przeraża moje żyły, w których krew wrze w niepokoju; nienaturalnym jest dzierżyć w sobie siłę tytanów, więc jakim cudem pan jeszcze czerpie powietrze? I ja wiem, że panu wstyd choćby myśleć o jakichkolwiek potrzebach, choćby fundamentalnych, ale niechże mi pan powie, czy to nie jedyne, co utrzymuje w panu człowieka? Kiedy w końcu złamie się pan, upodli i zniknie?

stare jak świat
Andrew Scott
Mrożek

środa, 24 grudnia 2014

Cicho tu i słyszę tylko bicie swego serca. Piszę list - a to niełatwe.


Alex Stewart 
Perth - Boston - Perth
31 lat na karku, pediatra
narzeczona i trzy psy


Alex od zawsze chciał zostać lekarzem. Już jako siedmiolatek męczył swoją przyjaciółkę (ona jako jedyna nie wyśmiewała się z jego marzeń) próbując ją leczyć na różne choroby. Planował skończyć szkołę w Perth, pójść na studia, zatrudnić się w szpitalu i prowadzić nudne życie. Jednakże nic nigdy nie idzie, tak jak zaplanowaliśmy. W wieku lat siedemnastu został zmuszony do przeprowadzki nie dość, że do zupełnie innego kraju, to do tego na zupełnie inny kontynent. W USA skończył liceum i dostał się na Harvard. Skończył medycyne i zrobił specjalizację na pediatrii. Jak to się stało, że wrócił do Perth? Pomijając tęsknotę oczywiście, głównym powodem była bardzo opłacalna posada pediatry w miejscowym szpitalu.
W pracy spędza większość czasu, ale uwielbia swoich pacjentów. Narzeczoną widuje zazwyczaj albo późno w nocy, albo wcześnie rano i wcale za nią nie tęskni. Tęskni za psami, które chyba jako jedyne go kochają.
Wypija litry kawy, jada mrożone warzywa, zupki chińskie i fast-foody, bo Bethany nie jest zbyt dobrą kucharką, a on sam nie ma czasu na gotowanie.


pamiętnik - powiązania - więcej


[Obsesja na punkcie "Na końcu tęczy"(jak ktoś woli - Love, Rosie) od kilku lat, a od pewnego czasu również na punkcie Sama Claflina. Powracam na blogi, z kilkumiesięczną przerwą, więc proszę mi wypaczyć jakieś błędy, bądź niedociągnięcia. Mam nadzieję, że będziemy się świetnie razem bawić.
Stara jak świat piosenka w tytule - Happy End "Jak się masz kochanie"
Karta brzydka i chaotyczna, ale mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone. ]

wtorek, 23 grudnia 2014

wojownik na baczność już stoi

Antoniette Anabelle Ambers
od niedawna współwłaścicielka klubu muzycznego
studentka pedagogiki
miłośniczka dobrego rocka
niespełniona perkusistka
pamiętniczek
więcej za mniej

Nie siedzisz w miejscu. To strata czasu, mimo tego że leniuchowanie jest takie przyjemne.
Twoje życie jest kompletnie różne każdego dnia. Masz je w końcu tylko jedno- korzystasz. KAŻDEGO DNIA SPEŁNIASZ MARZENIA. Wydaje się, że wszystko jest takie piękne. Bo przecież jest. A jeśli nie, to wystarczy przeczytać od początku ten tekst- powoli. Nie działa? Zacznij od początku. Cieszysz się każdą miłą drobnostką, choć może nie pokazujesz tego tak bardzo. Uśmiechasz się do mijanych ludzi, ale zasłaniasz się leciutko szalikiem, by za bardzo tego nie zauważyli. Zło zwalczasz dobrem. Płacz- śmiechem. 
Każdy przemierzony kilometr przybliża Cię do celu. Każdy szlak staje się nową drogą Twego życia. Każdy drogowskaz jest wskazówką. Każdy szczyt jest zwycięstwem.
Stawiasz sobie wyzwania, dosłownie każdego dnia. I właśnie to zbliża Cię do celu. Umacnia Cię.
Tyle nieprzeczytanych książek czeka jeszcze na Ciebie. Tyle szlaków jeszcze nie odkrytych. Tyle marzeń nie spełnionych. A ileż błędów jeszcze musisz popełnić. Ilu rzeczy musisz jeszcze żałować. Wiele masz do nauki. Wiele do poznania.
Chłopa byś znalazła...
Całe szczęście, że miesiąc temu skończyłaś dopiero dwadzieścia jeden lat. Masz jeszcze trochę czasu.


"I jeszcze jedno dodam
Bo to ważna rzecz.
Chciałbym podziękować wszystkim
Sprawiającym, że
Moje życie jest namiastką cudownego snu.
Burak niech się żółcią ksztusi,
No i dobrze mu"


____
Cześć,
Ciekawym wątkom i powiązaniom mówimy stanowcze TAK. Lubimy gotowe propozycje, nie lubimy wymuszania na nas pomysłu na wątek. Jak coś wpadnie, to rzucamy od razu, jak nie to otwarcie mówimy. Tą kartę już umieściłam na innym blogu, jednak tutaj troszkę ją zmieniłam. Zdjęcie- tumblr. Cytat- Kabanos. Wyszło jakoś dziwnie, ale zapraszam ;)


poniedziałek, 22 grudnia 2014

I’m never going back, the past is in the past

    Miał wszystko czego potrzebowałby człowiek, kochającą rodzinę, duży dom i pieniądze. Bardzo dużo pieniędzy. Nicks' Pharmacy było największą firmą farmaceutyczną na południowej półkuli, jeśli nie na całym globie. Firma specjalizowała się nie tylko w produkcji i sprzedaży leków, ale również była wspólnikiem wielu innych, mniejszych firm. Jednak nic nie może trwać wiecznie i nawet w tak wielkim imperium, jakim wydawało się być N'P, pojawiły się problemy, które doprowadziły do upadku wielomiliardowego biznesu. Ashton zanim jeszcze jego konto bankowe zostało zamrożone przelał na swoje fikcyjne konto kilka milionów i uciekł z domu. Dla niego zawsze liczyły się pieniądze, bo wiedział, że bez nich byłby nikim, tylko kolejną bezużyteczną kupą mięsa.
   Uznał, że poczuł powołanie i zaszył się w seminarium duchownym. Rzeczywiście, może z początku uważał, że Bóg ma mu coś do zaoferowania, ale po dwóch latach opuścił tamto miejsce szybciej niż swój rodzinny dom.
     Zamieszkał w Perth, bo uznał, że nikt tu nie będzie zwracał uwagi na jego nazwisko i nikt nie rozpozna w nim syna miliardera, bo przecież ludzie tutaj mają własne problemy. Jak dotąd nikt się nie połapał i dobrze. Chłopak zmienił swój wygląd, przefarbował włosy i już nie przypomina tego blondyna, który często stał u boku ojca razem ze swoją siostrą bliźniaczką i starszym bratem. Pomimo swojego bogactwa podjął pracę jako asystent w jednej z większych korporacji i stał się również kręgosłupem moralnym swojego szefa, który wydaje się, że nie może poradzić sobie nie tylko z firmą, ale również ze sobą i swoim życiem, które ledwo trzyma się kupy.
     Mieszka w dość dużym mieszkaniu, do którego nie zaprasza nikogo, a towarzystwa dotrzymuje mu tylko jego świnka miniaturka, którą nazwał Pani Bekon i którą uważa za najsłodszą rzecz na świecie.
       Do rodziny pisze dość często. Każdy powoli zaczął podnosić się z tego co się wydarzyło. Nikt nie ma do niego żalu o to, że uciekł, ale on sam doskonale wie, że nie powinien był tego robić. Jednak gdyby nie to, to nie odnalazłby swojego miejsca na świecie.
       Dla obcych jest nieufny i zamknięty. Nie pozwala, żeby byle kto dowiedział się o nim zbyt dużo, bo ceni sobie prywatność i anonimowość, dzięki czemu czuje się bezpiecznie. Jest rozpieszczony, ale jego obecna sytuacja nie pozwala na to, by mógł sobie kupić to co chce. Nie jest głupi i wie, że musi uważać na to co robi. Zależy mu na tym, żeby ludzie postrzegali go jako zwykłego obywatela, a nie syna farmaceutycznego kolosa. Nie jest z tych co słodzą i dają mentalnego kopa. On kopnie naprawdę, bo siedzenie na dupie nic nie da i trzeba coś zrobić. Jedyny, który nie boi kłócić się z szefem i wyzywać go od idiotów, co u innych zapewne skończyło by się wywaleniem z pracy, ale jak widać szef musi go lubić. Zdarza się, że jest arogancki i wpatrzony w siebie, w końcu czym skorupka za młodu... . Nigdy nie zdarzyło mu się, że specjalnie wyrządził komuś krzywdę. Dla przyjaciół skory do poświęceń i wyrzeczeń. Potrafi dotrzymać tajemnicy. Całkiem dobry z niego człowiek, tylko lekko zagubiony.

Ashton Nicks
– 25 lat na karku – nieukończone seminarium duchowne – brat bliźniak – bogacz, który nie przyznaje się do majątku – ukończył studia z biologii molekularnej – w wolnych chwilach pisarz blogowych opowiadań, które publikuje pod pseudonimem – pracuje jako asystent w jednej z korporacji – mężczyzna pierwszą i jak na razie ostatnią miłością – dumny właściciel najsłodszej świnki na świecie Pani Bekon -






 gg: 50648548
Jestem autorem, który żadnej postaci i żadnego wątku się nie boi. Wątkowałem już jako pani, pan, dziecko i zwierzę. Nic mnie już nie zaskoczy. Wątki od średnich do długich, za kilka zdań podziękuję, bo zwyczajnie nie wiem co odpisać, więc dobrze by było gdyby odpisy miały przynajmniej 300 słów. Jeśli wątek mi nie odpowiada, to rezygnuję albo proszę o zmianę. Faworyzuję i nie trzymam się kolejki, ale staram się odpisywać każdemu. Jeśli kogoś pominę to proszę się upomnieć, bo jestem zapracowanym człowiekiem. Nie lubię prostych wątków, więc jeżeli masz do zaproponowania przypadkowe pójście na kawę, to lepiej sobie odpuść. Skończyłem udawać, że jestem miły, ale spokojnie nie bójcie się, bez powodu na nikogo nie nakrzyczę i nie mam w zwyczaju wyzywać ludzi. Postaram się być grzeczny.
Wątki długie, skomplikowane i pełne zwrotów akcji - za takie ucałuję i wyściskam. 
Cytat: Frozen; zdjęcie: tumblr

niedziela, 21 grudnia 2014

Dobiegać środka życia i nie znaleźć nawet śladu drogi, po której by się iść chciało – cóż to za rozpacz!



W najstarszych dziejach ludzkości wyróżnia się trzy kamienie milowe. Pierwszym jest rewolucja agrarna, zmiana gospodarki przyswajalnej na wytwórczą; za drugi uznaje się powstanie państw i miast, trzecim nazywa się wynalezienie pisma
Jeśli przyjmiemy tezę, że pewne mechanizmy, które napędzają historię ogółu można przełożyć na historię pojedynczego człowieka, możemy założyć, że każdy powinien móc wyznaczyć takie kamienie milowe we własnym życiorysie. We własnym, jestem w tej chwili gotów wyznaczyć dwa. Pierwszym było uświadomienie sobie, kim jestem, co ze mną nie tak, pierwsza miłość, nie do koleżanki a do kolegi z ławki. Potem przyszedł czas na uświadomienie sobie, co jest nie tak ze wszystkimi facetami, którzy znikali z mojego życia tak szybko, jak się w nim pojawiali; dotarło do mnie, że podświadomie wybieram tych, którzy nie wiedzieli, czego właściwie chcą, więc nie wymagali ode mnie niczego (albo w niektórych wypadkach wszystkiego). Chyba naiwnie sądziłem, że jeśli pogłowię się trochę nad cudzymi pragnieniami, gdzieś przypadkiem trafię na własne. Teraz pozostaje mi wierzyć, że trzeci kamień będzie lepszy, niż te pozostałe. W tej chwili obstawiam, że będzie nim moment,w którym znajdę sobie tego jedynego, właściwego kota i zacznę myśleć.

Gérard Molière
Francuz wychowany w Australii.
Historyk z wykształcenia, kelner z zawodu. Ma dwadzieścia pięć lat, ale wszyscy myślą, że wciąż ma "naście". Niespełniony pisarzyna, zdecydowanie za dużo pieniędzy wydaje na papierosy, zdecydowanie za mało na jedzenie. Ubiera się ładnie tylko, gdy odwiedza rodziców by matka mogła dowartościować się złudnym poczuciem, że wychowała swojego pierworodnego na dobrego, eleganckiego chłopca. Nie stać go na nic więcej, niż pokój w mieszkaniu studenckim, ale nie chce wracać do domu rodzinnego.

["Lalka" w tytule, zdjęcie z tumblra. Nie gryziem.]

it's about time

E R R Y  J.  W H I T E
__________________________________

wiek: 31 lat data urodzenia: 8 lipca 1983 miejsce urodzenia: Madison, Wisconsin, U.S. rodzice: Mary Matthews-White (+ 2011), Jayden White  rodzeństwo: Lou-Anne White  
miejsce zameldowania: Madison, Wisconsin, U.S. miejsce zamieszkania: Perth, Australia Zachodnia    zawód: młodszy kierownik zespołu ds. analiz w międzynarodowej korporacji
stan cywilny: niestety żonaty (Gabrielle Shawn, 2010), bezdzietny

Nie ma człowieka idealnego, a temu do ideału to brakuje już naprawdę wiele. Pomińmy wrodzoną niedowagę, z którą musiał się użerać przez cały okres dojrzewania. W świecie, gdzie facet musi brać na klatę sto dwadzieścia kilo i mieć seksowną brodę, jedyne, co mu się udało, to byle jaki zarost. Coś jednak w nim było, bo miał swoje epizody z dziewczynami, jednak wszystko było pozbawione polotu i jakiejkolwiek radości. Umawiał się, bo tak wypadało. A kiedy w końcu koleżanka z uczelni się w nim zakochała, ożenił się po paru latach, bo tak wypadało. Czasami jest mu żal swojej żony, która nie jest świadoma, jak to jest być w jego skórze. Nie chce jej ranić, a jednak nie może się powstrzymać. Ta cała gadka o tolerancji i byciu otwartym to bujda, kiedy tkwi się w konserwatywnej rodzinie republikanów, małżeństwie z córką udziałowca firmy, w której odwala się beznadziejnie nudną robotę i oczekują od ciebie przedłużenia rodu. Kiedy wysłali go do Perth jako członka grupy budującej podwaliny filii korporacji, nie zabrał ze sobą żony. Marudzi, że tęskni, że do niego przyjedzie, ale on stale zaprzecza. Nie wie, ile tutaj będzie. I prawdę mówiąc, nie chce wiedzieć, Sukinsyn to dobre określenie. Sypianie z obcymi kobietami to potworne świństwo, a w jego przypadku na niewiernego męża umawiającego się z innymi panami to już w ogóle nie ma słów. Nieszczęśliwy, łykający ziołowe tabletki na dobry nastrój jak cukierki, mający wrodzoną awersję do sportu, chudziutki, średniego wzrostu, z bujną czupryną. Wynajął kawalerkę niedaleko wybrzeża, wszędzie jeździ rowerem albo kolejkami. Kłamie tylko gdy trzeba, a że musi kłamać często, prawie jest w tym mistrzem. Kiedyś chciał być księdzem, lekarzem, potem aktorem, kolekcjonuje filmy (kto to jeszcze robi?), jego życie mieści się w walizce, a sam sobie się dziwi, że jest człowiekiem wierzącym. Grzesznik jakich wiele, człowiek jakich wbrew pozorom mało. Nienawidzi swojego imienia, swojego życia, swojej pracy, ale kocha Perth. Za to, że wreszcie może być sobą i kłamać troszkę mniej. 

__________________________________

POWIĄZANIA x PAMIĘTNIK 
__________________________________
zdjęcie tumblr, nie znam 
powiązansiemanko
ia różnej maści

EDIT: Sesja blisko, więc urlop wzięty - będę przybywać, odpisywać, starać się udzielać raz na jakiś czas. :)

Ludzie kochają bestie, dopóki te nie opuszczą swoich klatek

Amelia Landon
24 lata
Młodsza asystentka w kancelarii prawniczej
Silna, niezależna kobieta z królikiem i trzema chartami
Właścicielka największej palety fałszywych uśmiechów w Perth

Pokaż mi jakąkolwiek słabość, a pożrę cię żywcem
Znajdź jakiś dogodny kąt, a bądź pewien, że sprzątnę ci go sprzed nosa
Dążę do celu po trupach i sama dbam o swój tyłek
Nie zależy mi na współczuciu, więc sama też nikomu nie współczuję
Ciężka praca jest twoją drabiną do sukcesu
Jeśli chcesz mojego szacunku, musisz sobie na niego zapracować
Jeśli masz mi coś do powiedzenia to zrób to, ale nie za moimi plecami
Szanuję odważnych, gardzę wiecznie narzekającymi na życie nierobami
Jeśli chcesz zmienić swoje życie to zrób to, a nie gadaj
Jeśli jesteś wystarczająco bystry to sobie poradzisz nawet ze mną
A i uważaj. Świat nie jest miłym miejscem. Lepiej patrz pod nogi.

Pamiętnik   Dane   Powiązania   


Bum Skarbie! 
Mam nadzieję, że Amelia się tu jakoś odnajdzie. Jak nie, to wypróbujemy łamanie kołem i ciężkie tortury ;]
Witamy serdecznie. Nie gryziemy. Wymyślamy i zaczynami, ale nie zrobimy wszystkiego za ciebie, na to nie licz 
Buzia: Rachel Bilson. Kochamy zagmatwane powiązania 
Znajdzie się jakiś silny charakterek, który nieco stępi moją niepokorną dziewczynę?

Never stop dreaming

Samara Black 
28 lat
Felietonistka

Kiedyś kochała Nowy Jork. Kiedyś niczym się nie musiała się przejmować i mogła być beztroska jak listek na wietrze. Teraz… mimo znacznie innej sytuacji finansowej, jej podejście nie bardzo się zmieniło. W każdym miesiącu przychodzą rachunki, które zawsze ją zaskakują. Na szczęście nikt od razu nie odcina prądu, a wyprzedaż u ulubionego projektanta nie trwa w nieskończoność prawda?

Od razu po studiach przyjechała do Australii i po kilku próbach, łapaniu się każdej możliwej pracy dostała się do redakcji gazety Star. Zaczynała od nekrologów, ale nie bardzo ją to bawiło. Ostatecznie wykorzystała okazje, to i owo, a dostała swoja rubrykę. Pisze głównie o dobrej zabawie, swoich przyjaciółkach i życiu młodej, wyzwolonej kobiety.  Nazywana australijską Carrie Bradshaw.  Ponoć uwielbiana przez tysiące. Oprócz tego doceniona za styl, zyskała co miesięczny artykuł w Vogue.

Typowy lekkoduch. Zawsze wybrnie z sytuacji. Dla niej nic nie dzieje się przez powodu. Zawsze pozytywnie nastawiona. Nie bojąca się ryzyka i szukająca dobrej zabawy. Życie bez wyzwań dla niej nie istnieje. Ciężko za nią nadążyć, na razie nie ma mężczyzny, któremu by się to udała. Tak naprawdę ukryta pod swoją maską, chroniąca swoje uczucia przed innymi. Czeka na swojego księcia, a tym czasem nie stroni od żab. Nie wolna od błędów, robi ich może jeszcze więcej od innych, ale urokiem osobistym stara się zawsze coś zadziałać. Bałaganiar i to taka, która nie umie gotować.

Pamiętnik | Powiązania 

To na tyle. Samarkę trzeba poznać. Na zdjęciu Blake Lively. Zapraszam do wątków. 

hospital beds

dr. JOHN ALDERMAN
Życie idealne prezentuje się tak: jeździsz Audi, a w garażu dodatkowo zaparkowanego masz Mercedesa, w domu czeka na ciebie żona, najlepiej mentalna blondynka, razem z dzieckiem-geniuszem, które ma w planach dostać stypendium Oxfordu i w przyszłości pracować jako neurochirurg, tak jak ty, przez co czujesz nieopisaną dumę, gdy możesz pochwalić się przed kolegami podczas towarzyskiego lunchu. Zamiast tego odkrywasz jednak, że los cię nienawidzi, bo w wieku trzydziestu pięciu lat jesteś rozwodnikiem, masz sześcioletnią córkę, która aspiruje do bycia piosenkarką, a twoi pacjenci cię nienawidzą, bo ratując im życie zapominasz o bolesnym, rozrywającym szczękę uśmiechu. Ale hej, nadal przecież masz Audi i Mercedesa, na które zarobiłeś zaledwie w ciągu kilku lat. Mimo wszystko Royal Perth Hospital nie jest spełnieniem marzeń, ale póki mają cię tu za gwiazdę i płacą naprawdę nieźle, to trzymasz się na swoim stanowisku i nie czekasz z utęsknieniem na okazję, która pozwoliłaby ci zmienić swoją posadę. Dobrze ci ze swoim życiem, a zmiany cię przerażają.
─────────────────────────────────────────────────
POWIĄZANIA / PAMIĘTNIK / PENELOPE
───────────────────────────────────────────────────
Cold War Kids w tytule,
Jesse Spencer jako twarz.

sobota, 20 grudnia 2014

before my time

RACHEL KEATING

trzydziestoletnia asystentka szefa szefów w agencji reklamowej
rozwódka z sześcioletnim stażem macierzyńskim
urodzona w południe szesnastego listopada
rodzinne Sydney opuszczone po liceum
trzypokojowe mieszkanie na trzecim piętrze
tysiące niedokończonych rozdziałów
setki ulubionych piosenek
kawa tylko z mlekiem
wino i popcorn, niestety

Jest tak naprawdę jedynym dzieckiem Rose i Franka Keatingów, poczciwego małżeństwa mieszkającego na obrzeżach Syndey. Przynajmniej jedynym, któremu zgadzałyby się wyniki testu DNA. Pozostała dwójka, trzynaście lat młodsi Andrew i Louis, nie dość, że mają o wiele ciemniejszą cerę, to jeszcze dołączyli dopiero po batalii o prawa do adopcji. 
W liceum zadzierała nosa praktycznie na okrągło. Nauczyciele nigdy nie lubili takiego zachowania, ale przynajmniej przynosiła dumę szkole, która konkurowała z tymi mieszczącymi się w centrum. Nie przyniosło jej to oczywiście wielu przyjaciół, a raz zaprzepaszczone szanse nigdy do niej nie wracały. Okres szkolny przeżyła więc z ograniczoną ilością bliższych znajomych, w ławce w koncie sali, przeglądając podręczniki i zawsze mając opaskę na włosach. Od czasu do czasu towarzyszyły jej również ataki paniki. Niełatwo jest być osobą podatną na stres. Chociaż rodzice namawiali ją na wizytę u psychologa od dawna, odważyła się zaledwie miesiąc przed egzaminami końcowymi. Potem postanowiła zmienić swoje życie.
Siostra matki mieszkała w Perth od urodzenia. Wakacyjna wycieczka przed studiami zaowocowała złożeniem papierów na ostatnią chwilę. To było dziwne, nieznane uczucie - dziewczyna zawsze ubrana w idealnie wyprasowany komplet, z elegancką torbą na ramieniu, gulą w gardle i pewnością, że jej charakter nie przyniesie jej już nic dobrego, poczuła wiatr w skrzydłach. Tutaj wcieliła w życie swój mały plan. Rodzice o dziwo nie protestowali. No, przynajmniej nie tak długo. 
Wzięła sprawy w swoje ręce. Ubiory pierwszej damy, nudna fryzura, spięta postawa i zadziorność poszły w odstawkę. Łatwo nie było, ale kiedy motywacją jest zdobycie sympatii potencjalnej współlokatorki oraz kolegów na studiach, trzeba się postarać. Poszło aż za dobrze. Wydawało się, że wejdzie w dorosłe życie bez kłopotów (i faceta), a jednak nieco ponad sześć lat temu plany potoczyły się inaczej. 
Ślub się odbył. Czemu, nie jest w stanie odpowiedzieć aż do dzisiaj. Był przystojny, miał w sobie coś, czemu ulega każda zagubiona - buntownicze spojrzenie. Chciał leczyć ludzi, więc nie był taki zły. Wszystko to jest aktualne. Tylko te charaktery nie mogły dobrze współpracować. Rok temu przestała być doktorową Alderman. Powróciła do panieńskiego nazwiska. 
Od kilku lat ma praktycznie tę samą posadę. Jedyne co się zmieniło to pensja i biurko - na nieco lepsze, kiedy firma zaczęła działać na skalę krajową. Trzydziestolatki nie powinny być nazywane asystentkami, więc mówią o jednoosobowym dziale doradczym prezesa. Oczywiście, że żartobliwie. Kawę podaje mu tylko po to, żeby udobruchać faceta w średnim wieku po zawale. Oprócz tego robi praktycznie za wiceprezesa bez tytułu i akcji, ale to szczegół. Osiem godzin musi być odbębnione, ale liczy się chociaż chwila spędzona z córką. Nawet, jeśli telefon musi być stale pod ręką. 
Pedantyczna, bo porządek ją uspokaja. Stara się wychować Penelope dobrze, ale bezstresowo, bojąc się, że słabe nerwy są u nich rodzinne. Dzwoni co dwa dni do rodziny. Widuje się z byłym mężem, bo - o zgrozo - to nadal najważniejszy mężczyzna w jej życiu, odkąd ojciec zmarł, a o szefie stara się nie myśleć. Mówią, że ma irytujący śmiech, kiedy traci nad nim kontrolę. Nie liczy już na tego jedynego, chociaż jej podświadomość skrycie liczy na życiowy scenariusz rodem z komedii z Hugh Grantem. Ma szczęście, że mieszka dwie ulice od siedziby agencji, bo musiałaby wreszcie nauczyć się prowadzić, a jazda za kierownicą nie jest w jej przypadku wskazana. 


- cześć i czołem, wątki raczej niekrótkie, przeróżniaste, podobnie jak powiązania, bo miasto jest wielkie, Rach trochę już w nim urzęduje, więc zawsze coś się wymyśli... karta to prototyp... dobrej zabawy sobie i innym, tak na początek :) -

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Dziennik medyczny

3 STYCZNIA 2015 // Zabiłem pacjentkę, a przynajmniej to próbuje wmówić mi jej rodzina. Nie dociera do nich to, że wina leży po stronie zespołu diagnostycznego, że zgon nie nastąpił w wyniku błędu lekarskiego na stole operacyjnym! Gdyby uwierzyli, to nie przelewałbym swoich żalów do notesu, który córka kupiła mi na święta, jakby przeczuwając, że mogę mieć ochotę podzielić się z kimś, lub z czymś, wszystkim co mnie drażni.

notatki

2014-12
...

czwartek, 27 listopada 2014

every living creature on earth dies alone

5 stycznia 2015

To przedziwny zwyczaj. Pisanie pamiętników, przelewanie uczuc na papier. To trochę tak, jakby upuszczanie krwi miało Cie wyleczyc z raka; ta cała terapia. Mam trzydzieści dwa lata i uważam się za osobę dorosłą, a przynajmniej na tyle dojrzałą, że więcej widzę śmieszności w prowadzeniu jakiegoś zeszytu, niż pożytku.
To jest jedna z tych chwil, gdy czuję dużą różnicę między Nami. Nami ludźmi, Nami sąsiadami zza ściany, Nami współpracownikami. W domu nie musiałam się uśmiechac, nie musiałam grzecznie mówic, bo to nie było mi niezbędne do pracy. Tutaj? Tutaj ludzie poszli trochę dalej, albo cofnęli się... Nie wiem. Mam mętlik w głowie i problemy ze znalezieniem sensu. Od czternastu lat mieszkam w mieście, a jednak wciąż utożsamiam się z życiem na farmie, o którym nic nie wiem. Teraz jest więcej maszyn, są tańsze, ale przez to ludzie tacy jak moi rodzice mają mniej pracy. Bo oni nigdy nie mieli... My nie mieliśmy tak dużo tej jałowej, spalonej przez słońce ziemi. Od ich śmierci boję się tam pojechac. Po śmierci ojca odwiedzałam matkę raz na kilka tygodni i mimo, że odkąd on umarł upłynęło dziesięc lat, wciąż boję się mówic tam głośniej.
Nikogo w życiu tak się nie bałam. Nie musiał podnosic na mnie ręki, chociaż zrobił to kilka razy 'żebym lepiej chodziła'; wystarczyło groźne spojrzenie, chłodny ton i to, jak strzykał palcami. Wtedy... Wtedy wiedziałam, że od ciężkiej pracy nie będę mogła spac w nocy. Gdzie w tym wszystkim dwudziesty wiek? Co tam dwudziesty, to było prawie dwa tysiące lat po narodzeniu Chrystusa. Australia jest powalonym krajem, ale jedynym, w którym umiem życ. Jest dzika. Więcej tu owiec i kangurów niż ludzi, mamy tu napływ ludności z Azji tak jak w Niemczech z Turcji. Mój ojciec pewnie w grobie się przewraca, tak samo jak jego kumple od brydża; matka zawsze się śmiała, że bardziej przypominają amerykańskich kowbojów niż australijskich rolników.
Czuje frustrację, która z każdym dniem tylko we mnie rośnie, wykręca mi ręce, jelita, włosy. Jako czternastoletnia dziewczyna marzyłam o czasie, którego teraz mam dużo. Kończę pracę o czwartej, wracam do domu, piję wino i czytam, czytam i jeszcze mi za to płacą. Niektóre rzeczy wyrzucam po pierwszej stronie, inne odkładam do przemyślenia i próbuję zrozumiec, skąd u ludzi ta potrzeba bycia oryginalnym w pisaniu. Każdy pisarz ma swój styl, który jest nie do podrobienia, a jeśli podrabiasz- lepiej zacznij pisac kroniki kryminalne, bo opierają się one na schematach.Najlepsi są Ci młodzi, Ci zmanierowani, którzy piją tylko wino i palą tylko smakowe papierosy. Którzy piszą o życiu na pustyni, chociaż nigdy na niej nie byli, którzy piszą o zbieraniu oliwek, nigdy nie mając ich surowych w dłoni. Acta est fabula. Używają zwrotów nie znając ich wagi, koncentrują się na płytkim wnętrzu, zapominają o tym, że powieśc ma opowiadac, nie stac w miejscu. Najbardziej. Drażniące. Jest. To. Ich. Przedziwne. Budowanie. Zdań. Które. Wyprowadza. Z. Równowagi. A jednak ludzie to czytają, po przebrnięciu czegoś takiego czują się mądrzejsi.
Czuję frustrację, bo czytam niektóre książki i są wyśmienite. Wyśmienite na tyle, że zła jestem na siebie, pluję sobie w brodę, że ja nigdy czegoś takiego nie wydam, a Ci którzy to napisali zarobią najwyżej na nowy komputer. Za mało książek ludzie czytają, a Ci którzy to robią sięgają po starsze dzieła, intelektualiści mówiący włanczac.
Zrzędzę. Jestem młoda, jeszcze przez trochę będę młoda.
Muszę pisac ten pieprzony pamiętnik, ale nie będzie ustalonej kolejności, bo życie też jej nie ma.

środa, 22 października 2014

Powiązania

Katie Dunne 
12 lat
Nikt nie da ci więcej radości i nie przysporzy tyle smutków co dziecko. 

poniedziałek, 17 lutego 2014

Historia

Selma Vestergaard zawsze była tą, której inni zazdrościli. Laureatka wszystkich możliwych konkursów recytatorskich, pilna uczennica, ulubienica pani wychowawczyni z przemiłą mamą i wielkim tanecznym talentem. Mieszkała sobie w przytulnym domu na przedmieściach Kopenhagi, będąc już od najmłodszych lat przekonana, że wszystko musi się jej w życiu udać. 
Mając jedenaście lat doznała pierwszego niepowodzenia, a mianowicie nie przeszła pierwszych eliminacji podczas rekrutacji do szkoły baletowej - jej kręgosłup nie był wystarczająco prosty a i kolana wykrzywione w iksy pozostawiały wiele do życzenia. Pełna rozgoryczenia zaczęła szukać nowego zajęcia i tym sposobem skończyła na lekcjach gry na fortepianie, która stała się jej nową pasją.
Dotarło do niej, że nie ma na nic wpływu, kiedy mając trzynaście lat rodzice poinformowali ją, że biorą rozwód. Idealny ojciec i idealna matka nie tworzyli już idealnego małżeństwa, w które wkradła się nieidealna kochanka. Mimo to, Selma dostała się do szkoły muzycznej, chociaż garbiła się siedząc przy fortepianie. I wtedy już wiedziała, że czeka ją wielka kariera i zostanie znaną na całym świecie pianistką. Los miał jednak dla niej inne plany. Kiedy w wieku dwudziestu dwóch lat wybrała się na wakacje do Paryża, zaraz przed długo planowanym wyjazdem do Wiednia zakochała się do szaleństwa w przystojnym malarzu. Zapomniała o stypendium w Austrii i w przypływie spontaniczności, w ramach ucieczki przed Wiedniem wyjechała z miłością swojego życia najdalej jak tylko się dało, czyli do Australii. Po czterech miesiącach od poznania wzięli ślub. Powróciła do szlifowania talentu, jednak nie była w to już tak zaangażowana jak przed kilkoma miesiącami. Zajęła się pozowaniem mężowi do jego nowych dzieł i urządzaniem mieszkania. 
A kiedy już powiesiła wymarzone zasłony, zagrała na nowym fortepianie, który był prezentem od męża i wypiła herbatę przy robionym na zamówienie dębowym stole, o jakim od zawsze marzyła, zaczęły się kłótnie. I tak żyła przez miesiąc do momentu, kiedy zaszła w ciążę, którą po kolejnym miesiącu utraciła. 
Pierwsze co zrobiła gdy wróciła do domu po wyjściu ze szpitala to podpisała wysłane pocztą papiery rozwodowe. Następnie wzięła się za rzucanie talerzami a skończyła na wypiciu całej butelki whisky co do tej pory było dla niej niemożliwym. Matka wraz z panem adwokatem przekonali ją, że powinna walczyć o mieszkanie. I tym sposobem po dwóch rozprawach sądowych, na których pan malarz się nie pojawił, została rozwódką z pięknie urządzonym przez siebie mieszkaniem w Perth.
Powróciła do gry, czasem zdarza jej się występować w filharmonii  oraz jako akompaniament na przyjęciach dużych firm. Na co dzień jednak pogrąża się w smutku włócząc się po miasteczku, dorywczo ucząc dzieci gry na fortepianie. 

piątek, 14 lutego 2014

~Pamiętnik Sophie~

luty 2015

Zadecydowałam. Przeprowadziłam się. Mama może sobie mówić co chce o moim pomyśle, ale ja po prostu musiałam to zrobić. Nie wiem czy robię dobrze. Ale chcę być teraz z tatą. Wydaje mi się, iż ma on ze mnie więcej uciechy niż mama. Do tego, chyba ja będę czuła się lepiej u niego niż u mamy. Perth. Oto nadchodzę.

za oknem drży noc

Abigail to diabeł

czwartek, 6 lutego 2014

Jeśli chcesz, by Cię objęto, otwórz ramiona.

"Wiem, że mogę Ci ufać tato" | "Kocham Cię tato" | "Przepraszam tato" 
Najlepszy przyjaciel i jednocześnie jedyny taki powiernik sekretów. 
Nie musi czytać jej pamiętnika aby wiedzieć co myśli. W większości. 
Rozmawia z nim na te najtrudniejsze tematy.
Wie, że jest "dorosły" i że czasami pomagają mu "dorosłe" rzeczy.
Chce zabrać go ze sobą na swoją studniówkę. 
Za dziecięcych lat jej wróżka zębowa, święty mikołaj i zając wielkanocny.
Za nastoletnich lat jej tata, święty mikołaj i bratnia dusza. 


Aaron ...
(wkrótce)

wtorek, 4 lutego 2014

Tak zwany, pamiętnik

Czy można kochać i nienawidzić jedną osobę? Najwyraźniej można. Czemu wciąż jestem taka głupia i daje mu kolejne szanse? Liczę na poprawę, która przecież nigdy nie nastąpi. W końcu mówimy o moim mężu, przez tyle lat nic się nie zmieniło i pewnie tak zostanie. A ja? Wciąż będę tkwić w tym bagnie, które śmiem nazywać małżeństwem. 

Chciałam żeby tym razem było inaczej, chciałam zrobić mu niespodziankę, rzuciłam wszystko, pracę, dom, rodzinę - DLA NIEGO! Co otrzymałam w zamian? Jedynie nieukrytą niechęć. Która kobieta zniosłaby tyle lat z tym kimś? Nie jest już nawet mężczyzną, z którym wzięłam ślub. Tamten gdzieś zaginął, a w najlepszym przypadku owinął się jakąś skorupą. Nie mam siły dalej tego ciągnąć, ale również brak mi sił by to zakończyć. Chcę z nim być, zrobię wszystko by ponownie coś w nim odżyło, jak i we mnie. Oboje się męczymy, ale najwyraźniej mu to nie przeszkadza. Pieprzony dupek. Tak czy siak, w tej całej nienawiści jest też miłość, którą podarowałam mu lata temu. Jestem zagubiona i kto wie może mam coś z głową, bo piszę jak wariatka. Nikt normalny nie poświęca całej strony na skarżenie się o swoim małżeństwie. Pewnie powinnam udać się do lekarza, w najlepszym przypadku wpakuje się w romans z psychologiem...
20.12.2014 - śmierć wydaje się lepsza niż migrena w mojej głowie.
31.12.2014 - hotel wciąż obwieszony świątecznymi ozdobami. dużo ludzi, bardzo dużo ludzi. nigdy nie widziałem tak wielu ludzi w jednym miejscu naraz i nie wiem, jak się z tym czuję. wystarczy że mnie nie będą dotykać ani się do mnie uśmiechać, gdy będę im dawał klucze do pokojów. w święta jest tu najwięcej ruchu, co oznacza więcej pieniędzy i mniejsze poczucie osamotnienia, bo może pójdę do kina lub do muzeum. albo kupię nowe płyty. płyty są lepszymi przyjaciółmi niż ludzie. dlatego nie mam planów na sylwestra.
02.01.2015 - jest tu gorąco, zbyt gorąco. nawet wieczorem się duszę. nie mogę założyć ulubionego granatowego szalika. w amsterdamie mógłbym. tłumaczyłem coś podczas oglądania wiadomości porannych. znów gdzieś pożar. zdecydowanie wolę powodzie.
05.01.2015 - podczas gdy deszcz pada z nieba w rozbitych kawałkach szkła, krwawię niczym akwarele i pijane pastele na klatce schodowej. i pytam się samego siebie - dlaczego jeszcze się modle? kiedy to się wszystko skończy? i kogo to, do cholery, obchodzi?
there's faith and there's sleep and we need to pick up one please because
faith is to be awake and to be awake is for us to think and for us to think is to be alive

Amsterdam i jego dom były przytulnym miejscem, gdzie mógł wyjść na przejażdżkę rowerem nad rzeką ze swoim granatowym szalikiem osłaniającym jego usta i szyję przed jesiennym powietrzem wiedząc, że nie byłby jedynym. Życie w takim środowisku zdecydowanie wpłynęło na jego technikę rysowania drzew nad wodą, kanałów, małych łodzi i zarówno małych, białych ławeczek. Nie miał kim się zająć, więc zajmował się otoczeniem. Tam pokochał także koty, które zawsze się gdzieś kręciły, dokarmiane przez kocie mamy pozbawione możliwości wzięcia ich do małego mieszkania. Pokochał tam watę cukrową, kreskówki w telewizji, śpiew ptaków wiosną, kubki gorącej czekolady, parki rozrywki i zimę. Pokochał tam wiele rzeczy, ale nie samego siebie.
Nikt nie uprzedził go, że miałby męczyć się z tym wszystkim. Czasami czuje się tak, jakby wszechświat od zawsze wysyłał mu ewidentne sygnały, jednak on za każdym razem był zbyt zajęty podziwianiem obrazów w swoim ulubionym muzeum w mieście, aby zwrócić na nie uwagę. Zaślepiony, nigdy nie podejrzewał tego wszystkiego.
Nie wie kim jest. W żadnym momencie swojego życia nie wie już, czy choroba przemawia poprzez jego opuszki palców i machnięcia rzęsami, czy to naprawdę on. Nie wie czy lubi gorącą czekoladę bo mu smakuje, czy traktuje ją tylko jako formę odprężenia. Nie wie czy lubi głaskać koty bo czuje potrzebę podarowania komuś swojej miłości, czy dlatego że to dodaje mu pewności siebie i poczucia kontroli nad czyimś życiem. Nie wie, czy za chwilę nie będzie starał się to zwierzę udusić. Nawet wtedy nie wie, czy jest to spowodowane frustracją przez chorobę, czy to właśnie choroba sama w sobie. Nie wie czy czasami ludzie zdają się go lubić za to, kim jest - może oni są mniej zagubieni od niego samego - czy to jednak ponownie okres hipomanii, który przywołał do niego ludzi. Boi się pójść spać nawet w zły dzień, bo nigdy nie wie co nastąpi gdy się obudzi. Nauczył się żyć ze świadomością, że zawsze może być gorzej, toteż stara się nie narzekać. Nie na głos.
Poza pokochaniem wielu rzeczy, w swoim mieście wiele także stracił. Nikt w gruncie rzeczy go tam już nie trzymał i jedynym melancholijnym wspomnieniem są te cudne pejzaże, które chciałby móc namalować nie z pamięci przynajmniej ostatni raz, lub jego ulubione obrazy, które przychodził odwiedzać w muzeach parę razy na miesiąc.
Zaakceptował już fakt, że jego rodzicom wreszcie udało się od niego uwolnić i zapewne wzdychają z otuchą gdzieś w dalekiej Holandii. Wysłali go na drugi koniec kuli ziemskiej gdy tylko jego psycholog wspomniał, że zmiana otoczenia dobrze by mu zrobiła. Wykorzystali obecność ciotki, wuja i ich dzieci w zdecydowanie zbyt gorącej dla tej pary płuc Australii, a chłopak cały czas utrzymuje kontakt z psychologiem, który przypomina mu o częstym aktualizowaniu swojego pamiętnika. Podobno przechodzi przez pozytywną fazę, dba o siebie i powtarza sobie, że jest najważniejszą osobą we własnym życiu. Ale kto wie, co będzie jutro? Co wtedy pomyśli? Jego płuca wdychają ogień i jego skóra krzyczy przypominając o tym, kogo zabił. Ktoś ukradł jego radio, więc teraz siedzi w ciszy, a czasami cisza jest brutalna.

sobota, 1 lutego 2014

Penelope "Penny" Alderman

PENELOPE „PENNY” ALDERMAN
skończone sześć lat | lekcje śpiewu | dzieło przypadku
────────────────────────────────────────────────────
Ona... Żadna prawdziwa matka nie powinna myśleć o swoim dziecku jako o wpadce. Dlatego odkąd Rachel zobaczyła na sonogramie tę małą fasolkę, która będzie w przyszłości jej najukochańszym skarbem, postanowiła dać córce wszystko. Wspólne życie z ojcem dziewczynki skończyło się, kiedy miała pięć lat. Jak na szkraba, zniosła to całkiem nieźle, według psychologa. Efekty wyjdą jednak dopiero za parę lat. Póki co, ma tyle zajęć, żeby nie myśleć o tym, czemu jej tata ma do dyspozycji tylko weekend, a mama prosi o pomoc zaprzyjaźnione osoby, kiedy nie ma jej kto odebrać po zajęciach śpiewu. Rachel Keating pragnie najlepszego dla dziecka, jak każda matka. Ale boi się, że wda się w któreś z rodziców. W przypadku cech ojca, to mały pikuś. Gorzej, jeśli nastoletnia Penny będzie nastoletnią Rach. Boi się też, że będzie rozpieszczoną jedynaczką, czego chcą uniknąć. Prawdopodobnie Penny nie doczeka się już rodzeństwa. A przynajmniej nie ze strony matki.

On... Nie jest ojcem roku i nigdy nim nie będzie. Z córką spędza wyłącznie weekendy, rzadko kiedy pozwalając sobie na nadprogramowe godziny, bo przecież jest lekarzem, a to praca wymagająca bycia dyspozycyjnym 24/7. Jest tym znienawidzonym typem rodzica, któremu zdarza się nie przychodzić na przedstawienia i inne szkolne przedsięwzięcia, by później przekupić dziecko jakimś drogim prezentem myśląc, że zapomniało o sprawie. John Alderman kocha swoją córkę i nikt nie powinien mieć co do tego wątpliwości, rzecz w tym, że rodzicielstwo nigdy nie było stworzone dla niego i cały czas uczy się na błędach próbując sprostać swoim ojcowskim powinnościom, które zwyczajnie go przerastają.

zapiski rachel keating

zapiski 

Drogi pamiętniczku... Dziwne sformułowanie. Jak jakaś nastolatka....

Gdyby moja córka jutro miała zostać nastolatką, wyciągnęłabym jej ten głupi album studniówkowy i pokazała jak nie można się zachowywać. Ani ubierać. Chociaż kieckę miałam całkiem ładną...

Kurczę, dopiero co miała 2 latka, więc jeszcze chwila i zacznie chodzić na randki. Czy jestem głupia, że tak myślę? Dop 6latki nie chodzą na randki. Głupia to swoją drogą. 



John oczywiście musiał jechać do pracy, a córkę to popilnuje sąsiadka. Dalej nie wiem, jak się nazywa, ale pamiętam, że miała nerwobóle. Tym to się podzieliła...

  I nawarzył piwa. Teraz tylko Penny marudzi o kota.

Kupowanie prezentu dla byłego męża to przesada, a przynajmniej tak twierdzi jakaś babka w gazecie. Tia. Chętnie bym sobie z nią pogadała...

Czy on 
wmwmwm

'Krawat to zawsze bezpieczny prezent' - okej Perfekcyjna, Penny powiedziałaby ci nawet, że guzik prawda

Pamiętnik

21 grudnia 2014 roku

Już dwudziesty pierwszy grudnia. Dwudziesty pierwszy! Za cztery dni gwiazdka, nieprawdaż? Szał! Prezenty, choinka, pachnące pierniki!
Szczerze, czy tylko ja mam dość tego komercjalnego gówna i tandety, która co rok zaśmieca nasze miasto, a w dodatku zmusza przeciętnego obywatela do kupowania rzecz, które są mu kompletnie niepotrzebne, za pieniądze, których nie posiada, aby udowodnić coś ludziom, którzy tak naprawdę mają go głęboko gdzieś? Czy tylko mnie drażni ten cały świąteczny burdel, czy może i w innych ludziach uchowała się choć niewielka cząstka rozsądku i pokory? Bo w świecie, w którym przyszło nam żyć nie ma już miejsca na religię i wartości rodzinne. Jest tylko kasa i drogie gadżety, które produkowane są nie z jakiegoś konkretnego powodu. Są produkowane dlatego, że możemy je wyprodukować.
Gdyby ktoś mnie szukał, będę w mojej bazie z koców i poduszek. Mam nadzieję, że uchroni mnie ona przed powszechnym już zjawiskiem deprawacji wszelkich ludzkich wartości.

Dane

Imię: Amelia Alexandra
Nazwisko: Landon
Płeć: Kobieta
Wiek: 24 lata
Data urodzenia: 12 listopada 1990 roku
Miejsce urodzenia: Perth
Obecne miejsce zamieszkania: St. Paul's Street 14/6, Perth
Nauka: Miejscowe liceum, ukończone studia na Uniwersytecie w Canberry
Zawód: Prawnik
Stan cywilny: Panna
Wzrost: 159 cm
Waga: 50 kg
Kolor oczu: brązowy
Kolor włosów: ciemny brąż
Orientacja seksualna: bi
Hobby: gra w tenisa, pływanie, opieka nad zwierzętami
Lubi: Leniwe popołudnia, ludzi z własnym zdaniem, dobre kino akcji
Nie lubi: dzieci, wiecznie narzekających ramoli, ograniczenia prędkości na drogach," biednych i pokrzywdzonych" samotnych matek
Inne: dawna wolontariuszka schroniska dla zwierząt, zadeklarowana obrończyni praw człowieka, w 2008 roku zdobyła pierwsze miejsce w zawodach strzelectwa sportowego.
Relacje z innymi: brak danych
Aktualne związki: brak danych
Co mówią o niej w Perth: Brak...
Brak...
Brak...
....

zbiór bzdur

P U S T K A

zapiski

Czasami mam cholerne wrażenie, że to wszystko kiedyś się sypnie, a ja zostanę na lodzie z niczym. Totalnie niczym. Bez pracy, mieszkania - bo przecież oni opłacają, rodziny - bo wstyd, żony - biedaczka, wsparcia, z wyrzutami sumienia. Co poradzisz...

Jednak Gabrielle się zjawiła. Będzie kłopot, znów trzeba będzie pokłamać, ale nie dam sobie znów podporządkować życia pod wszystko inne niż siebie. Ups. Prawda jest taka - albo okłamywanie siebie, albo kłamanie innych. Młot, kowadło, ja. 

Po raz pierwszy od jakiegoś czasu chcę do domu. Nie do mieszkania, nie chodzi o Perth, chociaż wprawdzie czuję się tu jak u siebie. Stany. Wisconsin. Głupie wspomnienia, mnóstwo nudy, ale też to ciepło. Wiadomo, że takie miejsca są na całe życie. Ale do tej pory tego nie czułem - bo po co? Tu było dobrze. Ale się kończy. Tam nawet się nie zaczęło, a to lepiej.

Nie robiło się nadziei. 

Daję radę. Jest nieźle, wystarczy dobrze się rozeznać. Projekty, znajomi, wyjścia służbowe, nawet pora lunchu. Coś się zawsze wykmini. A ja też nie jestem jakimś chorym człowiekiem, że muszę non stop. Damy radę. 

powiązania rachel keating

trzydzieści pięć lat, a nadal nic nie rozumie - ręce, które leczą - ratowanie ludzi argumentem nie do zbicia - trudno w to uwierzyć, ale nadal najbliższy jej facet - pięć lat małżeństwa - rok po rozwodzie bez orzekania o winie - to skomplikowane - pytania, czemu nie wyszło - byłaś doktorową - dom, który miał być ich, a jest tylko jego - dwa samochody, czas tylko w weekendy - dziwne przywiązanie - ten ostatni - studenckie wspomnienia - Penny - lepszy rodzic niż mu się wydaje - uśmiech wart oczekiwania - pora ruszyć dalej 
 

prawie osiemnaście lat - młodszy o osiem minut - pierwszy zalazł sobie dziewczynę - szkolny podrywacz - snowboard i jazz - truje innych nauką gry na saksofonie - marzyciel jakich mało - jedyny cel w życiu: wydać płytę - nieudany pomysł szkolnego zespołu - biologiczna matka w więzieniu - pokój przejęty po Rachel w rodzinnym domu - adoptowane dziecko - gdyby był śmielszy, już dawno podbiłby talent show

prawie osiemnaście lat - starszy o osiem minut - nie ma czasu na dziewczyny - szkolny olimpijczyk - narty i poczucie obowiązku - gdyby nie brat, byłby tylko kujonem - był realistą, dopóki nie poczuł powołania do służby w policji - cele w życiu: zrobić coś dla ogółu - biologia mocną stroną - szkoła policyjna czeka - biologiczna matka w więzieniu - wreszcie cały pokój dla niego - adoptowane dziecko - siostrzenica lekko go przeraża 

reszta wkrótce

*
wizerunek braci: donald glover